Kicia ma na imię Furia i spoważniała mi ostatnio. Ale cóż, 7 lat, dorosłość... To zobowiązuje!
Dziś będzie balkonowo - zielono (bo przez tę zwariowaną pogodę coś mi wszystko zamula z kwitnieniem)
Na początek korytki. Petunie, lobelie i siane przeze mnie motylki i porcelanki (muszę przerzedzić motylki i jak przyjdzie ładniejsza pogoda pojechać na cmentarz je zasadzić, ciekawe, czy dadzą sobie radę).

Poniżej tych korytek rośnie sobie groszek pachnący. Jeszcze nie kwitnie, ale pnie się dzielnie.

W końcu zaczęły mi wschodzić wilce! Potrzymały mnie w niepewności dość długo. Ale wschodzą obie odmiany, więc będzie kolorowo.

W donicy obok rośnie dziwaczek. Eksperymentalnie, bo nie wiedziałam, jak sobie da radę w donicy na balkonie. Ogólnie wygląda dobrze.

I coś, czego na balkonie być nie miało, ale darowanej sadzonce się w zęby nie zagląda. ;) Ogórek. Albo kabaczek. Jakieś coś, co przyjechało z Libanu, jest żółte i ma różowe nasionka (stąd przypuszczenie, że raczej kabaczek).

Nie mogę się doczekać, kiedy mi to wszystko zacznie kwitnąć tak na maksa!
A na koniec mały bonus. Nikt mnie nie ostrzegł, że gloksynia to łobuz zmieniający kolor. Kupiona jako różowa z białym brzeżkiem zrobiła się mocno czerwona.

Tak, to naprawdę ta sama roślinka, co kilka postów temu...
Przyszły dzisiaj nasionka! Za jakiś czas będę szaleć z wysiewaniem.
