Chryzantemy to jedne z moim najulubieńszych jesiennych bylin (do tego ten śliczny charakterystyczny zapach liści )
Niestety po 1997 roku wszystkie wygniły i od tamtej pory nigdzie nie mogę już kupić sadzonek "normalnych" chryzantem ogrodowych, więc niestety ich nie mam. W sklepach ogrodniczych ukazują się tylko najwyżej sadzonki popularnych odmian karłowych... a mnie taki nie interesują...
Kiedyś miałam właśnie normalne, różnokolorowe o pełnych dużych kwiatach (około 6 cm średnicy), pokrojem i wysokością przypominające dzielżan lub astry nowoangielskie...
W tym roku mogę się pochwalić większą kolekcją niż rok temu, a te co były - czyli dwie odmiany rozrosły się do ogromnych rozmiarów.
Najwcześniej zakwitła chryzantema kremowa
następnie wysoka chryzantema żółta, ciągle kwitnie
chryzantema złocista (tak ją nazywam) wysokość około 50 cm
chryzantema alpejska, miniaturowa - zaczyna rozwijać pąki
piękna ciemnoczerwona, późna chryzantema, wysokość ok. 50 cm
Ciągle czekam na chryzantemę Rubellum, ma dopiero pąki
Przepiękna ta "Rubellum" !
Ja także lubię chryzantemy i boleje nad tym,że stały się kwiatami cmentarnymi , tak jak kiedyś funkie . Dzięki Bogu moje ukochane hosty znalazły już należne miejsce w tysiącach ogrodów w Polsce. A czy chryzantemy znajdą? To zależy od nas - ogrodników.Jeśli będziemy sporo ich nasadzać, będziemy nimi zachwycać innych ludzi, to pójdzie, jak po łańcuszku .Mam nadzieję. Ja także o tej porze roku zakupuję takie w misach i zimuję je , lekko przykrywszy liśćmi.W tym roku, w VI poważyłam się z jednego krzaka pobrać szczepki. Wszystkie niezmiernie łatwo się ukorzeniły.
Miałam ( i chyba gdzieś mam) taką popularna kiedyś książkę "Kwiaciarstwo" - przeznaczoną dla uczniów szkół ogrodniczych.Tam dokładnie napisano, kiedy i które pączki uszczykiwać, aby otrzymać odpowiednie kwaiaty w odpowiednim terminie. Szok. Nie próbowałam, ale tak właśnie robią ogrodnicy, by wbić się z kwitnacymi chryzantemami na 1 XI.
Książkę, w takiej miękkiej ( kryzysowej) obwolucie widywałam dawniej bardzo często w antykwariatach.Warto kupić.
Dostałam te chryzantemki od Halinki - eukomis, z podziału jej własnych
I totalne zaskoczenie - pięknie pachną - wcale nie cmentarnie, jak te kupione przeze mnie wcześniej w donicach, ale słodko... upajająco
aha, teraz tu cicho i głuch....zima..... Ale napiszę coś o chryzantemach bo to od paru lat moja miłość i pasja. Chryzantemy to jedne z najwspanialszych i najbardziej wdzięcznych w uprawie kwiatów. Nie znając się zupełnie na ich uprawie 3 lata temu zaczęłam je uprawiać....towarowo. Po prostu gdy przeniosłam się na wieś okazało się że sporo sąsiadów zajmuje się uprawą chryzantem zawodowo, więc podglądałam ich, robiłam tak samo jak oni i jakoś poszło. Nie bez oporów i rozterek rzecz jasna, ale z jaką satysfakcją!!! Pierwszego roku wyprodukowałam 700 sztuk i od razu się w nich zakochałam, zakwitły jak wspaniały wielobarwny dywan, opadła mi szczęka, siedziałam godzinami i wpatrywałam się jak pszczoły nie chcąc jeszcze zapaść w sen zimowy buszują między kwiatami. Potem nastał koniec października i zaczęłam je sprzedawać. I muszę tu powiedzieć że to nie jest zwykły kwiat ale kwiat szczególny. Ludzie kupują je i niosą na groby swoich bliskich bo chcą wyrazić tym miłość i tęsknotę. Dlatego mnie się chryzantemy nie kojarzą z grobami ale z tęsknotą za bliskimi, wspomnieniami, miłością, pamięcią. Ten kwiat w tym czasie wyraża wiele uczuć i emocji. To prawdziwa magia. Gdy klienci zabrali ostatnie doniczki dostałam depresji.
