
Balcony garden - dianek
- iwa27
- 1000p
- Posty: 2456
- Od: 19 maja 2009, o 07:59
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: Nowy Las k. Głuchołaz
Dianku mam ten sam wrzos i też nie znam nazwy. Moje wrzosowisko przeżyło metamorfozę
przybyło mu lokatorów

Życie jest jak bajka, nie ważne żeby było długie, ale ważne żeby było ciekawe
Mój kawałek świata.
część 3
Mój kawałek świata.
część 3
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
odbierz odpowiedź bo podesłałam ci już ;)
(sprawdź czy nie masz przepełnionej skrzynki PW)
(sprawdź czy nie masz przepełnionej skrzynki PW)
Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
Dianku, jak będziesz miała chwilę to zajrzyj do mnie... opisałam plan nasadzeń wokół naszego "kontrowersyjnego"
i Twoje fachowe oko i cenne uwagi byłyby mile widziane 
pozdrawiam


pozdrawiam

muszę się tyyyle nauczyć jeszcze...
moje zmagania: http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=26564
moje zmagania: http://forumogrodnicze.info/viewtopic.php?t=26564
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
cześć i czołem ^^
zniknęłam na trochę :P praca, urlopy i trochę innych życiowych szaleństw odcięło mi forum na jakiś czas ;)
jak to w wakacje ;)
a raporcik z wakacji zaraz będzie
tylko fotki muszę przesegregować i powrzucać wam tutaj
a i ogrodowo i górsko będzie
przy okazji dziękuje moim forumowym pracodawcom, którzy zleceniami bardzo wspomogli moje wakacje i wakacyjne spełnienie marzeń ;)
zniknęłam na trochę :P praca, urlopy i trochę innych życiowych szaleństw odcięło mi forum na jakiś czas ;)
jak to w wakacje ;)
a raporcik z wakacji zaraz będzie

a i ogrodowo i górsko będzie

przy okazji dziękuje moim forumowym pracodawcom, którzy zleceniami bardzo wspomogli moje wakacje i wakacyjne spełnienie marzeń ;)
Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
Wakacje zaczęły się dość pracowicie ;)
Lipcowy wypad do Gorczańskiej Chaty (sezonowe schronisko górskie) -która w lipcu była jeszcze bez dachu (porządki po byłym właścicielu)

a okolice nawet podczas kiepskiej pogody zachęcają

do wycieczek oczywiście

na chatce urzędują górskie koty (dwa małe z mamuśką, obecnie już nieco podrosły ;))

a remonty łatwe nie były - chłopaki wskakują w uprzęże

i (jak demonstruje mój M.) wbijają gwoździe modląc się w duchu by to nie był ten ostatni - do trumny ;)

Lipcowy wypad do Gorczańskiej Chaty (sezonowe schronisko górskie) -która w lipcu była jeszcze bez dachu (porządki po byłym właścicielu)


a okolice nawet podczas kiepskiej pogody zachęcają



do wycieczek oczywiście



na chatce urzędują górskie koty (dwa małe z mamuśką, obecnie już nieco podrosły ;))


a remonty łatwe nie były - chłopaki wskakują w uprzęże


i (jak demonstruje mój M.) wbijają gwoździe modląc się w duchu by to nie był ten ostatni - do trumny ;)


Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
po krótkiej przerwie na prace w Krakowie wyskoczyliśmy sobie na dłużej do Gorczańskiej - tym razem jako obsługa schroniska 
eh jak nieziemsko było chatkować przez ten tydzień ^^
a zaczęło się jeszcze od wolnego dnia i wypadu na wschód słońca
nad Gorcami słonko wschodzi tak:

a podczas takiego poranka nawet można spotkać pasącego się nocnego potwora ;)

aczkolwiek groźny nie jest więc dalej spokojnie możemy podziwiać gorczańskie wstające słońce (choć schowało się w chmurkach)

i Tatry tez jakieś niemrawe...

aczkolwiek brak widoczków i średnią pogodę wynagrodzili nam ludzie których poznaliśmy chatkując, a trochę się ich zebrało, i zapewne nie jeden wyjazd jeszcze razem sobie zaserwujemy
po kilku dniach pogoda się nieco poprawiła, zrobiliśmy sobie więc małą wycieczkę z Gorczańskiej Chaty przez Przysłop na Gorc

a co ciekawego po drodze ?
usychające świerki na Gorcu (czyżbyśmy mieli szczęście jeszcze zobaczyć powracającą rodzimą szatę roślinna tamtego miejsca ? buczyny i jarząba coraz więcej
)

niestety trzmiele ziemne sierpniowego urlopu nie miały.... ;)

natomiast gąsienice motyli jak najbardziej ;)

widoczek na Hale Gorcowe (po prawej na dole baza namiotowa)

a już bliżej chaty - hala Sołtysówka pod Kosarzyskami

a w miejscach tych chaszczy stały kiedyś szałasy... straszyły nocami, dawały cień za dnia... eh, a teraz tylko krzaki...

i bacówka na Kosarzyskach podupada...

