2014 rok dla dzieci minął na zaprzyjaźnianiu się z końmi, których pastwisko graniczy z naszą działką.
Gdy tylko pojawiły się jabłka to większość zbiorów została wyniesiona dla koni.
W tym roku jak maluchy się tylko pojawiły na działce to od razu pobiegły po jabłka dla koników
W zeszłym roku zaczęliśmy powoli robić nasz leśny zakątek.
Przesadziliśmy pierwsze paprocie. Jednak efekt był dość mizerny.

Miała być "rzeka z paproci".....
Myśleliśmy, że w lesie od razu zrobi im się tak dobrze, że momentalnie zaczną się krzewić, ale nic podobnego, więc w tym roku zagęściliśmy je przesadzając pozostałe.
No i zrezygnowaliśmy z sadzenia "paprociowej rzeki"....
Paprocie rosły od północnej strony domu, a że dom przygotowujemy do rozbudowy, to i paprocie musiały wrócić do lasu.

W 2014 roku zrobiliśmy też pierwszy warzywnik. Nie obyło się przy tym bez błędów.
Po pierwsze w niektórych wypadkach zrobiliśmy za małe odległości między roślinami.
Po drugie okazało się, że uprawa własnych warzyw wcale nie jest taka prosta. Szkodniki, choroby, podlewanie na czas....
Ale pierwsze koty za płoty i w tym roku mimo, że nie wszystko nam się udało też mamy warzywnik.
Udała nam się cukinia i dynie japońskie.
Pomidorki też nam się udały
Czasem przegrywaliśmy nierówną walkę z zielskiem, które z każdej strony wdzierało nam się w zagony....
No i przeżyliśmy na działce mega burzę, która zniszczyła kilka drzew...
a jak wichura ucichał i wyszliśmy z domu, żeby oszacować straty to okazało się, że będąc w epicentrum burzy, właściwie nie ucierpieliśmy w ogóle.... prawdziwy szok przeżyliśmy jak próbowaliśmy wrócić do domu i okazało się, że żadna droga nie jest przejezdna, bo na każdej z dróg dojazdowych leżą zwalone konary drzew i to nie takie popierdółki jak te nasze działkowe, ale ogromne stare lipy i akacje... No i niektórzy sąsiedzi stracili dachy... Znajomi dzwonili do mnie, żebym włączyła telewizor i zobaczyła w wiadomościach jakie zniszczenia są w mojej miejscowości, a jak usłyszeli że ja tam byłam w trakcie tej zawieruchy z dwójką 4latków, to byli w szoku. Po takim chrzcie bojowym "wsi spokojna, wsi wesoła" nam nie straszna...

Ogólnie to był dobry rok, postępy na działce niewielkie, bo skupiliśmy się na warzywniku i sadzie oraz doglądaniu tego co już było wcześniej posadzone...Z każdym tygodniem coraz boleśniej się przekonywaliśmy, że zajmowanie się ogrodem z doskoku mija się z celem, dużo pracy się marnuje, nie wspominając już o tym, że ponieśliśmy spore straty w roślinach, ze względu na sarny, zające i złodziei...
Jeśli chodzi o złodziei to niestety mamy tą świadomość, że to ktoś miejscowy. Niestety...