Jeszcze precyzyjniej - wszystkie u nas uprawiane odmiany są podatne na kędzierzawość - a wystąpienie choroby jest uzależnione raz od warunków, dwa - od naszej ingerencji (zabiegi);Rossynant pisze:nie ma na razie brzoskwiń całkowicie odpornych na kędzierzawość liści i tego określenia użyć nie można, choć o to pytacie...
Rossynant pisze:Natomiast tak w ogóle istnieją brzoskwinie o większej "genetycznej odporności" - z tym że dla mnie sprawa jest niejasna, gdyż np. w Rumunii jako odmianę odporną podaje się Złoty Jubileusz, u mnie najbardziej podatny...Rumuni przeprowadzili selekcję odmian i jako odporne podają (ze znanych u nas): Redhaven, Hardired i - zupełnie nie wiem czemu - Złoty Jubileusz.
No właśnie ;) A w naszych warunkach są równie podatne na chorobę jak i pozostałe... Nie znam dokładnie tematu - ale przypuszczam, że jest to identyczna sytuacja jak w przypadku naszych klonów Węgierki Zwykłej, tolerancyjnych na szarkę ...
Oczywiście - takie programy hodowlane są prowadzone, poza tym... w hodowli zawsze (jako jeden z pierwszych i najistotniejszych czynników przy wstępnej selekcji siewek) brana jest odporność czy najmniejsza podatność na najgroźniejsze lub najczęściej występujące choroby w danym gatunku... takie siewki (wykazujące większą podatność) są odrzucane jako pierwsze....Rossynant pisze:Niemniej "odporność na kędzierzawkę" (peach leaf curl resistance) jest brana pod uwagę przy hodowli odmian w USA i Nowej Zelandii. Wykorzystuje się do krzyżowań odporniejsze odmiany...
Pomolog osobiście obserwował kędzierzawość liści na tych dwóch, ze wspomnianych odmian ;) Natomiast co do terminu tolerancja - tu należy ostrożnie... u nas tolerancja na chorobę oznacza to, że objawy występują, ale nie mają bezpośredniego (negatywnego) wpływu na jakość i wielkość plonu. To różni tolerancję na chorobę od odporności - w przypadku której, choroba się nie pojawia (czy jeszcze precyzyjniej - nie występują na żadnym z organów rośliny objawy choroby)Rossynant pisze:Podaje się w USA odmiany odporne : ...Candor, ...Charlotte...ale częściej określane są one jako odmiany tolerancyjne (czyli dla mnie - mało podatne). ...W każdym razie kędzierzawka na nich występuje, aczkolwiek w zdecydowanie mniejszym stopniu, na tyle że możliwa jest ponoć uprawa bez ochrony. Przynajmniej w ich klimacie
Tak jest ;) najważniejsze są dwie kwestie - termin zabiegu i precyzja jego wykonania.Rossynant pisze:...ponoć skuteczność zabiegu zależy nie tyle od zastosowanego środka co od dobrego dotarcia tego środka w szczeliny w korze i zakamarki przy pąkach, co wymaga jakichś tam końcówek (a może i typu spryskiwaczy), także warunków, temperatury, etc. Krótko mówiąc - może się nie udać.
Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem - ale zabieg Topsinem się wykonuje... co prawda w innym celu - ograniczenia występowania parcha brzoskwini... niemniej jednak, środek "pojawia się" (nawet na drzewach z zakażonymi liśćmi) na ogół 2 razy w czasie wzrostu zawiązków... owszem - owoce w przypadku bardzo dużego porażenia i super dogodnych warunków mogą być porażane - ale szczerze przyznam, ze osobiście jeszcze nie byłem tego świadkiem (być może jest to bardziej prawdopodobne w niektórych rejonach o większej wilgotności powietrza, rzadziej występujących suszach i chłodniejszym klimacie)Rossynant pisze:...Opowiadano mi że da się ratować owoce opryskując Topsinem już po zarażonych liściach (z czego wnoszę że taki zabieg jest fizycznie możliwy), ale nie zaleca się tego!
Właśnie to owocowanie na niemal bezlistnym drzewie jest jednym z czynników bardzo osłabiających rośliny i pogarszających zdecydowanie ich wejście w okres kolejnego zimowania... dlatego czynność usuwania porażonych liści ma tylu zwolenników, co przeciwników ;) Faktycznie - z czysto fitopatologicznego punktu widzenia - mija się to z celem... ale jest jeszcze kwestia tej kondycji drzewa. Dlatego, ja osobiście optuję za "wariantem pośrednim" ;) Uważam, że warto jest usuwać porażone liście na samym początku (i przy stosunkowo niewielkiej infekcji), żeby dać czas rozwijającym się dalej pędom na regenerację. I równocześnie - obowiązkowo - dodatkowe, ponad standardowe zasilanie dolistne drzew azotem (np. dwa, trzy razy mocznik - 0,5%). Potem (tzn. po ok. miesiącu od pierwszych widocznych objawów i porażenia liści) zaczyna to tracić sens. Pamiętajmy, że patogen (w odróżnieniu od wielu innych np. wywołującego parcha) nie przenosi się z liścia na liść i nie powoduje wtórnych infekcji... a jak jest susza, to porażone liści bardzo szybko same opadną ;) tylko do tego czasu osłabiają rozwój wegetatywny - są niepotrzebnym "obciążeniem"... i jeszcze jedna sprawa (o której już kiedyś wspominałem) - moja osobista obserwacja, niepotwierdzona, ale sądzę, że warto się tym zająć w doświadczeniach... na drzewach, na których pozostawimy porażone liście - w odróżnieniu od tych, z których liście usuniemy w tym pierwszym, najwcześniejszym okresie - w większym nasileniu występuje brunatna zgnilizna...Rossynant pisze:...Ponieważ ja mam zdrowe owoce na drzewie niemal bezlistnym...Szkodliwość choroby polega na utracie liści, a zatem osłabieniu drzewa. Słabo rośnie, źle zimuje, podatne na gumozę. Dobra kondycja drzewa jest ważna, gdyż pozwala mu wytworzyć nowe liście w miejsce uszkodzonych, zaleca się zatem zasilanie nawozami porażonych drzew.
Rossynant pisze:...O ile zgodzę się że choroba występuje u wszystkich odmian, to nasilenie objawów choroby - zatem stopień uszkodzenia czy procent utraty liści - różnią się znacznie. ...być może dlatego że podatność jest bardzo zależna od warunków środowiska (Pomolog słusznie to podkreśla) - zatem możliwe że odmiany mniej wrażliwe w jakimś regionie będą bardziej wrażliwe w innych.
Różnią się pomiędzy odmianami - ale w danym sezonie i rejonie - czyli jest to uzależnione od przebiegu infekcji, warunków klimatycznych i rozwoju choroby, a nie odmiany. Przykładowo - jedna odmiana w jednym roku może być słabo porażona, w kolejnym silnie. A odmiana druga na odwrót.
Pozdrawiam serdecznie