A w chacie życie biegło bardzo przyjemnie ^^ sporo remontów, napraw etc.
a z zabawniejszych historii - chłopcy wyskoczyli do wsi naostrzyć siekiery...
na ostrzyli tak, że można było nimi chleb kroić !


na cienkie, ładne kromki !! siekiery były najostrzejszymi nożami na całej chacie ;)
a na skalniaku przy chacie pikne roślinki ^^
ktoś poznaje ?:>

a teraz :>

no i tyle jeśli chodzi o sierpień... trzeba było wracać, bo M. miał egzaminy a ja prace

eh jak nieziemsko było chatkować przez ten tydzień ^^
a zaczęło się jeszcze od wolnego dnia i wypadu na wschód słońca
nad Gorcami słonko wschodzi tak:

a podczas takiego poranka nawet można spotkać pasącego się nocnego potwora ;)

aczkolwiek groźny nie jest więc dalej spokojnie możemy podziwiać gorczańskie wstające słońce (choć schowało się w chmurkach)

i Tatry tez jakieś niemrawe...

aczkolwiek brak widoczków i średnią pogodę wynagrodzili nam ludzie których poznaliśmy chatkując, a trochę się ich zebrało, i zapewne nie jeden wyjazd jeszcze razem sobie zaserwujemy

po kilku dniach pogoda się nieco poprawiła, zrobiliśmy sobie więc małą wycieczkę z Gorczańskiej Chaty przez Przysłop na Gorc

a co ciekawego po drodze ?
usychające świerki na Gorcu (czyżbyśmy mieli szczęście jeszcze zobaczyć powracającą rodzimą szatę roślinna tamtego miejsca ? buczyny i jarząba coraz więcej


niestety trzmiele ziemne sierpniowego urlopu nie miały.... ;)

natomiast gąsienice motyli jak najbardziej ;)

widoczek na Hale Gorcowe (po prawej na dole baza namiotowa)

a już bliżej chaty - hala Sołtysówka pod Kosarzyskami

a w miejscach tych chaszczy stały kiedyś szałasy... straszyły nocami, dawały cień za dnia... eh, a teraz tylko krzaki...

i bacówka na Kosarzyskach podupada...

A w chacie życie biegło bardzo przyjemnie ^^ sporo remontów, napraw etc.
a z zabawniejszych historii - chłopcy wyskoczyli do wsi naostrzyć siekiery...
na ostrzyli tak, że można było nimi chleb kroić !


na cienkie, ładne kromki !! siekiery były najostrzejszymi nożami na całej chacie ;)
a na skalniaku przy chacie pikne roślinki ^^
ktoś poznaje ?:>

a teraz :>

no i tyle jeśli chodzi o sierpień... trzeba było wracać, bo M. miał egzaminy a ja prace

Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
w połowie września znów zrobiliśmy sobie urlopik
tym razem 2 tygodnie relaksu ^^
oczywiście aktywnego relaksu bo leżenia do góry brzuchami i obrastania w tłuszcz nie tolerujemy ;)
wróciliśmy w jesienne Gorce znów posiedzieć na Gorczańskiej
a Gorce przywitały nas już lekkimi odcieniami żółci i czerwieni

choć przy samej chatce nadal zielono

paralotnie na niebie

i chatkowi wczytani w Dragonlance ;)

jeśli chodzi o innych mieszkańców chatki, to kocur nieco podrósł

a jego ulubionym przysmakiem jak przystało na górskiego kota jest oscypek ;)
do chatki często zaglądają również motyle

a samo wnętrze chatki prezentuje się mniej więcej tak:


a chatkowało się standardowo - remontowo, sprzątająco i relaksująco
oddelegowani zostaliśmy nawet na przybicie nowych tabliczek na szlaku
po drodze oczywiście były dłuuuugie przerwy na zabawy nowym aparatem ^^
i tak się udało złapać np kwiaty świetlika (o ile się nie mylę)

nieco mchu


no i jakiegoś pana szukającego miejsca na tabliczkę ;)

piknieśmy przybili

a z Polany Bieniowe widoczki przyjemniutkie, choć Taterki wycięła kiepska widoczność


