A Ciebie?hanka55 pisze:nikogo więcej ten artykuł nie skłonił do refleksji ?
maryann pisze:może by tak w kilku zdaniach- własnymi słowami
O ile Antonówka jest odmianą wybitnie przetwórczą a nie tyle deserową, to jednak moja Papierówka (stara odmiana a nie te nowe Oliwki, ble!) jest wybitnie deserowa, banan Chiquita wymiękaOldmike pisze:Luksusowe to oznacza również smaczne. Coś a'la banan Chiquita.Gdyby był popyt na jabłka odmian antonówka czy papierówka powstały by na szeroką skalę sady przemysłowe z tymi odmianami. Uważasz, że sadownicy uwielbiają "faszerować chemią" jabłka i wydawać krocie pieniędzy by mieć trudną w uprawie odmianę? To rynek, w tym Ty również, wymusił taką a nie inną produkcję.
 , cudowny wygląd, wspaniały miąższ a jaki zapach!!! Papierówki niestety mają tę wadę, że zupełnie nie nadają sie do przechowywania, stąd są atrakcyjne deserowo głównie dla posiadaczy ogródków bo nadają się praktyczniej jedynie do natychmiastowego spożycia lub takowego przetworzenia.
, cudowny wygląd, wspaniały miąższ a jaki zapach!!! Papierówki niestety mają tę wadę, że zupełnie nie nadają sie do przechowywania, stąd są atrakcyjne deserowo głównie dla posiadaczy ogródków bo nadają się praktyczniej jedynie do natychmiastowego spożycia lub takowego przetworzenia. 
   
   
 Z pewnością są bardzo, bardzo chronionezbyszR pisze:do tamanu:skad przeświadczenie, że "...powszechnie dostępne jabłka deserowe..." są "...nafaszerowane chemią..."
czy brak jakichkolwiek objawów chorobowych na owocach jest dla Ciebie synonimem chemizacji...? - jeżeli tak to moim zdaniem przesadzasz.

Dobry żartOldmike pisze:Luksusowe to oznacza również smaczne. Coś a'la banan Chiquita.
 
Uważam, że sadownicy chcą przede wszystkim zarobić, co wydaje się naturalne.Oldmike pisze:Gdyby był popyt na jabłka odmian antonówka czy papierówka powstały by na szeroką skalę sady przemysłowe z tymi odmianami. Uważasz, że sadownicy uwielbiają "faszerować chemią" jabłka i wydawać krocie pieniędzy by mieć trudną w uprawie odmianę? To rynek, w tym Ty również, wymusił taką a nie inną produkcję.
 
 Niewspółmiernie duży wkład + niewspółmiernie mały zysk = nie tędy droga. Patrz: koncepcja cieknącej łódki.Oldmike pisze:Mam propozycję. Jedź kiedyś do sadu owocowego i porozmawiaj z ludźmi którzy parają się tym zarobkowo. Spytaj co przez sezon wykonali w sadzie by zebrać owoc który w dobrym roku (bez przymrozków) kosztuje 0,8/kg wiśnia i 0,2/kg jabłka. Spytaj też, co się dzieje w takich latach jak poprzedni, kiedy przymrozki spowodowały opad kwiatu i owoca było mniej. Uważasz, że w takich latach nie pryskasz? Wywalasz kasę na ochronę drzewa, wiedząc że nawet drogi owoc nie zwróci Ci kosztów tej "strasznej" chemii.
Zrób bilans a na końcu potwierdź, że dokonali minimalnego wkładu.
Trochę naiwne podejście do zagadnienia, zbyszR. Pomijam już fakt, że pestycydy i inne środki "ochrony roślin" to tylko produkt końcowy, wierzchołek góry lodowej. Wszelkiego rodzaju normy mogą być bardzo płynne. Historia niejednego preparatu chemicznego pokazuje, że jego wpływ na człowieka i środowisko może zostać oceniony dopiero po kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu latach.zbyszR pisze:Na tym tle nie robi na mnie wrażenia fakt, że owoce, które kupuję były w trakcie wegetacji traktowane chemią. Zanim trafią do sprzedaży są badane m. in. (a może przede wszystkim) na zawartość pozostałości pestycydów.
Tej odmiany jeszcze nie pryskałem.chwaścik pisze:A co ze wspomnianą przeze mnie Freedom? .....
 
 
no już postęp "chronione" a nie "nafaszerowane".zbyszR napisał/-a :
do tamanu:skad przeświadczenie, że "...powszechnie dostępne jabłka deserowe..." są "...nafaszerowane chemią..."
czy brak jakichkolwiek objawów chorobowych na owocach jest dla Ciebie synonimem chemizacji...? - jeżeli tak to moim zdaniem przesadzasz.
Z pewnością są bardzo, bardzo chronione

