Witam wszystkich.Sadzę pomidory dopiero od dwóch lat.Nie wiem czy mam szczęście , ale dwa sezony sadziłam i zbierałam piękne pomidory. Trochę wysadzam w folii, trochę na podwórku.Te na podwórku sadzę w pierścieniach ponieważ nie mam miejsca w gruncie. Zawsze ładnie rosną. Nad tymi, które rosną na podwórku zrobiłam daszek z folii.Może to pomaga,bo gdy pada deszcz to pomidory są suche. Pomidory w folii pryskam tylko miedzianem przy wysadzeniu natomiast te na podwórku również miedzianem ale kilka razy w sezonie (3).Wtedy gdy zaczyna się okres zarazy. Codziennie oczywiście oglądam liście i jak są jakieś niepokojące kropki to od razu je obrywam i całość spryskuję Bioseptem. Przez dwa sezony to wystarczało, aby do jesieni cieszyć się własnymi pomidorami.
Czytając sporo wypowiedzi na temat oprysków lub ich braku zauważyłam pewną zbieżność.
Osoby mieszkające na terenach górzystych lub górskich raczej nie mają problemu z zarazą ziemniaka.
Chwała tym, którzy są w stanie wyhodować pomidory bez oprysków. Nie ważne czy to prawda, czy zwykła hipokryzja. Tylko proszę nie namawiajcie tu ludzi ,by za Waszym przykładem nie stosowali środków ochrony. Nie jeden da się na to nabrać i w efekcie pół roku pracy wyląduje w ognisku.
Czasem wydajemy opinie na temat zagrożenia zarazą nie zdając sobie sprawy jakie odmiany pomidorów posadziliśmy i co decyduje o podatności roślin na tą chorobę.
forumowicz pisze:Chwała tym, którzy są w stanie wyhodować pomidory bez oprysków. Nie ważne czy to prawda, czy zwykła hipokryzja. ...
Nie twierdzę, że każdemu, w każdym miejscu, każda odmiana, w każdym roku niezależnie od pogody uda się wyhodować pomidory bez oprysku. Napisałam, że mnie, w miejscu gdzie mam działkę, w 2012 roku, odmiana Bawole serce (rodzinne), żółte NN (rodzinne), z akcji: White Tomato, 37, 37/2, 37/3, 37/4, żółty Aliny, magagron pod daszkiem z folii udało się do końca wytrwać bez oprysków .
A tak wyglądał prototyp z 29 czerwca 2011 roku - materiał własny: leszczyna i stara folia pospinana zszywkami do papieru w bardzo wielu części (w tle widać ziemniaki sąsiada w odległości ok 6 m). http://img339.imageshack.us/img339/167/dsc04288r.jpg
Pozdrawiam forumowicz
Moje nowe imię Szansa
"Są ludzie, którzy tak boją się śmierci, że rezygnują z życia."
Mi w zeszłym roku też się udały pomidory bez oprysków. To był mój pierwszy rok na działce, nic nie wiedziałam o uprawach, nie czytałam, nie pytałam, posiałam i rosło. Wszystko, może nie w zastraszającej ilości i nie fantastycznie dorodne, ale na własne potrzeby było. Dziadek, od którego dostałam działkę był w szoku, że nawet kapusta rosła i nic jej nie było. Pomidory nie były ani pryskane, ale nawet nawożone, oprócz ziemi kompostowej na samym początku i tez się udały - zajadaliśmy się i nawet przeciery na zimę porobiłam, bo koktajlówki obrodziły jak głupie. Nie wiem, może to szczęście początkującego, a może poprzedni rok był bardziej łaskawy i choroby nie atakowały. Mój ogród ma być ogrodem ekologicznym, mam malutkie dziecko i to dla niego hoduje warzywka. Jeśli się nie udadzą, albo nie będą tak piękne i w takich ilościach to trudno, zawsze mogę kupować te "chemiczne" w warzywniakach. Pozdrawiam
Pomidory rosły w folii, odmiany to: bawole serce typ malinowy, czarny książę, green zebra, jakiś żółty kwaśny, koktajlowe żółte i czerwone i radana koktajlowy-tego nie ujarzmiłam i rósł jak szalony, na przeciery:-)
Sialam pomidory po raz pierwszy w zeszlym roku. W miniszklarence (sz 80 cm, gl. 50 cm i wys. 120 cm) mialam cztery -dwa karlowe Totem f1 i dwa dlugie Slawa Porynii. każdy w swojej 10 l doniczce. Nikt w okolicy nie mial pomidorow - tak sadze z wygladu - sasiedzi maja trawniki.
