Jak mówiłam, będę tu pisała o moich doświadczeniach związanych z zastosowaniem soku żyworódki.
Następne ( po tych wcześniejszych ) to:
Syn smarował zatoki ( wszystkie ) - twierdzi, że żaden lek ( a zapchane zatoki leczył latami ) nie przeczyszcza i udrażnia tak szybko jak ona. I jaka ulga. Pije też rozcieńczony wodą 2 x 8 kropli - twierdzi, że nigdy nie był w lepszej formie.
Córka leczy od pół roku zapalenie cewki moczowej. Nie chciała słyszeć nawet o soku, twierdząc, że antybiotyk, że kuracja ...
W końcu dała się namówić, gdy od ogromnej ilości antybiotyków była już "przezroczysta". Podziałało ( mam nadzieję, że podziałało ) wszystko razem. Leki i żyworódka ( zewnętrznie i wewnętrznie ). Chyba czuje się lepiej, chociaż nic nie mówi ( uraz trwa - to paskudna choroba )
A ja .... ja odpukać nie choruję, więc cenne liście przeznaczam dla potrzebujących. Gdy dochowam się tylu roślin, że będę mogła "szastać" - porobię sobie kuracje wzmacniające.