 A odbiorca detaliczny, ciesząc się z pięknych czerwoniutkich jabłuszek, będzie wchłaniał to wszystko, co wcześniej wchłonęło jabłko. Smacznego!
 A odbiorca detaliczny, ciesząc się z pięknych czerwoniutkich jabłuszek, będzie wchłaniał to wszystko, co wcześniej wchłonęło jabłko. Smacznego!to "chronione" to była ironia ...zbyszR pisze:tamanu napiała:no już postęp "chronione" a nie "nafaszerowane".zbyszR napisał/-a :
do tamanu:skad przeświadczenie, że "...powszechnie dostępne jabłka deserowe..." są "...nafaszerowane chemią..."
czy brak jakichkolwiek objawów chorobowych na owocach jest dla Ciebie synonimem chemizacji...? - jeżeli tak to moim zdaniem przesadzasz.
Z pewnością są bardzo, bardzo chronione
Produkt końcowy całej gałęzi przemysłu chemicznego ....zbyszR pisze: i idąc po myśli Michała: może spędziłabyś jeden sezon wegetacyjny w sadzie towarowym i zobaczysz wtedy co i jak.
poza tym pestycydy to nie "produkt końcowy" ale środek produkcji, służący do osiągnięcia produktu końcowego.
To ile jeszcze błędów człowiek musi zrobić aby się przekonać, że nie tędy droga?zbyszR pisze:jeszcze na koniec - nie wydaje mi się abym podchodził do tego tematu w sposób naiwny, po prostu akurat pracowałem trochę "na tej działce" i wiem jakimi (wbrew pozorom) ograniczeniami obłożeni są sadownicy odnośnie stosowania pestycydów. Co do norm - w zależności od przeznaczenia owocu - inne na owoc do bezpośredniej konsumpcji inne na "przemysłówkę". a jeżeli chodziło Ci o "inną płynność" to patrz ostatnie zdanie w moim ostatnim poście.
i na koniec - człowiek uczy się na błędach - już tacy jesteśmy i pewnych rzeczy nie przewidzimy, więc musimy robić tak żeby było wszystkim i wszystkiemu naokoło jeżeli już nie dobrze to przynajmniej nie gorzej
Zbyszek

Super Nalewka.Nalewka pisze:Jabłka z sadów wielkotowarowych? Sama pycha, szczególnie te z sadów położonych tuż przy ruchliwych drogach. Nafaszerowane chemią z powodu szkodników i chorób, a do tego jeszcze ołowiem ze spalin i kwaśnymi deszczami. Pokażcie mi działkowca-amatora, który hoduje dla siebie owoce przy uczęszczanej szosie!
Inna sprawa, że w dużym mieście na każdym przystanku autobusowym wdychamy więcej spalin, niż mieszkaniec wsi przez pół życia. Ale nikt mi nie wmówi, że sami z własnej woli chcemy się truć owocami rosnącymi przy szosie. My siebie - nie. Ale kto by się przejmował obcym, nieznanym jakimś tam klientem.
Że co? Że owoce z dużych sadów są badane pod kątem zawartości tego i owego? Czy aby ze wszystkich sadów? Z dużych i z małych? Każde takie badanie kosztuje, a jeśli hodowca albo odbiorca (hurtowy) nie ma tego w procedurze (albo nie ma w ogóle żadnych procedur), to o jakich tu badaniach mówimy? Że sadownik powodowany odpowiedzialnością obywatelską sam z siebie zbada owoce? Tiaaa. JasneA odbiorca detaliczny, ciesząc się z pięknych czerwoniutkich jabłuszek, będzie wchłaniał to wszystko, co wcześniej wchłonęło jabłko. Smacznego!
 Ten tekst jest tak uniwersalny, że w miejsce jabłka można wsadzić każdy jeden owoc i każde jedno warzywo. Zamiast słowo "sad", wstawić "upraw" i można wkleić w każdym wątku.
 Ten tekst jest tak uniwersalny, że w miejsce jabłka można wsadzić każdy jeden owoc i każde jedno warzywo. Zamiast słowo "sad", wstawić "upraw" i można wkleić w każdym wątku. 
  Choć może ciekawsza nawet bardziej z socjologicznego punktu widzenia...  8)
 Choć może ciekawsza nawet bardziej z socjologicznego punktu widzenia...  8)   
  
 

I wracamy do wniosków z pierwszej strony... http://www.forumogrodnicze.info/viewtop ... 106#345106tamanu pisze:To ile jeszcze błędów człowiek musi zrobić aby się przekonać, że nie tędy droga?
A propos golonki. Znany jest mi przypadek pewnego hodowcy świń, który dla swojej rodziny, prosiaczka kupował u sąsiada-chłopaglisssta pisze: A golonka jak faszerowana, panie, sama woda i sól...
 
 Tak na marginesie tematu "roślinnego" pozwolę sobie wkleić link do "pobudzającego"maryann pisze:Bo uprawa roślin, to promil problemów.
 filmu. Jakiś czas temu czytałam artykuł dotyczący hodowli świń w Polsce a raczej tego do czego zmierzamy.
 filmu. Jakiś czas temu czytałam artykuł dotyczący hodowli świń w Polsce a raczej tego do czego zmierzamy. 