Następnego roku zasadziłam ich więcej, a kolejnego jeszcze więcej. Prócz tego że kupuję gotowe sadzonki to produkuję je również sama. To bardzo łatwe - tak jak ktoś tu już pisał - uszczykuje się gałązkę (pęd) około 3-5 centymetrowy, wkład do wilgotnej ziemi i obficie podlewa. Dobrze zanurzyć go w ukorzeniaczu ale jak go nie ma to w połowie przypadków też się ukorzeni. Niestyty chryzia jest żarłoczna jak licho, najbardziej lubi być zasilana przy każdym podlewaniu. Ale jak nie jest - to też urośnie. Żeby wyszła taka ładna okrąglutka - lubi jak się jej ułamuje boczne pędy i formuje krzaczek, ponadto my opryskujemy je takim preparatem - skarlaczem, który hamuje wzrost pędów w górę dzięki czemu roślinka się rozkrzewia na boki. Ale jak się jej nie pryska to też urośnie, najwyżej pójdzie w górę. No i najzabawniejsza sprawa - chryzia wypuści pączki ZAWSZE jeśli będzie miała 14-godzinną noc. A po około 6-8 tygodniach pączki zakwitną. Czyli tak - nawet jeśli w czerwcu krzaczek chryzantemki ma powiedzmy 8 cm średnicy a my mamy kaprys mieś chryzantemkę kwitnącą wcześniej niż na 1 listopada - można po południu robić mu noc nakrywając ciemną nieprześwitującą folią - powiedzmy tak około 18-tej wieczorem (tylko uwaga na upały żeby się nie ugotował;) Potem rano odkrywamy tak żeby "ciemnego" było w sumie 14 godzin. I tak po kolei przez 7 do 14 dni aż pokażą się pączki. Pączki pokazuję się różnie, to zalezy od gatunku. Jak się pokażą to przestajemy i idziemy się wyspowiadać za to że oszukiwaliśmy biedną roślinkę. No i potem roślinka kwitnie. Ten proses nakrywania i "oszukiwania" roślinki nazywamy "sterowaniem" a my - aby chryzantemki zakwitły na 1 listopada zaczynamy główne sterowanie około 25 sierpnia. Niestety chryzie często choruję i te obeschnięte częstokroć od dołu liście to po prostu efekt różnorakich chorób, najczęściej grzybowych, dobrze by było zatem popryskać od czasu do czasu jakimś preparatem grzybobójczym (można stosować te co i do innych roślin - do pomidorów na przykład). Ale jak się nie popsika to też coś zakwitnie. Próbować warto, odmian i kolorów jest bez liku, roślinka prześliczna, wdzięczna w uprawie bo wiele można z nią zrobić. Nie tylko stawiać na grobach. Zakwita najczęściej wtedy, gdy już mało co w ogródkach kwitnie (jeśli nie "pędzimy" jej specjalnie wcześniej) i cieszy oko nieraz do końca listopada. Wytrzymuje nawet niewielkie przymrozki. Polecam wszystkim, powodzenia!
aha, zapomniałam napisać że taką maleńką ukorzenioną chryzantemkę można najpierw prowadzić w doniczce a potem wysadzić do ogródka. Albo jesienią, po kupieniu zamiast na cmentarz, zasadzić ją w ogródku. Okryć przed mrozem. Jest szansa że nie przemarznie i wiosną wypuści młode pędy. Wtedy znowu - albo szczepić albo pozwolić żeby rosły swobodnie. Możliwości jest wiele.
Ale mnie zachęciłaś . Będę sadzić w przyszłym roku, na razie posadziłam jednego różowego dąbka którego ktoś mi sprezentował. Wyprosiłam, jak na początku grudnia zobaczyłam wielką różową kępę.
No i wszystko wiadomo!!! Super, teraz swoją żółtawkę pogonię, aby zakwitła przed mrozami Bo bidulka jakoś już drugi rok nie może zdążyć dzięki Bereniko za wskazówki.
Ja robię podobnie,jak Bernika Każdego roku mam kilkanaście Chryzantem na działce,ale tylko 3-4 odmiany.Jedna odmiana rośnie wysoka i ma kolor złotawy,pozostałe są niskie i tworzą tzw kule Są one koloru białego i żółtego,a w zeszłym roku i w tym roku niektóre były różowe(przepyliły się chyba)
Część korzeni zimuje bez okrycia na polu,a reszta w szklarence(tak na wszelki wypadek )
Na wiosnę(tak w połowie kwietnia) każdą szczepkę sadzę na pole w odstępach około 50-60cm i często podlewam i to wszystko.Pozdrawiam serdecznie