Witajcie i dziękuję za odwiedziny
Eclair, to ja przed Tobą

za te słowa!.
Rabacie daleko do ideału, na pewno nie jest to jeszcze majstersztyk. Pracuję nad nią wiele lat, ale widzę, że idzie ku lepszemu
Chyba barak mi zmysłu artystycznego, bo ciągle ganiam z tymi nieszczęsnymi roślinami. Każde wyjście do ogrodu z kawą kończy się inspekcją i rozmyślaniami, co by tu i gdzie przesadzić.
Mam to szczęście, że warzywniak mógł zostać wyeksmitowany na stałe i przeniesiony z ogrodu, bo byłoby źle, bardzo źle.
Jeżeli u Ciebie zostało miejsca tylko na niewielkie krzaczki, to też nie ma się czym martwić. Jest tyle nowych, cudnych odmian wielokwiatowych, które nie rosną wielkie, że można dostać bólu głowy od prób wyboru.
Jakuch, witaj, miło mi, że zajrzałaś. Niestety, wczoraj skończyło się na chmurach, paru kroplach i lataniu z wężem
Alb mam 6, bardzo je lubię, nawet nie wiem za co. Może za te gigantyczne krzaczory, które tworzą?.
Mchówki są bardzo urokliwe, znajdź miejsce dla choć jednej. Ja lubię dotykać te omszone pąki, nawet zapach jest fajny
Proszek do pieczenia, powiadasz. Zapamiętam, skorzystam
Klaryso, najbardziej mnie cieszy, że roślinki Ci dobrze rosną!

. Jak zajrzałaś do mojego ogrodu, to już wiesz, czemu muszę dzielić moje rośliny
Nie wiem, czy Anglikom by się spodobał ten busz, może nawet by się zdziwili, że ich styl ogrodowy był inspiracją do tego "dzieła"
Właściwie to za kilka dni będzie w okolicy jeden prawdziwy Angol, zapytam go, co sądzi na wiadomy temat
Chatte, akurat Charles nie jest wielki, po kilku latach ma może metr, ale się rozwala, to fakt.
Walczenia z miętą to już miałam dość. Wystarczy mi niekończąca się walka z podagrycznikiem

Żeby go ograniczyć, też wkopuję różne rzeczy na granicy ogrodu. Bo cóż z tego, że wytępię u siebie, jak przelezie znów od sąsiada.
Daffodil, zapraszam serdecznie

i jeszcze serdeczniej dziękuję za pochwały.
Vertigo, witaj u mnie

wiesz, jest tyle ogrodów na forum, że ciężko to ogarnąć
Charlesa mam od 4 lat, nigdy na nic nie chorował, zero plamistości i mączniaka do tej pory. Krzew nie jest duży, ale trochę się rozłazi i trzeba go podwiązać. Mojego jeszcze nie cięłam, bo rozrasta się, powiedzmy, oszczędnie
Zarówno Lykke i Flamenn są na podporze. Lykke została posadzona do środka takiej metalowej podpory o kształcie piramidy. Przerosła ją po kilku sezonach. W tej chwili wspina się się na sąsiednie drzewa: sosnę i leszczynę. Oczywiście, nie sama z siebie, tylko muszę jej gałęzie zarzucać i jakoś zaczepiać. Jak się juz zakotwiczą, to potem radzą sobie same dalej.
Flamenn jest posadzona przy drewnianej kracie, do której podwiązuję pędy.
Madame Plantier kwitnie od kilku tygodni. Co prawda apogeum tego kwitnienia już miała, ale nowe kwiaty rozwijają się ciągle i nadal są pączki. Krzew nie choruje, podobnie jak Madame Hardy. Zdecydowanie większa jest Plantier i chyba trudniejsza do prowadzenia.
W sumie to nikt nie ostrzegał, że to taki gigant.
Mam nadzieję, że coś tam pomogłam
Hardy zdecydowanie mniejsza.