Mam działkę 19 lat i tyle czasu choduję pomidory
tylko w gruncie. W małym inspekciku foliowym mam paprykę i melony. Grunt mam kiepski (Warszawa, kierunek na Otwock, pradolina Wisły czyli piachy) chociaż i mój poprzednik

i ja staramy się podnieść jego żyzność.
Do tej pory kupowałam i wypróbowywałam różne odmiany wysokich pomidorów, nasiona polskich i zagranicznych firm, typowane jako pod osłony. Byłam zadowolona, pomidory ładne, chociaż może nie tak duże jakby były na lepszej glebie. Tylko w zeszłym roku nie byłam zadowolona z Rambozzo. Ale mam wrażenie, że zawiniła pogoda i deszcze, które dokładnie wypłukały wszystkie składniki

.
A jeśli chodzi o zarazę, to po prostu trzeba już teraz zaopatrzyć się w środki ochrony roślin - wystarczy dwa dobre, jeden systemiczny i to w sposób przemyślany

, a nie dopiero jak jest zaraza to z paniką w oczach

szukać po sklepach i brać co dają.
A krzaki dokładnie oglądać co dwa, 3 dni i pryskać jak są pierwsze plamki
wszystkie krzaki. Tylko raz przez te 19 lat zdarzyło mi się, że zaraza zniszczyła mi wszystkie krzaki i pomidory (to była moja wina, bo za późno się obudziłam

).
Nawet w zeszłym roku, u sąsiadów wszystko zczerniało a ja miałam ładne pomidorki

- pryskałam tylko 3 razy!
Zauważyłam, że nawet jak wystąpi zaraza łodygowa, to opryskanie systemicznym środkiem wstrzymuje ją.
Trzeba być czyjnym!
I w cale nie pryskam na zapas. Dopiero jak wystąpią objawy, lub mam wyjechać na wczasy, czy najwcześniej pod koniec czerwca.
Pozdrowienia, Jola
Pozdro