Ach... zapuściłam wielokąty... za grosz przyzwoitości
Inna rzecz, że ostatnio mam nadmiar czasu w pracy... więc w domu mnie już nie ciągnie do komputera...
Zresztą... mam czym zająć myśli... starsze dziecię po raz pierwszy od baaardzo dawna nie podołało samo przeziębieniu i niestety gorączkuje

więc przymusowo siedzi w domu...
Na domiar złego, pojawiła się swędzaca wysypka - podejrzewam reakcję skórną albo na samą gorączkę, albo na ibuprofen...
Profilaktycznie przeszłam na leki z paracetamolem... ale te z kolei nie działaja przeciwzapalnie... tak źle i tak niedobrze...
Poza tym... wzięło mnie na zmiany w mieszkaniu... farby, pędzle, różne takie...
Póki pogoda sprzyja, swoją potrzebę zmian realizuję w ogródku... a teraz... strach się bać
Oczywiście rodzi to wiele frustracji... kiedy na przykład pani w sklepie pewnej znanej sieci budowlanej na P.

oznajmia, że nie może zapalić lampy wiszącej na ekspozycji... bo nie ma stosownych uprawnień
A ja nie chcę kupować kota w worku... zwłaszcza, że akurat w tej lampie, efekt nie był oczywisty...
Mogę sobie w domu wypróbować... a pewnie! Tyle tylko, że zwrócić mogę tylko towar oryginalnie zapakowany... a nikt nie uzna reklamacji, spowodowanej tym, że nie podoba mi się sposób świecenia lampy
Tyle off-u...
Dorko,
Agnieszko... co będzie z naszymi różami... zobaczymy po zimie
Moja jedyna pienna rośnie w gruncie, więc donica odpada... zresztą garaż mam wolnostojący i zimny...
100krociu... bez obaw, wprawdzie rzeszowska Bonica poniosła ubiegłej zimy stratę w postaci jednej przemarzniętej gałęzi i trochę jej to zaburzyło równowagę korony, ale poza tym, zdrowa jak rydz...
Poległa jej równolatka... ukryta pod tajemniczą nazwą "biało - czerwona"
I mam, nie mniej tajemniczą "różową"...
Jadziu... grunt to optymizm!
Elu... nie zaryzykuję... po pierwsze dlatego, że pień mógłby tego nie znieść z godnością

po drugie: naokoło mam nasadzenia... trudno by było...
Olu... już kończymy...
Alebciu... nie wiedziałam, że takiej zbrodni się dopuściłaś
Zdjęcie zrobione "w toku prac"... kiedy jeszcze nie wiedziałm ile której ziemi mi zostanie i czym bedę sypać na wierzch
Aneta... fasolnikom dam podeschnąć... zobaczymy... w razie czego... nasionka nie były drogie
Iwa... trawisko?!

Rozumiem, że to przez analogię do hostowiska?
Co do lokalizacji... hmmm... najoględniej rzecz ujmując - za domkiem narzędziowym, koło choiny kanadyjskiej... pamiętasz? Idąc od głównej części nowego fragmentu - po prawej... dokładnie rozciaga się pomiędzy "plecami" szopki a siatką ograniczajacą ogród od strony dróżki...
Uruchom wyobraźnię
Mimikę mi karygodnie ograniczają... ciąg dalszy nastąpi zatem...
-- Pn 17 paź 2011 08:54 --
Zdjęcia już mało aktualne... dwie noce z lekkim przymrozkiem zrobiły swoje... na dodatek liście solidnie przysypały ziemię... sumak nie zdążył poczerwienieć tej jesieni...
