


Aniu Zielona - pogoda dopisała, prawda? Światło na tyle skąpe, że niebieskości prezentowały się uroczo, ale nie rozmyły się w błękicie deszczu. O jak ładnie się cieszysz z bodziszka do podziału

Dorotko - tulipany wykopywałam jak liście już były całkiem byle jakie. Bywało, że i w połowie czerwca zaczynałam tulipanowe wykopki. Teraz to chyba już trzeba by wyciągać, po przy deszczach liście zaczęły obgniwać. Cebulom się to nie spodoba, oj nie. Próbowałam rozdzielić kolory w tamtym roku i wyszedł jeszcze większy galimatias. A jeszcze te przeoczone cebule, które sprytnie chowały się przed łopatką... W tym roku nie będę ich ruszała. Nie mam siły ani koncepcji co z nimi zrobić. Zobaczę co one zrobią w przyszłym roku. Zabrać tulipany z trasy psich biegów planujesz, a ja się dziwię, że jest co zabierać

Magduś - nie widzisz Cebulicy. I nie zobaczysz jej u mnie (jak na razie). Zobaczyłaś szafirka armeńskiego. A to co miało koło siebie kawałek tabliczki świadczącej o byciu cebulicą to jak dwa razy dwa wyrosło na kamasję. Też ładna. Zagadka Twojej cebulicy nadal owiana mgłą tajemnicy.
Aniu Różana - taka pochwała


Nelu - no jest grzyb, ja go widzę



Eluś - takie, takie właśnie się przyplątało. Myślałam, że to może z braku przewiewu, ale dziś spętałam ostróżkę, która zjadła lilie i... były nietknięte

No to pogadałam. Muszę sprzątnąć kuchnię, bo straszne pobojowisko. Chyba jeszcze od śniadania... a doszedł obiad i kolacja już była
