Naleweczka?
Aneta... może dereniówka?
Zdjęcie marne, bo o zmroku próbowałam wyłowić to cudo z zarośli... ale nie mogę się powstrzymać, żeby się nie pochwalić
Myslicie, że mogę zalewać? Dajmy na to - w fiolce od perfum?
Amatorko - już nie taka znów poczatkująca

wątki dwa w tym roku... ale przebrnięcie przez pozostałe to już wyższa szkoła jazdy
Widziałam Twoje początki... dobrze sobie radzisz - no i masz pole do popisu
Co u mnie nowego? Ano... za mną pracowite popołudnie - jednak...
Wprawdzie nie wszystko poszło zgodnie z planem, ale mimo wszystko popchnęłam robotę do przodu...
Choć na wstępie nie wyglądało to optymistycznie

bo okazało się, że ostatnie wiatry definitywnie rozprawiły się z łukiem... tym porośniętym jednorocznymi
Nie połamał się... po prostu pogiął jak... paragraf
Lidlowe g... tegoroczne
Sporo czasu upłynęło zanim udało mi się odplątać z niego pędy (niektóre łodygi fasolnika były grubości małego palca!

) i oczyścić pobojowisko...
Nasiona nasturcji... buuu... tak sobie ostrzyłam na nie zęby... trudno... niedojrzałe jeszcze...
Co będzie z fasolnika - zobaczymy...
Zebrałam garsteczkę

strąków... niech schnie...
Po uprzątnięciu trawnika, zagrabieniu na kompost opadłych liści, przyszła pora na ostateczne rozprawienie się z cebulami. Tym razem się udało - wszystkie uziemione!
Posadzona została werbena patagońska... i przetaczniki... wciąż nie jestem przekonana co do ich lokalizacji
Różanka ogołocona, czeka na dalszy ciąg przebudowy... ale temu zadaniu już nie podołałam...
W "starych" kątach tylko szybkie oczyszczenie ścieżki... i zmrok zapadł... a i chłód zaczał dokuczać...
Wieczorna ulewa z pewnością zniweczyła rezultaty mojego sprzątania... ale niech podlewa! Zimozielone tego potrzebują...
Zimny poranek w połączeniu z nasilającym się katarem powiedziały mi dobitnie, że na razie dość prac plenerowych
