Kochani
Byłam zajęta i trochę zaniedbałam F.O.
Lodziu
U nas susza praktycznie od kwietnia, na polach nieurodzaj.
Na szczęście Opatrzność się zlitowała nad naszym losem i padało porządnie trzy dni.
Trochę przypaćkało ogród i zmarnowało sporo floksianych kwiatków, ale podlało na zapas i dało nam odpocząć od biegania z konewkami.
Lubię podlewać bo mam wtedy bliski kontakt z każdą roślinką, ale zdrówko mi nie pozwala na taki codzienny wysiłek. Teren do obsługi mamy bardzo duży.
Najwięcej pracy jest w warzywnikach.
Marysiu
Tak ,jak Lodzi pisałam cieszę się z darmowego podlewania.
Grzechem było by narzekać.
Martwię się za to podobnie ,jak i Ty o los pomidorów.
Standardowo staram się wszystkie chować i przykrywać, ale wiadomo ,że nie zawsze zdążę.
Szklarnia tąpnęła pod ciężarem wody i Z. musiał kolejny stempel stawić.
Ciekawostką jest to,że jeden z batatów raczył wykiełkować

Ale ma gościu refleks.
Ciekawe ,czy coś zdąży urosnąć do zjedzenia.
Ślimaki pałaszują nawet lawendę i boczniaki
To u nas uprawa na słomie nie ma racji bytu.
U nas też obślizglaki urosły, trochę odpuściłam zbieranie , ale po fali opadów znów żerują.
Na dodatek krecio szaleje i pruje moje rustykalne nasadzenia. Jakiś entelegentny okaz się trafił.
Wybaczyłam Rodzicielowi zdruzgotanie i tak zmurszałej ławki. Tato jest schorowany.
Krysiu
Cieszymy się ,że nie jesteśmy osamotnieni, ale podejrzewam , że w ostatecznej rozgrywce zostaniemy samotrzeć.
Sprawa nie jest łatwa. Przez to ,że człowiek jest zajęty i nie śledzi poczynań sąsiadów pewnie straciliśmy sporo.
Wczoraj oprócz spraw zawodowych ,że się tak wyrażę spotkało mnie niespodziewanie sporo miłych wrażeń.
Odwiedziliśmy kolegę pszczelarza, który mieszka z żoną w pięknym dworku, całkowicie nowym budynku, ale zbudowanym wg. projektu konserwatora na fundamentach budynku z XVII w. w parku ze starodrzewiem.
Podziwialiśmy i gustowny dom z ogrodem zimowym i park.
Szkoda ,że zdjęć nie zrobiłam
Gospodarze też walczyli z suszą, na szczęście przewidująco zainstalowali wcześniej krany w różnych miejscach.
Opowiadali ,że kiedyś podlewali nawet prawie 400 - letni dąb, który chorował.
Niestety sympatyczni Panstwo już co raz sił mają mniej i planują za kilka lat wyprowadzkę.
Nie są w stanie we dwie osoby utrzymać i zadbać o taki obiekt.