Kochani moi!
Jestem zdumiona i wzruszona ilością i jakością Waszych wpisów! To jest właśnie to, czego oczekujemy, czyli osobiste, prawdziwe, pełne emocji wrażenia i doświadczenia ogrodowe.
Bardzo Wam za nie dziękuję
.
Tak więc dziś, zamiast komponować refren do trzeciej zwrotki balladki o minionym lecie, spróbuję wynagrodzić Wasze uwagi różanymi przyśpiewkami. A dla wszystkich opętanych tą chorobą mam cytat z ostatniego koncertu Gorana Bregovicia (widzicie, jak mnie ciągnie do tych dzikich Bałkańców
?): Jeśli nie jesteście szaleni, to znaczy, że nie jesteście normalni...(w wolnym tłumaczeniu).
Jesteśmy szaleni na punkcie roślin (tu można wstawić, jakie się chce), zatem wszystko gra i jest normalne
.
Sławku, grzane wino..., kiedy ostatnio było pite? Chyba w słusznie minionych latach siedemdziesiątych. Teraz raczej te wstrząśnięte, nie zmieszane. Reflektujesz?
Wiem, że i Ciebie po trosze róże wciągają, ale ponieważ nie wiem, która najbardziej, więc bukiecik.
Marysiu, dzięki za fajne życzenia, no, chciałoby się wiosny, bo gnuśność mi zagraża... Nie ma co robić ino czytać, jeść, pić i tyć...
Chciałabym Ci zadedykować różę, której nie masz, ciekawe, czy trafię... Twoja (poniekąd) imienniczka
Kronprincess Mary.
No,
Mirko, zaimponowałaś mi swoim kryterium wyboru róż! Jako lingwista, też mam upodobanie do nazw długich i trudnych. A czymś się w końcu trzeba kierować...Twoja sytuacja przypomina scenę z Rancza, jak to Solejukowa wybrała bank, bo prezes do śp. wujka był podobny

.
Ghislaine de Feligonde też nabyłam, a co, ale tak zadowolona nie jestem... Jakaś niepozorna, wiecznie podsychająca, atakowana przez wszystkie plagi. A rośnie przy samej furtce i niezbyt dobre świadectwo mi wystawia...
Jeszcze na marginesie muszę dodać, że nazwy mają dla mnie bardzo duże znaczenie. Niektórych róż nie kupię w życiu właśnie z powodu nazwy...
Ten czerwiec był nietypowy, wybitnie ciepły, zwykle taka eksplozja kwitnienia następuje później, jak u Ciebie. Dla Ciebie wybrałam
Comte de Chambord (też długa, obca nazwa

).
Ambo, całkiem sprytnie wymigałaś się od zeznań o zakupie pierwszych róż

, kierując moją uwagę na Madzię...
Szuwarek macha do Ciebie łapami i dziękuje za wizytę.
No i dedykuję Ci pączek róży
Ledreborg.
No,
Madziu, czapki z głów! Rozmach szalony, jak u Bregovicia!!! Widziałam u Ciebie kilka pięknych róż, ale, że aż tak Cię złapie - nie przypuszczałam. Miejsce masz, ale czy sił Ci starczy? To wymagające bestie. Muszą też być odporne na mróz, bo nie wyobrażam sobie, że będziesz je okrywać...
Róż, które wybrałaś w większości nie znam, bo one nie z mojej (rabatowej) bajki, ale może pasowałaby Ci
Rosa centifolia Muscosa?
Justynko, dzięki za diamentowy pył, nie widziałam go w tym roku ani razu...
Twój wybór
Kardynała Richelieu jest dla mnie całkiem zrozumiały, bo to róża, która wybitnie do Ciebie pasuje, choć troszkę szkoda bezcennych miejsc w Rozczochranym dla róż raz kwitnących...
Ale rabatka, na której Kardynał bryluje - zachwycająca.
Szukam dla Ciebie czegoś delikatnego, może
Eifelzauber?
Krysiu! Wybór
rugos świadczy o Tobie jak najlepiej, oraz to, że posadziłaś je właściwie poza ogrodem. Gdybyś je wpuściła do środka - żadna inna
roza już by się nie zmieściła i inne wybory miałabyś z głowy

.
Właśnie przypomniałaś mi ten lipcowy skwar, tak fatalny dla róż...
Ale to lato będzie dla nich łaskawsze, zgodnie z życzeniami, za które dzięki.
Dla Ciebie, co prawda nie
rugosa, ale podobna w kolorze,
Madame Victor Verdier.
Posiadania takiej róży życzę każdemu.
Edulkotku kochany, nie zniechęcaj się do
Zefirynki, ona wcale nie miewa mączniaka, a taka milutka i nie kaleczy ogrodnika... Walki z mączniakiem serdecznie współczuję, u mnie on włazi na pysznogłówki i floksy i marcinki, róż nie tyka.
Twoje pierwsze róże to klasyczny wybór.
Westerlanda też kupiłam kiedyś, nie wiem czemu, bo nie lubię pomarańczowych róż, ale tuje go zabiły

.
A teraz wsiąkłaś w Souveniry i już niczym Ci nie zaimponuję...
Ale od serca podaruję Ci falbaniastą
Marjorie Marshall
Lisico, ładnie to tak szydzić z kryteriów wyboru początkującego miłośnika
roz?
Przecież na oko wydawały się sensowne...
Nie każdy dostaje róże w prezencie, i to od razu tak bardzo trafione...
Ale jedno mnie cieszy, że już nie masz mandatu do siedzenia cicho i drwin naszego z różanego amoku

.
Twój ranking siedemnastu wydaje się dość prosty, mój wybór spośród ponad stu - duuużo trudniejszy, bo już kolejnych wyborów róż dokonywałam sensowniej i wg innych kryteriów. Ale o rankingu
inną razą.
Na tę chwilę dla Ciebie
Munstead Wood.
He, he,
Elwi, zdolny ogrodnik z każdej pnącej umie zrobić rabatówkę

. Moja przyjaciółka w swoich zdolnościach poszła dalej i twierdzi, że z każdej rośliny zrobi miniaturkę

. A już bez żartów,
Zefirynce odpuszczę, niech się pnie, skoro nie drapie... A tak nawiasem, Ty ją masz?
Cieszę się, że Cię czerwcowe zdjęcia rozgrzały, ja muszę w tym celu stosować naleweczkę z bzu...
Schneewittchen poważam bardzo, tak jak
Miwia z powodu trudnej nazwy

i świeżutkiej bieli, którą wnosi do ogrodu, zwykle już przegrzanego upałem.
Tobie przygotowałam pięknego
Paula Bocuse, bo słyszę, że masz jakieś niecne zamiaru w stosunku do niego

.
Chwilka przerwy...