Aniu, tak, brzózki lubię. To jedne z pierwszych nasadzeń, jakie poczyniliśmy na początku działkowania. Wybaczam im wiele ale i one nam wybaczają niemało. Teraz ucierpiały, bo przy budowie placyku ich korzeniska musiały być brutalnie amputowane. Nie dały po sobie poznać tej krzywdy, chociaż lato nie rozpieszczało i wody nie dało. Tniemy im też korony, bo inaczej rosłyby do nieba i zacieniały całą szerokość działki. Pewnie nie dożyją przez to wieku, który jest im dany w genach ale na nasze życie wystarczy

.
Dorotko, uschły liście Twojej róży? Nie widziałam jeszcze, żeby w powodu braku wody róża rosnąca na rabacie oddała liście. No, nie licząc doniczkowej, którą kiedyś w en sposób "załatwiłam". To musiało być tej Twojej róży ekstremalnie sucho.
Jadziu, rzeczywiście, podobieństwo Schloss Eutin do róży Grace jest wyraźne. Nie znałam tej róży.
Aniu, na chwilę obecną zakres prac przewidzianych na ten rok jest już zamknięty. M wyprowadził jeszcze rynnę w taki sposób, żeby wylot był skierowany bezpośrednio na tę wielką niebieską hortensję i więcej prac remontowo-budowlanych nie przewidujemy. Teraz już dzień krótki, wzywają inne obowiązki i ujawniają się inne kierunki wydatków

. Działeczka powoli wyhamowuje.
Magdo, masz rację, dalie nie są bezproblemowe ale o ile mniej z nimi zachodu niż z różami

. O ile ślimak ich nie dorwie, to nie mają ani szkodników ani chorób. Tylko ten kłopotliwy przymus wykopywania przed zimą

.
Iwonko, czyli pomponiki to nie Twoja bajka, hmmm, ja to nawet te pomponiki lubię, tylko gdyby były ze dwa razy większe

.
Lucynko, dziękuję

. Tobie też dobrego tygodnia życzę, z pogodą idealną do pracy i odpoczynku

.
Joanno, witaj

. O tak, pielę, pielę, pielę...

Nazwałaś domem mój maleńki domek, altanka właściwie

. Jest niewielki ale cieszymy się, że jest gdzie się schronić przed deszczem, ugotować coś i nawet przespać w weekend. Na początku, gdy działka stała pusta, nawet bez ogrodzenia, mieliśmy taki rozkładany pawilon i już i tak się cieszyliśmy, że na głowę nie pada. Potem jakoś tak obrastaliśmy w rzeczy i związane z nimi obowiązki, bo jak coś masz, to już musisz dbać

.
Podczas ostatniego pobytu zrobiłam nowe wrzosowisko. W ten sposób mam teraz trzy poletka z wrzosami. Jedno pod brzozami, drugie przy sośnie a trzecie zupełnie bez sensu wciśnięte w części bylinowej, na zwykłej rabacie. Co prawda jest tam w pobliżu sosna i chyba będę musiała pociągnąć wrzosy do tej sosny, bo na razie źle wygląda grupka wrzosów bez połączenia z jakimkolwiek leśnym elementem. Oba ekstremalnie suche. Wrzosy przy brzozach mają już wiele lat a sosenka została w tym roku podkrzesana i podsadzona wrzosami. Moj "las".
tak było zanim przyszły tam wrzoski
Pisałam, że róża Queen Elisabeth zostanie wykopana z rabatki. No to chyba jednak nie

, bo o ile pierwsze kwitnienie miała właściwie żadne, to teraz poczyna sobie całkiem, całkiem. Kolor aż błyszczy na rabacie i ma dużo pąków. Ponieważ nie zachwyciła mnie w czerwcu i postanowiłam się z nią rozstać, nie dostała już nawozu ani nie była ani razu podlana. Jak na takie traktowanie pokazała się naprawdę z dobrej strony. Poza tym jej wielkim adwokatem okazał się mój M, który stwierdził, że musi zostać i przypomniał, że róża była przesadzana jesienią więc się zbiera. No to dostanie drugą szansę ta królewna barbie landryna. Kolor ma rzeczywiście jak dla mnie super.
