Dalu, Siberio, Olu, Gosiu, cieszę się że się Wam spodobały te moje pierwsze próby. Przyznam, że te mydełka nie są bez wad. Bo mało jest tak irytujących rzeczy w łazience, jak mydło, które się nie mydli. To coś tak wkurzającego dla mnie jak w kuchni masło, którego się nie da rozsmarować, wyglądać, wygląda, pachnieć, pachnie, ale co z tym zrobić... Druga rzecz, że one ciemnieją po pewnym czasie. Tak że pod względem wyglądu to najlepsze jest to z dodatkiem kakao.
Co do wykonania
Gosiu, to robiłam je z szarego mydła. Z Białego Wielbłąda- które się trudno ściera na tarce, ale łatwo potem roztapia oraz z Białego Jelenia, które się zachowuje dokładnie odwrotnie. Starte mydło-baza topi się w kąpieli wodnej, nie może się zagotować. Do roztopionego mydła można dodać wszystko co zaplanowane do danego modelu, do wyboru mamy: sok z cytryny, napar z nagietka, suszone zioła, zmieloną kawę, kakao, oliwę, mleko w proszku, miód, cukier, płatki owsiane......etc i oczywiście olejki aromatyczne, żeby zabić zapach szarego mydła. Wszystko mieszamy, przelewamy do foremek, przykrywamy żeby sobie gdzieś powoli stygło. Następnego dnia można wyciągnąć i zacząć się denerwować

Można też zrobić samemu mydło z tłuszczu (np. oleju) i sody kaustycznej. Ale ono musi miesiąc leżakować, zanim się nada do użycia, receptura musi być super dokładna i trzeba bardzo uważać, bo proces z użyciem niebezpiecznej substancji. Na razie za leniwa jestem na tę wersję.
Martuś, a nic nie tworzę, oprócz planów roboczych na przyszły rok. Lekka groza.
Izuś, ja już tyle roślin od Was wysępiłam, że nawet nie śmiem myśleć o tej róży. Podsumowanie ogrodnicze, w sumie niewiele pamiętam z tego sezonu, wiosna niezgorsza, lato -czarna dziura, jesień-jeszcze czarniej. Jakby nie kilka miłych forumowych spotkań to rzekłabym iż rok stracony. Jednak nie rozpocznę litanii co tam nie wyszło.
Tylko ślicznie podziękuję wszystkim forumkom, zaglądających do mnie czasem - za cierpliwość i wiele dobrych słów i humor i rady. Dzięki że jesteście
Białe, niewiele...żeby nie zasypało całkiem
