Dziękuje Dorotko . No te małe mam od 2 lat, dostałem w prezencie . Te 2 duże to juz jakies 4 lata. Te bezchlorofilowce z czasem padaja, to normalna sprawa...
darekcn4 pisze:Te bezchlorofilowce z czasem padaja, to normalna sprawa...
Wybacz ale nie mogę się z tym zgodzić ,tylko nasza nie wiedza może doprowadzić do śmierci roślin, a są to szczepione rośliny które potrzebują troszkę innej pielęgnacji zimą niż ich kuzyni na własnych korzeniach ,
Akurat formy bezchlorofilowe są wyjątkowo nieodporne i łatwo padają. Czasem wydaje się, że zupełnie bez powodu. A są zasadnicze dwie przyczyny: po pierwsze mają uszkodzone DNA, często nie tylko to, odpowiedzialne za chlorofil. Po drugie są przez długi czas rozmnażane z odrostów, co dodatkowo pogłębia ich tendencje do szybkiego umierania.
Nie chcę przedłużać tej bez chlorofilowej dyskusji ,ale gdyby faktycznie one wytrzymywały rok czy dwa to nikt by nie zwracał sobie nimi głowy ,a są kolekcje specjalizujące się właśnie w hodowli (kolorowych ) kaktusów ,z własnej praktyki wiem że najgorszym okresem dla nich jest zima ,większość jest szczepiona na młodych Hylocereusach które zimą musimy podlać odrobinę ale trzeba ,i właśnie to nie odpowiednie podlewanie im szkodzi,albo wykończymy podkładkę albo zraza .
Dokładnie Basiu. Wiesz, to zależy chyba od tego jaki nam się trafi bezchlorofilowiec. Tomek pisał, że genetyka ma z tym coś wspólne i chyba tak jest. To jednak są rośliny modyfikowane przez człowieka... No pozostaje Nam życzyć naszym kolorowym maluchom jak najdłuższego życia . No ale dobrą sprawą jest to, że nie są drogie. Padnie nam, to bierzemy 10 złotych i idziemy po nowego z uśmiechem, bo przeciez musi coś być kolorowego na parapecie . W kwiaciarniach mają tego dużo .
Z kwiaciarni też można ale jeszcze lepiej gdyby z własnego wysiewu coś z kolorków się trafiło ,u mnie w tym roku jedena z siewek Echinocereusów był różowy ale niestety to były pierwsze próby szczepienia na badylkach i się nie powiodło a szkoda ,dlatego radzę dla osób lubiących zabawę w szczepienie aby uczyć się wcześniej bo gdy już trafi nam się jakaś siewka :inna: nie zmarnujemy jej
To trochę nie tak. Jeśli ktoś poważnie bawi się w kolorówkę to najczęściej stara się na własną rękę uszkadzać kod DNA. Czyli wystawia się siewki na silne słońce, naświetla nadfioletem, można stosować chemię, także są próby naświetlania promieniami Roentgena.
W takim przypadku bardzo często trafiają się tzw. forma picta czy forma variegata - czyli roślinki, które mają tylko częściowy ubytek chlorofilu i są w stanie rosnąć na własnych korzeniach - choć wolniej od zdrowych.
W takim układzie w kolekcji ma się świeże genetycznie mutanty i generalnie są one łatwiejsze w utrzymaniu, nie mniej i tak muszą być szczepione.
Kupna kolorówka to klony mnożone przez odrosty od pokoleń, często z przywleczonymi chorobami wirusowymi, które padają niemal natychmiast.
Produkuje się je na dalekim wschodzie (zdaje się Korea). Szczepienie następuje tuż przed pakowaniem ich na statki. Zraz z podkładką zrasta się w czasie transportu. W Europie są tylko ukorzeniane i idą do sprzedaży. Taki produkt ma niewielkie szanse na przeżycie.
Jeśli ktoś chce stworzyć porządną kolekcję kolorówki to musi baaardzo dużo siać. I szczepić wszystkie anomalie. Mnie to nie interesuje i tego typu siewki wywalam. Nawet jeśli pojawiają się u mnie formy w ciapki, które mogą rosnąć na własnych korzeniach to jako słabsze i wolniej rosnące, są przeze mnie rozdawane innym amatorom tego typu sportów.
Zgadzam się z Tomkiem ,ale nawet bez naszej interwencji trafiają się kolorowe siewki jak też normalna roślina może wypuścić odrost cristata lub monstruoza
Potrzebuje Waszej rady. Czy mieliście przyjemność ukorzeniać A. myriostigma f. monstruosa? Mam taką roślinę i chciałbym ukorzenić odrosta, ponieważ roślina jest szczepiona, czego szczerze mówiąc nie lubię. Bardzo proszę o radę... Pozdrawiam.