Nie pryskalam niczym choc mialy gesto i ciasno w szklarence. Nic im nie bylo. Szczescie? Na pewno. W tym roku tez szklarenka i kilka do donic na werande. U mnie nie ma warunkow na uprawe w gruncie
Mój sąsiad też twierdzi że nie pryska pomidorów . 2lata temu miał piekne zielone owoce wszystko zniszczyła zaraza. w zeszłym roku jak mu zmarzy dostał 20 szt ode mnie . Pięknie rosły do czasu ataku zarazy , Jak zobaczył że moje nietknięte zarazą spytał czy pryskałam. Czy miedzianem ? powiedziałam mu o mildexie .Po jakimś czasie zauważyłam że jego pomidory poprawiły się ,na nowych liściach nie ma zarazy i przetrwały do połowy września. A sąsiad nadal twierdzi że niczym nie pryskał .
Jestem pewna że wcześniej pryskał miedzianem a że nie pomogło to spytał mnie czym pryskałam
Bądź jak zegar słoneczny. Odmierzaj tylko pogodne godziny
forumowicz pisze:Tylko proszę nie namawiajcie tu ludzi ,by za Waszym przykładem nie stosowali środków ochrony. Nie jeden da się na to nabrać i w efekcie pół roku pracy wyląduje w ognisku.
Dokładnie...Ludzie się napracują przy rozsadzie, a potem rozczarowanie... W moim rejonie, bez odpowiednich oprysków, nie zebrałabym ani jednego pomidora...Przekonałam się o tym w poprzednich latach..
krystynac50 pisze:Po jakimś czasie zauważyłam że jego pomidory poprawiły się ,na nowych liściach nie ma zarazy i przetrwały do połowy września. A sąsiad nadal twierdzi że niczym nie pryskał .
Jestem pewna że wcześniej pryskał miedzianem a że nie pomogło to spytał mnie czym pryskałam
Już o tym pisałam, ale powtórzę.
Dwa lata upierałam się uprawiać pomidory bez oprysków. W pierwszym roku zebrałam dosłownie kilkanaście pomidorów, w drugim roku ani jednego.
I jeszcze jedno moje spostrzeżenie, bez oprysków pomidory w gruncie udaje się wyhodować osobom mieszkającym na terenach górzystych.
Wolę sama zrobić opryski w odpowiednim terminie zachowując okresy karencji, niż jeść pomidory będące dla mnie zagadką.
Mam jeszcze jeden zwyczaj, przed opryskiem zrywam ledwie zapalone pomidory, niech dochodzą w domu na oknie. Wolę nawet dwukrotnie przedłużyć okres karencji, tak na wszelki wypadek...
Popieram dziewczyny ale eksperymentować zawsze warto i kilka krzaczków gdzieś dalej można zostawić to wtedy będzie porównanie czy warto było pryskać .
Cztery lata temu bawole i samo kończące zjadła mi zaraza a wysokie Adamy przetrwały do mrozów pod gołym niebem .
Przy założeniu , że będzie niezbyt mokre lato i odmiana będzie tolerancyjna na zarazę mamy szansę na uprawę pomidorów bez oprysków no ale to jest rosyjska ruletka .
Jeśli mamy jakieś wartościowe odmiany lepiej pryskać bo możemy nie zdążyć zebrać nasion jak zaatakuje zaraza .
Gdy człowiek stawia sobie granice tego co zrobi, stawia sobie też granice tego co może zrobić .