Coś mnie tknęło, żeby się przejść koło jabłonek.
No i jedna obgryziona.

W jakim stopniu trudno powiedzieć,
ale odkopaliśmy trochę ziemię i nora jak fix pod drzewkiem.
Trutka podłożona. Dodam, że cały listopad i grudzień wykładałam trutkę. No, ale teren olbrzymi.
W każdym razie sprawdzałam miejsca i tam gdzie znikała, dokładałam.
Trzy razy na bank trafił się karczownik, bo trutkę wziął i zasklepił tunel. To właśnie one tak robią.
Podgryzione teraz zostało najładniejsze drzewko, już czteroletnie
