Fabi, wiosenka w koszyczkach piękna

Aż jestem zła, bo nie mogę nic podobnego postawić przed domem-a tak by sie chciało. Jak już to donicę, dużą i ciężką-najlepiej betonową

bo plastikową też próbuje gryźć i są ślady zębów.... a chciałoby sie coś lekkiego...
Pies w sumie bez zmian, podchodzi jak daję mu jeść. W dzień sypie karmę,zmieniam wodę , to nawet z budy nie wyjdzie. Wieczorem jak biega luzem to podchodzi do mnie, ale jak jestem z dzieckiem, to podbiegnie na chwilę, powącha małego i ucieka. Dzikus. I nie wiem co mam robić. Jak wchodzi za tuje- wołam,żeby wyszedł, to się patrzy i sie nie ruszy nawet.Jak podejdę do niego, to idzie do mnie, nie patrzy,że depcze róże, przeciska się obok azalii

Mówię,że nie wolno, okazuję niezadowolenie, a on cały czas merda ogonem i stoi albo pcha się tędy, gdzie najwięcej do łamania krzewów... Nie wiem,czy on jest głupi czy trudno przyswaja wiedzę,a może nie umiem zupełnie mu wytłumaczyć o co mi chodzi. Poprzedni pies, jak tylko otworzyłam okno-jak go zobaczyłam za tujami, to od razu uciekał. A chcąc wejść za tuje co raz zerkał na dom,czy mnie gdzieś nie ma, bo wiedział,że będę niezadowolona.
Brakuje mi czasu na zajęcie sie porządne psem. A moze nie mam zupełnie do tego drygu, ale poprzedni pies -mieszaniec był bardziej wg mnie rozgarnięty.
