Pojechaliśmy na Słowację, teoretycznie nad jezioro ( czarne albo Orawskie).
Wybaczcie, że nie wiem ale po drodze miały być Spytkowice, czyli szkółka,
więc moja uwaga, prócz trzymania kierownicy, była głównie skupiona na
rozpaczliwym myśleniu:
" co to ja jeszcze mogłabym kupić, gdybym miała choć 30cm kw. wolnego miejsca"
Droga na Chyżne, to istne zejście Orfeusza do piekieł.
Zdjęta jedna warstwa jezdni, kamienie z podbudowy, kupy ziemi spadłe z cięzarówek
pracujących na przyszłych poboczach i multum TIR-ów, które wymijaliśmy niemal
ocierając się o ich oponki.
Co kilkaset metrów jeden pas i światła, na którch czeka się kilka minut.
W efekcie - średnie tempo jazdy to 20km/h

i przeskakiwanie na wysoką lub niską jezdnię.
Widoczki, pagórkowate.
Łysa albo i Babia Góra ?
Potem ostry zjazd na doł i...
WITAMY W UNII
Flagi na tle zardzewiałego kubła, byłej tablicy reklamowej?
i równie zrujnowanych budynków służb celnych.
Zakupy w słowackim sklepiku, z pyszną fają w łapie.
Ceny, w zasadzie nie różniące się zbytnio od polskich,
no, może alkohol tani ale mnie on nie ruszał.
Nakupiłam za to landrynek, cukierków, czekolad i...wielkiego knedla

Zakupy rozbuchane, za całe 70zł polskich
Najpiękniejszym elementem dzisiejszej wycieczki, nie okazał sie ani las, ani pola,
ani wstyd za wjazd do tak efektownego kraju lecz przydrożny zajaz w Chyżnem.
Przyznaję, dostałam amoku.
Zdjęć nie sprzedam

, reklamy nie zrobię, bo Chyżbet ma już swoją stronę
i uznanie( betonowe), sięgające daleko poza Polskę.
http://www.zajazd-chyzne.pl/
Ale skąpe obrazki ze strony internetowej, to nic,
wobec zobaczenia tych kompozycji / zajazdu, na żywo.
W szczerej pustce, przy dwupasmowej trasie tranzytowej, znajduje się miasteczko.
Osadzone na koszmarze betonowych form, z zielenią jak z bajki.
Trawnik - jak sztuczny albo jak mory1/ Moniki, wygląda jakby każde źdźbło,
było wszczepiane osobno.
Gęsta, idealnie szmaragdowa ruń, nawet po wilkimi thujami plicata,
gdzie słońce nie zagląda, a ziemia sucha, jak pieprz.
Wszystkie krzewy i drzewa zestawioane w kolorowe obrazy, formowane
jak u Fryzjera-perfekcjonisty, który żadnemu wystającemu włoskowi, nie przepuści ciachnięcia!
W zespole znajdują się osobne budynki restauracji-Oranżerii, baru na 3 kondygnacjach!,
winiarni, hotelu, toalet i licho wie jeszcze czego, bo budynków jest kilkanaście,
a budowli kilkadziesiąt....
Na dworze- kwiaty WSZĘDZIE !
(mimo przymrozków ? przecież jesteśmy dużo wyżej, niż w chusteczce

)
Krzewy pelargoniowe, wielkości 60cm

, metrowe fuksje...
Zabawa forma architektoniczną, każdy budynek w innym stylu - od drewnianej
architektury krytej strzechą, przez murowane " wille" , szklane domy, technomodernizm,
aż po świątynie dumania, rodem z francuskich, romantycznych założeń ogrodowych XVIIIw.
Wysokości budynków, kondygnacji, tuszowane optycznie ścianami zieleni,
opartymi na murach oporowych z pali betonowych lub form gazonowych,
zmiękczone pluszczącymi ciekami wodnymi.
Specjalnie dla Asi - nadzieja na zwisające i stojące, ogonki. :P
Teraz smaczki, czyli zaplecze zespołu budynków i ....SZOK.
Czy ja jestem w Polsce ?
Śmietniki w formie domków, "obudowa" nadziemnego zbiornika gazowego.
Ani śladu petów, papierków, latających reklamówek, czy innych śmieci.
i wyjaśnienie, dlaczego chodzimy na zadki

, zamiast kontemplować nasadzenia:
Z tyłu, zadaszona część baru, z widokiem na pole i krówki.
Luna, bojąca się schodów - zastrajkowała i mimo zgody osbługi na
wpuszczenie psów do środka, musieliśmy ewakuować się z miskami
na dwór.
A sunia, nawet tam, do wiaty nie weszła, tylko rozpłaszczyła się przy schodkach.
Za to Leon, czuł się jak w domu, bo zapachy kuchenne aż wciągały go do budynku.
I urokliwa droga powrotna - zawieszona w drzewach baszta
Postój busików, na którym próżno znaleźć nazwę miejscowości :o
I zachody...
i zakupy w Spytkowicach ca 5.50zł/ szt + wyszczerbiony bukszpan,
opadły ze 100 na 10zł :P ,
( może ktoś z Was zgadnie, co to za odmiana
Grahthom?):;230
*****
Ufff, wgrałam, pokazałam i
bardzo się cieszę, że są w Polsce tak piekne,
przydrożne miejsca.