Marzenko, to są ubiegłoroczne kwitnienia, teraz mi nic nie kwitnie. Kluczem do kwitnienia jest dostęp do naturalnego światła (wszystkie swoje fiołki uprawiam na parapetach) oraz częste ich odnawianie. Młode rośliny chętniej i obficiej kwitną. Ja swoich nie trzymam dłużej jak rok, góra dwa, potem ścinam głowy i ukorzeniam od nowa, lub rozmnażam z liścia.
Fiołki w zasadzie nie potrzebują jakiegoś specjalnego nawożenia, ja czasem (ale to naprawdę rzadko) zasilam je biohumusem.
Frozen in Time kwitnie tak jak na zdjęciu.
W opisie jest ta biel
Frozen in Time (9167) 02/03/2003 (Lyon/Sorano) Single-semidouble white
star/green edge. Variegated light green and ivory, quilted.
Onectica, pstrolistnych nie ma się co bać, to tylko na początku człowiek się tak podkręca

Chucha i dmucha a to wcale nie jest potrzebne. Fiołki najlepiej jest ukorzeniać na wiosnę, kiedy wegetacja rusza pełną parą. Jesienią i zimą fiołki śpią, więc mają gdzieś to, że my z niecierpliwością oczekujemy na młode sadzonki. Proces ten można jedynie przerwać przez doświetlanie, ale mnie to akurat nie interesuje.
Co do fiołka LE - Irlandia, to jest taki

mam go, ale niestety nie przypadł mi do gustu.
