Gosiu- żeby nie było, że mało gadam u Ciebie

Po zakończeniu stanu surowego wstawiliśmy okna, zrobiliśmy elektrykę, tynki, ja miałam prywatnie przeprowadzoną operację okulistyczną- słowem wiosnę przywitaliśmy mocno spłukani, a we mnie odezwał się zew krwi.. mam projekt, mam teren- potrzebuje roślin!
Po budowie została nam przyczepa campingowa do sprzedania na cele budowlane. Dałam ogłoszenie, znalazł się chętny- przyjechał w czwartek "jak do pożaru", nakręcony na jej kupienie (900pln), obejrzał, wstępnie zaaprobował- powiedział, że jeszcze się zastanowi, ale wstępnie jest chętny. Dzwonię więc do niego w piątek wieczorem- czy się zdecydował- on mówi, że tak, że dokładnie takiej potrzebuje itp.- umówiliśmy się w sobotę o 14 na odbiór i zapłatę.
Ja już w piątek z Mężem sobie uzgodniłam, że forsę z przyczepy przebaluję w ogrodniczym, jak tylko kupiec potwierdził, że jest zdecydowany..
Ehh,, z jakimi emocjami jechałam w sobotę rano do szkółki! Kupiłam rośliny za 1100pln( w końcu mam sprzedaną przyczepę..)- 2metrową brzozę pendulę, ponad metrowej wysokości iglaki, sporo roślin z gruntu.. przepuściłam te 1100pln, co się dało, to załadowałam do samochodu (reszta w dostawie za kilka dni) i pędem pojechałam na działkę- po pierwsze sadzić drobniejsze rzeczy, po drugie sprzedać przyczepę.. Jeszcze w ogrodniczym odebrałam tel od kupca, że troszkę się spóźni..
O 16 cos mnie tknęło, że jakoś nie ma znaku życia od mojego sponsora ogrodniczego- dzwonię się dopytać, o której ma szanse dojechać na działkę- a on mi mówi, że przemyślał sprawę i jednak przyczepa jest za mała- dziekuje, rezygnuje z zakupu!!
Wyobraź sobie moją minę..

Na rozweselenie dodam, że wszystkie rośliny pięknie się przyjęły- wszystko, co mam na zdjęciach z 2011r to te z przyczepowej inwestycji.. Mąż sprawę przyjął zaskakująco spokojnie, biorąc pod uwagę stan naszej skarbonki- chyba ulitował się widząc moją rozpacz..