Powoli wiosna się rozgaszcza, na razie bardzo niemrawo, ale dziś do południa udało się zebrać razem w jedno wolny czas, pogodę i mnie , i trochę udało mi się posprzątać rabatki przed domem. Choć pewnie i tak zostaną poturbowane przy rozbudowie. Cieszę się, że dopiero niedawno zapadłam na obsesję ogrodową i dopiero zaczynam, bo chyba by mi serce pękło, gdyby coś się miało zniszczyć. A tak mam pretekst, żeby w końcu całkowicie na nowo zaplanować przestrzeń przed domem i zadbać o to co za nim. Niewiele tego jest, a rozbudowa jeszcze pochłonie część działki, ale i to wystarczy
Pod jabłonią wsadziłam jesienią trochę cebul, które pałętały mi się w papierowych torebkach (oczywiście nieopisanych), szkoda było mi ich wyrzucać, choć wyglądało na to, że niewiele z tego będzie, a tu proszę - pełne zaskoczenie. I radość pomieszana z ciekawością, bo zupełnie nie mam pojęcia co to może być...
Inicjatywa oddolna:
Trawnik po tym suchym lecie (wcześniej i tak nie grzeszył urodą) padł praktycznie całkiem, ale mimo wszystko jesienią wkopałam tam cebulki krokusów - zaczynają wychodzić żółte. Z tego co pamiętam to
Fuscotinus. Nie robiłam więcej zdjęć, bo w samo południe słońce dawało ostro po soczewkach.
Ogólnie krokusy zaczynają się pokazywać odważniej. Białe to
Ard Schenki, żołte - j.w.
I szafirki wyściubiają noski:
Pierwszy pierwiosnek (jakiś doniczkowy ocaleniec), ale już zapowiadają się następne kwiaty:
Mam nadzieję, że u Was też wiosna powoli pokazuje się z kwiatami. A u niektórych to nawet bardziej zaawansowana niż u mnie...
Pozdrawiam
PS. Mam nadzieję, że zdjęcia się wyświetlają
