Weekend, weekend i po weekendzie...
Justynko, zimą będę odpoczywać. Też mi się zdarzają pomyłki, żeby tylko takie jak twoja...Pogodę miałam super, zrobiłam większość zaplanowanych rzeczy. Niestety nic do pokazania, efekty widoczne będą wiosną...Biegam po ogrodzie z krzewuszką od ciebie i nie mogę jej znaleźć wystarczająco dobrego miejsca

Moją różową muszę przesadzić z cienia bo nie kwitnie, więc pewnie obok siebie gdzieś będą. Będzie fajniejszy efekt

Ciągle koncepcja mi się zmienia...
Kasiu, nie było tak źle. Dołki miałam przygotowane więc bezboleśnie posadziłam 10 róż. Niestety na pozostałe zabrakło ziemi, czekam dziś na transport z nową dostawą...Widoki gołych badyli nie są fotogeniczne więc nie robiłam zdjęć

Pogoda ciągle cudowna aż żal siedzieć w murach...ale mus to mus...
Deszczu ostatnio jak na lekarstwo, sucho jak pieprz, więc trzeba było co nieco podlać. Przy okazji dostało się i tym co już nie potrzebują
To już końcówka róż, te co mają pąki, a jest ich sporo, raczej nie zdążą. Ciągle pręży się Iceberg, chyba dlatego że mu groziłam wykopaniem

Dam mu jeszcze ostatnią szansę...może sobie przypomni że miał być pnący...

ramblery już pożółkły...

ostatnie mizerne kwiatki na piennej Lovely Fairy.

Lavender Lassie jeszcze próbuje..

Tegoroczne Liriope nie zakwitło.

Justysiowy miskant już nie jest czerwony.

Tegoroczne trawki potrzebują czasu, żeby się zaprezentować, póki co to chudziny.

dereń zgubił liście i bezwstydnie świeci nagimi gałązkami

kalina też już bez stroju niemal
Robi się smutno i pusto...