Witajcie!
Pogoda się dzisiaj zbiesiła i od południa słońce schowało się za chmury, a dodatkowo zaczął wiać silny zimny wiatr.
Trochę mnie przewiało i koniecznie chciałam wcześniej do ciepłego mieszkanka, ale nie było mi dane, bo M właśnie rozłożył sobie taką robotę, którą koniecznie chciał dokończyć. No to poszłam do sąsiadki na gorącą herbatkę i coś rozgrzewającego do niej.
Trochę jeszcze przesadzałam, trochę rozsadzałam w celu odmłodzenia i zupełnie nieoczekiwanie wygospodarowałam sporo wolnych miejscówek. Już kombinuję, co by tam pomieścić. Jednak co by to nie miało być, to dopiero wiosną, nie będę ryzykowała przed niewiadomym. Nie wiem bowiem, jaką zimę będę mieć w tym roku. Wiosenne nasadzenia pewniejsze. Między innymi już wiem, że dosadzę lilii, których nigdy więcej sadzić jesienią nie będę, zbyt dużo mi po zimie zniknęło.
Martusiu - jak zawsze jesteś niezwykle miła dla moich kwiatków, dziękuję.
Ten czerwony nachyłek jest w istocie różowy, znowu aparat zawinił.
Cebulki wsadziłam, myślałam, że już mam spokój, ale nic z tego.

Sąsiadka przyniosła mi kilkanaście cebulek różnych czosnków, trochę cebulic i tulipanów, które apiać musiałam sadzić. Coś tam jeszcze chciała mi wcisnąć, ale się nie dałam.
Cukru do dżemu pomidorowego dałam wg przepisu na opakowaniu dżemixu.
Słoneczko i ciepełko przygarniam z wdzięcznością,

oby już jutro dały o sobie znać.
Halszko - właśnie o takim ukorzenianiu osteospermum napisałam.

Poczytałam na ten temat u wujka G i ten sposób wydaje mi się najlepszy. Podobnie zresztą jak ukorzenianie pelargonii. A dzisiaj jeszcze przyszedł mi do głowy pomysł na ukorzenienie heliotropów.

Pobrałam sadzonki i będę eksperymentowała. A nuż (a widelec) się uda....
Dziękuję za miłe słowa na temat moich kwitnących,

a jeśli chodzi o pajączka, to sama jestem zszokowana.
Słoneczko przytulam,

to może jutro się pokaże...
Pozdrawiam wzajemnie.
Soniu - to już ostatni kwitnący tytoń. Najpóźniej się pokazał, najdłużej będzie kwitł. On się u mnie sam sieje, podobnie zresztą jak dziwaczek, który późno wschodzi i kwitnie wtedy, gdy większość roślin już śpi
Motylków znów bardzo dużo się pokazało, nawet pszczoły miodne jeszcze buszują w kwiatkach. Może tej prognozowanej wczesnej zimy jednak nie będzie...
Powidła robię ze śliwek zupełnie bez cukru, natomiast z brzoskwiń z cukrem, co mnie zawsze zadziwia, bo brzoskwinie mam nad wyraz słodkie, a powidła pozbawione cukru kwaśne jak ocet.
Nigdy nie robiłam powideł z dyni. Muszę w przyszłym sezonie o takich pomyśleć.
Bardzo dziękuje za dobre życzenia, które odwzajemniam.
Danusiu - coś mi jeszcze kwitnie, ale coraz mniej, toteż dopieszczam te ostatnie kwiatuszki, a osteospermum po prostu mnie zaszokowało.
Dżem z zielonych pomidorów już kiedyś robiłam, ale takim bardzo uciążliwym sposobem.

Trzy dni na to strawiłam, dlatego teraz poszłam na łatwiznę i nie żałuję. Ma taki sam smak, a i kolor zachował.

Jest zieloniutki, nie zbrązowiał.
Pozdrawiam cieplutko.
Jesień.
Przed działkową świetlicą.
Na mojej działeczce.
Ketmie syryjskie kończą kwitnienie. Pełnokwiatowe już zakończyły, mimo że mają jeszcze dużo pąków, których jakoś nie chcą rozwijać.
Heliotropowi zimno, pobrałam sadzonki - a nuż coś z tego będzie...
Powojnik NN szaleje, a kosmosy starają się mu dorównać.
Ponieważ jutro raczej działki nie odwiedzę, to trochę fotek zostawię, by mieć czym kolejnego posta urozmaicić.
Dzisiaj już życzę Wam
dobrej, spokojnej nocy i bardzo kolorowych snów.
