Isiu, łaczę się z Toba w żałobie.
Natura jest równie złośliwa, jak mściwi są bogowie Olimpu.
Właśnie wróciłam z ogrodu i obcięłam 2,5 metrowe Westerlandy.
Zostały po 2-5 patyków, nie sięgających nawet łydki.
Szczęściem szybko zrobiło sie ciemno, więc już więcej tragedii nie musze oglądać.
To faktycznie, rok rózanego pomoru.
Najbardziej to mi szkoda Eden Rose, ale...ona z allegro
i kupiona już jako stary

krzew, który nie miał możliwości adaptacji.
Teraz to ja chwale PP. Chodunów pod niebiosa, bo ich młodziaki maja taką chcęć życia i tak wielkie możliwości adaptacyjne, że...nawet mdwumilimetrowe pędy są zielone

.
Cud jakiś!
I jednocześnie nadzieja, na jakiekolwiek różane kwiaty w lecie!
I Tobie, też życzę nadziei i ogrodniczego uśmiechu. :P
Nie damy się Naturze, hej!
