Witam serdecznie po długiej nieobecności ale nie z mojej winy !!!
Dziękuję za trzymanie kciuk , modlitwy i dobre słowa. To wszystko mi bardzo pomaga. Wprawdzie nie mam czasu myśleć o sobie, ale wyczekuję wyniku i trochę się martwię. Samo życie.
Poszłam sobie z psiorkami na spacer a tak na wszelki wypadek wzięłam koszyk na grzybki. Jak zaczęłam je zbierać to zabrakło mi miejsca i musiałam zdjąć polar, zapiąć zamek, zawiązać rękawy i wówczas mogłam dalej zbierać żniwo, czyli grzybki. Koszyczek z kanią na wierzchu zebrał mój synek. Na razie pracy mam dość. Nie wiem dlaczego ale bardzo lubię zbierać grzyby tylko nie lubię potem je przerabiać. Najgorsze to czyszczenie a maślaczki uwielbiają być sklejone igiełkami ile się da. Ja się wzięłam na sposób i malutkie tylko myję i marnuję. Smakują wyśmienicie.
W ogrodzie w tym roku jakoś tak inaczej. Smutniej. Brakuje mi chęci i już nie mam serca, jakie miałam jeszcze w zeszłym roku. Do tego brakuje mi czasu. Ciągle brakuje. Jak się chce schować w ogrodzie to zaraz słyszę: ...Stasia, Stasia.... czasami udaję, że nie słyszę, ale to nie zdaje egzaminu. Wreszcie wkurzona wlatuję jak szerszeń na podwórze i się pytam: ,,,o co chodzi? Najczęściej słyszę: ... co ty tam robisz? Boże Kochany, co można robić w ogródku - włosy stają mi na głowie, oczy wywracają się do tyłu, gula się robi z wściekłości w gardle, mało brakuje a zamieniłabym się w lwa, ryczącego lwa. Szkoda gadać. Do tego te nornice. Wczoraj późnym popołudniem kładłam trutkę. Przykro mi bardzo ale wypróbowałam chyba wszystkie sposoby, a rezultatu nie widać. Ostatnio przyuważyłam, że kopce powstają koło róży. Myślę sobie: czyżby nornice wzięły się za moje róże??? Myślę, myślę i wymyśliłam, koło róż miałam posadzone cebulki tulipanów. Dobrze czytacie: miałam, bo już ich nie ma
Oto parę fotek z mojego ogródka (tych lepszych):
Na dzisiaj wystarczy, prawda? No to dobranoc i miłych snów.
A na koniec:
Staruszek u spowiedzi:
- Proszę księdza, w czasie wojny ukrywałem Żyda u mnie w piwnicy.
- To bardzo dobry uczynek, nawet chwalebny.
- Ale proszę księdza, za każdy dzień musiał mi płacić 100 dolarów.
- To zrozumiałe, ryzykowałeś życiem, to żaden grzech.
- Co za ulga - mówi staruszek, oddala się na parę kroków, jednak po chwili wraca i niepewnie pyta:
- A może powinienem mu powiedzieć, że wojna się już skończyła?