Aniu, różowa piwonia kwitnie do dziś, a ta jasnoróżowa przekwitła już trzeciego dnia.
Tomku, wpadaj i wizytuj do woli, miło mi, że moje roślinki się podobają.
Dorotko, dziękuję
Gosiu, róże już mają spore pączki, więc niebawem się zacznie (nie mogę się już doczekać moich debiutantek, bo większość róż posadzona jesieną ubiegłego roku). Piwonie kupowałam w doniczkach, miały ok 30-40cm wysokości i po 1 kwiatku.
An-ko, dziwne, że w Warszawie coś jest tańsze, zawsze mam wrażenie, że sporo przepłacam. Mam nadzieję, że bratanek stanie na wysokości zadania i dostaniesz upragnioną różę.
Aniu Różana, nawet nie starałam się oglądać. Pojechałam po Rh, po drodze wypatrzyłam Bailando, o której marzyłam, a i tak dodatkowo jakaś magiczna siła kazała mi zapakować Heidi. Wiesz co by było, gdybym zaczęła się bardziej rozglądać

.
Jakiś czas temu, będąc na spacerze w Łazienkach, znalazłam wiewiórkę, która została zrzucona z drzewa przez ptaki. Leżała pod drzewem i nie dawała znaku życia. Nad nią latały ptaszyska i wyraźnie widać było, że czekają tylko, aż sobie pójdę. Ale jakoś nie mogłam pozwolić, żeby ją tak po prostu zjadły. Wzięłam więc maleństwo do domu. Przez 4 doby tylko spała i jadła. Po kilkunastu dniach karmienia butelką, i jeszcze kilku spędzonych na treningu łupania orzechów, kiedy upewniłam się, że jest zdrowa i silna zaniosłam wiewiórkę pod to samo drzewo, spod którego ją zabrałam. Wdrapała się szybciutko na drzewo i tyle ją widziałam. Po 3 dniach poszłam zobaczyć, czy wszystko z nią w porządku i wyobraźcie sobie, że mnie poznała. Teraz mam już pewność, że sobie poradzi na wolności, zwłaszcza, że się zakumplowała z innymi wiewiórkami i ma się od kogo uczyć.
