Na wysiewy mnie nie trzeba długo namawiać

Wzięłam wczoraj nasiona bakłażanów które mi jeszcze zostały i wysiałam po jednym z każdej odmiany dla zabezpieczenia. Tym razem inaczej niż wcześniej - bez kiełkowania, wprost do kubeczków, z ziemią z nowego worka tego AB , podlaną Bioseptem,co z tego wyrośnie to się okaże. Miejmy nadzieję, że nie będzie się za długo karaskać. Na wszelki wypadek podkręciłam nieco kaloryfer, choć wcale mi to nie na rękę. Ostatnimi dniami zrobiło się diabelnie zimno, spadł śnieg i okna tylko trzeszczą od wiatru. Tym bardziej więc ochraniam roślinki. Czuję powiew w domu,wszelkie kratki wentylacyjne aż świszczą, gasi mi się piecyk w łazience a jeszcze jakiś dureń notorycznie zostawia otwarte drzwi od klatki schodowej co powoduje, że pod moimi drzwiami robi się ciąg (urok mieszkania na parterze na wprost drzwi wejściowych...). Wichury też narobiły sporych szkód, tato zdał relację z działki i ubolewa, że znów nam zdarło siatkę osłonową z ogrodzenia. Ponadto drzewa znad rzeki znów nam powpadały na działkę. Aż się boję co się tam dzieje.
Nie mogę się doczekać kiedy wreszcie działeczkę odwiedzę.
Póki co nie zapowiada się. Przeszłam z jednej choroby w drugą,albo nie wyzdrowiałam wcale. Wykurowałam się z przeziębienia i dopadł mnie taki kaszel,że chyba się uduszę. W środę kończę zwolnienie na młodą i chyba teraz zacznę na siebie, bo nie wyobrażam sobie taka chyrlająca iśc do pracy.
Mam serdecznie dość.
Dziękuję
Lucynko za propozycję
Z moich jeszcze jeden jest zielony, zobaczymy czy padnie czy nie.
Smutno mi z ich powodu,bo lubię heliotropy.
A jeszcze bardziej ich sianie, więc tym bardziej jestem zrozpaczona , że nie wyszło.
Nie mam w zwyczaju korzystać z "gotowców" , punktem obowiązkowym jest dla mnie wysiew, ale chyba mnie ten rok zgładzi totalnie i będę musiała. Czekam na moment kiedy będę mogła pootwierać spokojnie okna żeby zastosować jakiś środek. Dalej siewki padają, z kubeczków z nowego przesadzania się wyeliminowało całkiem sporo.
Dla zabezpieczenia kilka nasion sprezentowałam też koleżance, którą namówiłam na zrobienie sadzonek dla niej i dla mnie. Kręciła nosem, bo to zawsze ja dawałam rozsadę jej, ale w tym roku ktoś musi ratować nasz honor. Wcześniej dostała paprykę i bakłażany , bez zbędnej ceremoni zasiała i jej rosną

, a teraz dorzuciłam jej pomidory.
Przy tej okazji odkryłam, że nie mam nasion Dzieckija Słodkija, w którym się tak rok temu rozsmakowałam. Nie wiem jak to się stało.
A może i lepiej,bo nie wiem czy moje przetrwają.