a po prawej i lewej stronie poziomki, jagody, maliny, jeżyny... mniam ;)

na sołtysówce przywitały nas krowy które również spędzały jak widać miły urlop w górach ;)

był czas i na sesje koników polnych


i innych robaczków w jałowcu ;)

ale i przyszedł czas wyjeżdżać
ciemnom nocom wstaliśmy
znalazło się 5 minut na podziwianie wschodu słońca z okna chatki

o 7 rano zamknęliśmy chatę (bo poza sezonem czynna tylko w weekendy)
i spakowawszy sie w autko ruszyliśmy przez przełęcz Knurowską ku Tatrom
a na przełęczy przywitał nas jeden z piękniejszych widoków jaki w górach można spotkać
cała dolina we mgle, a nad nią tylko my i Tatry...



szczęśliwie w promieniach porannego słońca ruszyliśmy na południe


oczywiście aktywnego relaksu bo leżenia do góry brzuchami i obrastania w tłuszcz nie tolerujemy ;)
wróciliśmy w jesienne Gorce znów posiedzieć na Gorczańskiej
a Gorce przywitały nas już lekkimi odcieniami żółci i czerwieni

choć przy samej chatce nadal zielono

paralotnie na niebie

i chatkowi wczytani w Dragonlance ;)

jeśli chodzi o innych mieszkańców chatki, to kocur nieco podrósł

a jego ulubionym przysmakiem jak przystało na górskiego kota jest oscypek ;)
do chatki często zaglądają również motyle

a samo wnętrze chatki prezentuje się mniej więcej tak:


a chatkowało się standardowo - remontowo, sprzątająco i relaksująco

oddelegowani zostaliśmy nawet na przybicie nowych tabliczek na szlaku
po drodze oczywiście były dłuuuugie przerwy na zabawy nowym aparatem ^^
i tak się udało złapać np kwiaty świetlika (o ile się nie mylę)

nieco mchu


no i jakiegoś pana szukającego miejsca na tabliczkę ;)

piknieśmy przybili


a z Polany Bieniowe widoczki przyjemniutkie, choć Taterki wycięła kiepska widoczność



a po prawej i lewej stronie poziomki, jagody, maliny, jeżyny... mniam ;)

na sołtysówce przywitały nas krowy które również spędzały jak widać miły urlop w górach ;)

był czas i na sesje koników polnych


i innych robaczków w jałowcu ;)

ale i przyszedł czas wyjeżdżać

ciemnom nocom wstaliśmy
znalazło się 5 minut na podziwianie wschodu słońca z okna chatki

o 7 rano zamknęliśmy chatę (bo poza sezonem czynna tylko w weekendy)
i spakowawszy sie w autko ruszyliśmy przez przełęcz Knurowską ku Tatrom
a na przełęczy przywitał nas jeden z piękniejszych widoków jaki w górach można spotkać
cała dolina we mgle, a nad nią tylko my i Tatry...



szczęśliwie w promieniach porannego słońca ruszyliśmy na południe


Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
do Zakopanego dotoczyliśmy się bezproblemowo, ulokowaliśmy się u kumpla mojego M. (prowadzą noclegi) i ruszyliśmy piechotką na Gubałówkę zahaczając po drodze o kilka sklepów
na Gubałówce oczywiście uciekliśmy czym prędzej z linii budek na pobliską polankę (w stronę Kotelnicy) gdzie przez 3h się piknikowaliśmy i opalaliśmy ;)
widoczki były przepyszne mimo średniej widoczności

później się spacerkowaliśmy kolejne 2h z przerwami na fotki


i jedzonko, które o dziwo było znacznie tańsze niż w Krakowie !! (piwo 30% tańsze, obiady 40-50% tańsze a porcje o 10-15% większe !!)
normalnie mnie zatkało... i to na górze na Gubałówce ! w sezonie :/ eh... nie lubię Krakowa :P
niestety już na Gubałówce odezwało się moje kontuzjowane kolano :/ następnego dnia było znacznie gorzej, więc zrobiliśmy sobie dzień przerwy (poza tym padało)
a kolejnego dnia, z rana, w deszczu ambitnie ruszyliśmy w stronę Kuźnic
niespodziewanie na niebieskim szlaku w stronę Murowańca, ok 20 min od wyjścia z Kuźnic spotkaliśmy... niedźwiadka który siedząc na szlaku grzebał sobie w krzakach
z moim wielkim strachem (mam niedźwiedziofobie :P) i Marcinowym żalem straconej wycieczki zaczęliśmy schodzić w dól nie rzucając się w oczy miśkowi
aczkolwiek po 5 minutach schodzenia spotkaliśmy trójkę turystów (3 dorodnych, wielkich chłopów lekko po czterdziestce którzy misia się nie bali w przeciwieństwie do mnie)
postanowiliśmy więc ruszyć grupą (niedźwiedzie nie podchodzą do większej ilości ludzi i raczej boją się głośnego tupania)
przeszliśmy spokojnie nie widząc niedźwiadka, choć czując iż kręci się gdzieś w miejscu gdzie go spotkaliśmy (zapewne jak to niedźwiedź schował się w krzakach i sobie nas obserwował)
dalej szło się już bez przygód, nawet kolano nie dawało o sobie znać
po wyjściu na pierwsze szczyty nadal było dość zimno i mrocznie, ale już bezdeszczowo

