nena08, ja sadzę teraz róże głębiej niż kiedyś, bo tak uczą hodowcy róż w szkółkach. Co jakiś czas zmienia się szkoła sadzenia róż, ale tak na logikę to głębsze sadzenie daje lepszą ochronę przed mrozem i przed wysychaniem. Może inaczej jest na glebach gliniastych, bo kiedy po deszczu tworzą się wokół krzaczka zastoiny wody, nie wpływa to korzystnie na róże. A dlaczego twoje doświadczenia z głębszym sadzeniem nie są dobre?
Ewazawady, oj, jak dobrze, że wróciłaś na
tryb jawny obecności w moim wąteczku. Cieszę się.

Kopczykowanie korą to fajny sposób, bo wiosną masz już częściowo wyściółkowaną rabatę. Ja jakoś tak przywykłam do myśli, że mamy łagodne zimy, że nie wyobrażam sobie siarczystych mrozów. Ale może faktycznie trzeba by się na luty zaopatrzyć w środki ratunkowe dla róż, tak jak ty jako osoba zapobiegliwa, uczyniłaś.
Nifredil, ja kiedyś preferowałam tonację różową-białą, jeśli chodzi o róże. Zupełnie nie wyobrażałam sobie, żeby mieć na rabatach jakieś żółtasy. No a tutaj, popatrz, zmieniło mi się. I dlatego zamarzyłam o takiej wesołej różanej gromadce na jednej z rabat. Tak samo jak ty nie lubię wyrzucać roślin i przesadzam wciąż na nowe miejsca, poszukując najlepszego. Czasem mi się udaje i róża staje się całkowicie inna po takiej przeprowadzce. trudno uwierzyć, jak wpływ ma stanowisko na kwitnienie.
Nena08 i
Ewazawady, a ja przeczytałam, że mit o zakwaszaniu ziemi przez korę jest fałszywy. Jeśli kora jest przekompostowana, to wcale nie zakwasza i stanowi znakomitą ściółkę. Tak mówią hodowcy.
Leszczyna, no ciekawe, ciekawe, jaką trawkę kupisz. Ale moja rada jest taka, żebyś już jej nie wyjmowała z doniczki, lecz na zimę zadołowała tę doniczkę w ziemi. Posadzisz sobie do gruntu dopiero na wiosnę.
Annes77, no musiałam koniecznie mieć choć kawałek ładnego trawniczka. Ale czy będzie ładny, to nie wiadomo, bo jednak będzie się znajdował pod dębem, a wiadomo jak trawa rośnie pod drzewami
Marzena77, każdego namawiam, żeby posadził sobie kilka traw w ogrodzie. O tej porze są niezastąpione. Ale latem też pięknie wyglądają ich zieloniutkie kępy.
Aneczka, no kurcze, ciepło jakoś się w tym listopadzie zrobiło! A ja specjalnie zwlekałam z jesiennym sadzeniem, żeby nie było za wcześnie. Kiedyś to na Wszystkich Świętych śnieg leżał na grobach, a gdy się postawiło chryzantemy, to na drugi dzień już były zmarznięte. No ale może znów zima będzie łagodna.
Dorcia7, brzózki płaczące uwielbiam. Mam trzy w różnych miejscach.
Fiskomp, no niestety brzózki i brzozy mają płytki system korzeniowy i wypijają, co się tylko da. Ja bym mimo to chciała mieć u siebie brzozy zamiast dębów. Po prostu kocham te drzewa. Są takie koronkowe, delikatne.
Co do nornic to bardzo Ci współczuję. Ja nigdy nie miałam ani jednej. Okropne stworzenia, można się chyba załamać, gdy widzi się szkody, jakie one wyrządzają.

I to zdaje się, nie ma na nie skutecznych sposobów
