To był floksik bladziutko - różowy, kwiaty rzadko rozmieszczone na ciemno zabarwionym pędzie, jak u lwiej paszczy


Pełne floksy są fajne, ale badziewnie wyglądają w mokre lata.
Minie nieustannie cieszą staruszki.
Właśnie w niedzielę odnalazłam jednego , kwitnącego w chaszczach, mimo suszy na działce, karminowo - różowe gwiazdeczki

Marysiu rudbekii bylinowych mamy kilka, chodzi za pewne o taką babciową, którą mam przy płociku w warzywniku

Spoko, bardzo się rozrasta, wyrwę przy okazji

Marysiu właśnie z powodu nagusów żarłocznych wszystko sieję najpierw do doniczek, potem rozsadzam i dopiero duże sadzę do gruntu.
Jak bym ogórki czy aksamitki posiała do ziemi ,nawet bym ich nie zobaczyła.
Jeżeli chodzi o dziwnych Panów - sąsiadów to ostatnio jeszcze jeden egzemplarz się napatoczył.
U nas pijaków nie ma, ale z ościennych wsi czasem się przemieszczają na wehikułach obok nas.
Właśnie jeden z ich - Antoni skacowany zapragnął naszych czereśni.
A czereśnie mamy piękne tego roku ...
Pan o wyglądzie dziadka, zelektryzował nas wyznaniem, że jest rówieśnikiem Z.

No nic, pracował ciężko na swój wizerunek.

Teraz Z. ma nowego kolegę


Trzeci raz ma przyjść po czereśnie. Ja jestem dobry człowiek ,ale chyba przebiorę się za naszego psa i go pogryzę po kostkach

Boszszszsz jedni pracują kilkanaście godzin dziennie a inni piją, palą na koszt państwa i jeszcze innych wykorzystują.

Wczoraj postanowiłam odwiedzić zaprzyjaźniony sklep w którym niejednemu Forumowiczowi serce by zabiło szybciej.
Poszybowałam moim gratem Seatem, prawie trzy razy zderzając się czołowo z innymi użytkownikami wąskiej szosy do Gross Tuchen.
Szczupłość portfela pozwoliła mi jedynie obwąchać i omieść wzrokiem różyce po 50 zeta.
Miałam kupić ziemię dla moich ogóreczków i cukinii. Zakupiłam , i dolomit, paliki, środek do pryskania kapuchy i skromnie stewię i petunię - cóż za nędza, a było na co popatrzeć.

Nie mówiąc o nowych modelach koszyków, które znęcały się nade mną

Pogawędziłam miło z sympatycznymi właścicielami na temat skorzonery, którą hodują ,a której ze 40 lat nie jadłam.

Przypomniałam sobie w domu dopiero, że coś podobnego z działek wykopałam i stoi zapomniane w doniczce, może to kozibród a nie salsefia.