a sama Hala Gąsienicowa witała raczej pustkami

a niebo było jedną wielką białą plamą szybko pędzących chmur..



Niestety na płaskim coś się zaczęło odzywać kolano
odpuściliśmy więc początkowy plan wejścia na Kościelec (na szczytach błyszczał pierwszy lód i śnieg)
i wyjścia przez przeł. Świnicką na Kasprowy (granią)
skracając drogę i wychodząc łagodniejszym szlakiem na przeł. Liliowe
po chwili chmury zaczęły się podnosić rzucając na zbocza nieco jesiennego słońca


był to jednak chwilowy przejaw łaskawości Matki Natury i chmury szybko wróciły
wróciły i zwierzątkowe przygody
na zielonym szlaku, pod samą granią spotkaliśmy... stado 12 kozic (dorosłe z młodymi)
były bardzo blisko, część przyglądała nam się z zaciekawieniem

a część miała nasz w "tyle" i zajadała się ostatnimi w miarę świeżymi źdźbłami trawy

a na samej grani wiaaaaało i było w okolicach zera


nam to nie przeszkadzało, wskoczyliśmy w czapki, rękawiczki, dodatkowe polary i chusty
natomiast ludzie którzy wyjechali kolejką na Kasprowy i postanowili wyskoczyć na Beskid w samych bluzach zapewne nieźle się pochorowali (temp. odczuwalna była w okolicach -5 stopni)

niestety przy zejściu z Beskidu się okazało że moje kolano totalnie odmawia posłuszeństwa przy zejściu
spokojnie więc zeszliśmy sobie do Kasprowego, posiedzieliśmy godzinkę przy ciepłej herbatce z termosu oglądając śmiesznych turystów wychodzących z kolejki, wsiedliśmy do wagonika i zjechaliśmy do zakopanego żegnając się z tatrami
następnego dnia zebraliśmy bambetle i podjechaliśmy w Beskid - do teściów
na Gubałówce oczywiście uciekliśmy czym prędzej z linii budek na pobliską polankę (w stronę Kotelnicy) gdzie przez 3h się piknikowaliśmy i opalaliśmy ;)
widoczki były przepyszne mimo średniej widoczności

później się spacerkowaliśmy kolejne 2h z przerwami na fotki


i jedzonko, które o dziwo było znacznie tańsze niż w Krakowie !! (piwo 30% tańsze, obiady 40-50% tańsze a porcje o 10-15% większe !!)
normalnie mnie zatkało... i to na górze na Gubałówce ! w sezonie :/ eh... nie lubię Krakowa :P
niestety już na Gubałówce odezwało się moje kontuzjowane kolano :/ następnego dnia było znacznie gorzej, więc zrobiliśmy sobie dzień przerwy (poza tym padało)
a kolejnego dnia, z rana, w deszczu ambitnie ruszyliśmy w stronę Kuźnic
niespodziewanie na niebieskim szlaku w stronę Murowańca, ok 20 min od wyjścia z Kuźnic spotkaliśmy... niedźwiadka który siedząc na szlaku grzebał sobie w krzakach



z moim wielkim strachem (mam niedźwiedziofobie :P) i Marcinowym żalem straconej wycieczki zaczęliśmy schodzić w dól nie rzucając się w oczy miśkowi
aczkolwiek po 5 minutach schodzenia spotkaliśmy trójkę turystów (3 dorodnych, wielkich chłopów lekko po czterdziestce którzy misia się nie bali w przeciwieństwie do mnie)
postanowiliśmy więc ruszyć grupą (niedźwiedzie nie podchodzą do większej ilości ludzi i raczej boją się głośnego tupania)
przeszliśmy spokojnie nie widząc niedźwiadka, choć czując iż kręci się gdzieś w miejscu gdzie go spotkaliśmy (zapewne jak to niedźwiedź schował się w krzakach i sobie nas obserwował)
dalej szło się już bez przygód, nawet kolano nie dawało o sobie znać

po wyjściu na pierwsze szczyty nadal było dość zimno i mrocznie, ale już bezdeszczowo

a sama Hala Gąsienicowa witała raczej pustkami

a niebo było jedną wielką białą plamą szybko pędzących chmur..



