Witajcie!
Pojechałam dzisiaj na działkę z pełną torbą cebulek lilii. Było jednak tak zimno i mokro, że nawet jednej nie wsadziłam do gruntu. Trochę tylko powalczyłam z chwastami, ręce w rękawiczkach mi zmarzły, zatem lilie zostawiłam w altanie i uciekłam do cieplutkiego mieszkania razem z kotą, której też niezbyt się dzisiaj działka podobała. Łaziła za mną w oczekiwaniu na powrót do domu, gdzie natychmiast zagrzebała się pod kocem i śpi. Raz tylko wyszła pojeść.
Jak widać na załączonych obrazkach, rabatki wypielone, ale ścieżki między nimi wołają o pomstę do nieba.
Soniu - to jest też moja ukochana magnolia. Dzisiaj już cała ukwiecona. Pięknie się prezentuje.
A jej kwiatuszki są prześliczne.
Co do hiacyntów, to sadziłam po trzy obok siebie, a w wielu miejscach kwitną pojedynczo.

Podejrzewam zgniliznę cebulek, ale na razie nie zaglądam, poczekam na zakończenie kwitnienia. One chyba rzeczywiście wymagają dobrego podłoża, a jesienią dodatkowo rozrzuciłam gołębi nawóz na wszystkie rabaty. Co prawda, najlepiej udał się mech,

z którym walczyłam zawzięcie, ale roślinki też jakby zmężniały.
Misia w ogóle nie toleruje obcych, jedynie na płockiego syna nie syczy, bo częściej go widuje, ale i tak omija go szerokim łukiem.
Dzękuję za słoneczko,

może posłucha i pokaże swoje złociste oblicze...
Jagi - a kto powiedział, że zawsze i wszędzie ma być sprawiedliwie?
Jaguś, dlaczego prymulki więzisz w "kaplicy"? One najlepiej czują się na otwartej przestrzeni.
Jeśli zostało Ci nasion orlai, to wysiej je teraz do gruntu, a jeżeli już nie masz, to napisz, a wyślę Ci dorodne sadzonki, którym później pozwolisz się rozsiać, a już z roku na rok będziesz miała własne.
Podobno małe jest piękne, zatem staram się jak mogę, by sprostać tej opinii. Wprawdzie nie zawsze mi się to udaje, a ja i tak z uporem godnym lepszej sprawy dosadzam, dosiewam, przesadzam, rozsadzam...
Buziaki odwzajemniam

i cieplutko pozdrawiam.
Martusiu - w tym roku, niestety, ząbkowane nie kwitną ładnie.

Przede wszystkim kwiatki osadzone mają na wyjątkowo niskich łodyżkach i mało jest tych kul kwiatowych.

Mimo wszystko cieszę się, że w ogóle zakwitły, bo przecież mogły zgnić.
Do sąsiadki przychodzi jej wychowanica z własnym kotkiem, który spaceruje sobie u nas po holu i nikt ani nic mu nie wadzi.

Miśka wypuszczona na hol ucieka przy każdym głośniejszym dźwięku czy obecności kogoś z sąsiedztwa.
Obie moje magnolie przeczekały przymrozki opatulone futerkiem, teraz kolejno pokazują się z tej najpiękniejszej strony.
Przytulam słoneczko z Twojego życzenia,

to może zechce zaświecić. Dziękuję i Tobie również życzę jego cieplutkich promieni.
Iguniu - Przyzwyczaisz się i Ty, kochana, gdy któryś raz z kolei taka sytuacja zaistnieje.
Bywało na początku mojego działkowania, ze płakałam nad każdą straconą roślinką. Teraz już mam na to lekarstwo pt. "Nie będzie ta, to będzie inna".

Szkoda łez i nerwów.
Trochę bieli mam na rabatach, aczkolwiek niezbyt dużo, a to taki ładny kolor, czyściutki.
Orlaję od Ciebie wysieje właśnie nieco później na późniejsze kwitnienie.
Na ketmie poczekaj, uzbrajając się w dużą dozę cierpliwości. Z całą pewnością żyje i powinna zakwitnąć, przynajmniej ta najstarsza.
Dobrej nocki.
