@ Sweety ? Wiesz, jak się jest indywidualistą, to zazwyczaj wychodzi się z założenia, że prawdziwi przyjaciele zaakceptują Cię takiego/taką, jakim/jaką jesteś, a fałszywych przyjaciół to człowiekowi do szczęścia nie potrzeba.

Żonę pozdrowię. A złotokap już wkopany... Nawet się cieszę, że lubi gleby ubogie i wapienne, bo jakieś pół metra pod warstwą ziemiopodobną mam u siebie kredową glinkę... Porcelanę by z tego można robić, takie to białe... A ile w tym kawałków kredy, którą nawet daje się pisać (testowałem ? i do ostatniego deszczu mój chodnik zdobiła inskrypcja ?d**a Jaś poszedł kraść?

? szczęśliwie sąsiedzi nie mówią po polsku)...
@ Julka ? W sumie to współczuję ? bo wiem, jak takie koncerty, na które niekoniecznie ma się ochotę, mogą być uciążliwe... Tam, gdzie mieszkałem poprzednio, sąsiednie miasto sobie urządzało raz do roku w czerwcu jakieś swoje święto i też był koncert na całego do późnej nocy... I ani spać, ani odpocząć, nic, tylko słuchać tego hałasu...
@ Karo ? Moje wilce dziękują za uznanie. Przynajmniej ktoś je docenił (nawet jeśli nie był to ich właściciel ? który spodziewał się nieco większej różnorodności barw). Tak czy siak regularnie wypadam do ogrodu w samym szlafroku z aparatem w dłoni.

Co do fotek z perspektywy ? no wklejałem już stan pierwotny ogrodu, potem pierwszą grządkę, obecnie jedyne, co się zmieniło, to pergola (wraz z powojnikami, które z donicy przeniosły się wreszcie do gruntu) plus złotokap... No i druga grządka ? z liliami i irysami... Jak chcesz, to spróbuję to obfocić... Co do kaczorka i jego kompanów ? odwiedziliśmy ich dzisiaj ponownie. Dziadzio był już w ewidentnie lepszej formie ? bo choć cały czas widać było, że jest stary i ma problemy z poruszaniem się ? przynajmniej się tak nagminnie nie wywracał, choć poruszał się raczej niepewnie... Odkryliśmy też inną kaczkę inwalidkę ? brakuje jej kawałka dzioba i lewego oka ? aczkolwiek z tego, co zaobserwowałem, w zdobywaniu żarcia jest o wiele sprytniejsza niż jej pełnosprawni koledzy... Aż się wierzyć nie chciało... Poza tym napatrzyliśmy się na zaloty kaczek piżmowych, kopulację kaczek piżmowych (po wszystkim kaczka baaardzo długo się kąpała, podczas gdy kaczor poszedł jeść

), a nawet zapasy samców (imponujące ? wskoczyły do wody i okładały się skrzydłami, próbując unieruchomić przeciwnika ? w końcu jednemu z nich udało się przytrzasnąć szyję drugiego pod skrzydłem tak, że łeb pokonanego kaczora wystawał koło kupra zwycięzcy ? i trzymał go tak długo, aż tamten pogodził się ze swoją porażką i przestał się szarpać)... Już się nie mogę doczekać własnych kaczek.

Nawet jeśli jeszcze trochę czasu musi upłynąć (musimy odłożyć trochę kasy na zbudowanie zagrody, oczka wodnego, etc.). A co do psa ? nie, dziękuję, kaczki mi wystarczą.
A poniżej ostatnie kwitnienia ? pierwszy różowy wilec tego sezonu, jeden z ostatnich maków lekarskich (część już po prostu przekwitła, część poniszczyły burze, a część zniszczył mączniak) oraz pierwsza driakiew purpurowa.
Pozdrawiam!
LOKI