KaRo pisze:
Wiesz Alu - moje róże strasznie ucierpiały w tym roku na czarną plamistość liści
Niektóre krzaki są zupełnie pozbawione liści ,miały też mało kwiatów.
W przyszłym roku podejmę konkretna walkę z tą chorobą róż.
Black baccara - jest piękna ale również dotknęła ją ta choroba.
Ja wiem, że żaden ze mnie ekspert, ale z mojego maleńkiego doświadczenia wynika, że:
1. Nie wszystkie róże są tak samo wrażliwe na choroby. ( Jak Ci zależy, żeby nie mieć kłopotów, wybieraj odmiany bardziej odporne. Nie znaczy to, ze odporna musi być brzydka!

Tak "z głowy", mogę Ci np. powiedzieć, że moja Marie- Curie czy Pierre de Ronsard, są w tej chwili całkiem zdrowe, a Marcel Pagnol, już całkiem wyłysiała)
2. Wiosną, zaraz po cięciu, trzeba koniecznie spryskać siarką + miedzianem -zostawiają osad, ale są skuteczne a i tak osad zniknie, zanim się rozrosną)
3. Regularnie, co 2 tygodnie pryskać rożnymi środkami na zmianę
4. dezynfekować sekator po cięciu każdej róży
Ja, tak postępując, mimo wyjątkowo deszczowego, brzydkiego lata, miałam róże prawie do końca sezonu zdrowe. Od kilku tygodni opuściłam się z opryskami...

Nawet jeśli róża choruje pod koniec sezonu, na wiosnę, po oprysku, będzie rosła zdrowo. Gorsze świństwo od plamistości, to ten biały nalot (nie wiem jak to się po polsku nazywa), ale to leczy właśnie siarka!
Jak chcesz, żeby Ci ładnie kwitły, koniecznie stosuj nawóz. Albo o przedłożonym działaniu, raz na wiosnę, albo zwykły, kilkakrotnie w ciągu sezonu. Dobrze jest zakopywać pod krzakiem skórki od banana, albo nawet całego banana. Dobrze jest tez wysypywać fusy z kawy. Niektórzy stosują to zamiast nawozu ale ja sypię też nawóz. Regularnie, co 3-4 dni, odcinaj zwiędłe kwiaty. Jak obetniesz mało, szybciej zakwitnie, jak obetniesz dużo, później.
Może to wszystko wiesz, ale Ci mówie, "dla spokoju sumienia", bo bardzo kocham róże!
Róż się nie wyrzeknę,
Pozdrawiam słonecznie, w tę jesienną noc