Niestety na płaskim coś się zaczęło odzywać kolano

odpuściliśmy więc początkowy plan wejścia na Kościelec (na szczytach błyszczał pierwszy lód i śnieg)
i wyjścia przez przeł. Świnicką na Kasprowy (granią)
skracając drogę i wychodząc łagodniejszym szlakiem na przeł. Liliowe
po chwili chmury zaczęły się podnosić rzucając na zbocza nieco jesiennego słońca


był to jednak chwilowy przejaw łaskawości Matki Natury i chmury szybko wróciły
wróciły i zwierzątkowe przygody

na zielonym szlaku, pod samą granią spotkaliśmy... stado 12 kozic (dorosłe z młodymi)
były bardzo blisko, część przyglądała nam się z zaciekawieniem

a część miała nasz w "tyle" i zajadała się ostatnimi w miarę świeżymi źdźbłami trawy

a na samej grani wiaaaaało i było w okolicach zera


nam to nie przeszkadzało, wskoczyliśmy w czapki, rękawiczki, dodatkowe polary i chusty
natomiast ludzie którzy wyjechali kolejką na Kasprowy i postanowili wyskoczyć na Beskid w samych bluzach zapewne nieźle się pochorowali (temp. odczuwalna była w okolicach -5 stopni)

niestety przy zejściu z Beskidu się okazało że moje kolano totalnie odmawia posłuszeństwa przy zejściu

spokojnie więc zeszliśmy sobie do Kasprowego, posiedzieliśmy godzinkę przy ciepłej herbatce z termosu oglądając śmiesznych turystów wychodzących z kolejki, wsiedliśmy do wagonika i zjechaliśmy do zakopanego żegnając się z tatrami
następnego dnia zebraliśmy bambetle i podjechaliśmy w Beskid - do teściów

Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- dianek
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 894
- Od: 24 lip 2008, o 11:43
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Kraków
A u teściów spokojnie, wszystko rośnie jak szalone i powoli przechodzi w stan zimowego spoczynku
Irgi rosną jak na drożdżach

hortensja nawet przeżyła i powoli się przebarwia

[dla tych którzy nie wierzą że dzięki agrowłókninie nie ma chwastów - widzi ktoś gdzieś jakieś ? tak, jest parę sztuk mlecza, bo nie plewione od 2 miesięcy...]
azalia nabrała jesiennych kolorków

i leucothoe 'rainbow' jesiennie zachwyca


a to co za kwiatuchy ?:> ktoś poznaje ?:>


pszczółce się bardzo podobały ;)

a rozchodnik hiszpański to już w ogóle oszalał - zarósł pół skalniaka ;)

ktoś chce trochę ? odsprzedam chętnie ;)
Irgi rosną jak na drożdżach

hortensja nawet przeżyła i powoli się przebarwia

[dla tych którzy nie wierzą że dzięki agrowłókninie nie ma chwastów - widzi ktoś gdzieś jakieś ? tak, jest parę sztuk mlecza, bo nie plewione od 2 miesięcy...]
azalia nabrała jesiennych kolorków

i leucothoe 'rainbow' jesiennie zachwyca


a to co za kwiatuchy ?:> ktoś poznaje ?:>


pszczółce się bardzo podobały ;)

a rozchodnik hiszpański to już w ogóle oszalał - zarósł pół skalniaka ;)

ktoś chce trochę ? odsprzedam chętnie ;)
Pozdrawiam, Diana
Mój ogródek
Mój ogródek
- nocny_drwal
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1186
- Od: 16 lip 2009, o 09:56
- Lokalizacja: Kłodzko / Wrocław
- Kontakt:
- carterka
- 500p
- Posty: 815
- Od: 29 sie 2008, o 13:01
- Opryskiwacze MAROLEX: 1 szt.
- Lokalizacja: Karniowice koło Krakowa
- Kontakt:
Dzianek. Piękne zdjęcia
!!! Ogladając je można na chwile przenieść się do innego świata. Super.
Pozdrawiam
Carterka

Pozdrawiam
Carterka

Pozdrawiam Agata
mój wątek - Moja zieleń
mój wątek - Moja zieleń