Witajcie
Gosiu, ja się na Asashi za bardzo nie znam, ale myślę, że jak coś choruje to mu już nie zaszkodzi, a raczej pomóc może.
Ula, jeny jak ja dawno u Ciebie nie byłam. Wątek jak zwykle musiałam zgubić, a że ostatnio czasu coraz mniej to i nie zauważyłam.
Jakoś mi tak dziwnie z tym serduszkiem, bo na serduszko chyba bardziej zasłużyłaś i Ty i Nela i Iza, Asia i wiele, wiele innych osób. Nie mam pojęcia czym sobie zasłużyłam.
Asiu, te białe to znam i już opryskałam wcześniej, ale nie miałam pojęcia co to za cudactwa brązowe mi wyrosły. Nigdy przedtem ich nie było. Bałam się, że to galasy, albo inne cholerstwo.
Z sosną ościstą to miałam przygodę u sąsiadki. Zobaczyłam te kuleczki i w krzyk, że musi pryskać, bo ma mszyce, a ona na to spokojnie, że to jej taki urok. To własnie u niej zakochałam się w tej sosnie.
Izuś, narzekam, bo zeszłej wiosny wyglądały lepiej. Kolejne rh czekają na wsadzenie. Tylko nie mam kiedy tego zrobić. Na razie walczę z gałęziami, które po przetrzebieniu, drzew i krzaków tnę na kawałeczki do kominka. A sporotego było w tym roku. Oczywiście dzięki zimie
Alu, szkodnika w białych kuleczkach rozpoznałam wcześniej, bo mam modrzewie. To znaczy miałam 2, został jeden. Szczepiony, ale on jest do opanowania. Gorzej z tymi wielachnymi. Dlatego pozbyłam się.
Jolu, widzisz jakie dziwy na tym świecie.
Ty się nie znasz? Przecież u Ciebie tyle iglaczków.
Mam nareszcie jarzmiankę. Kwiatki niepozorne, ale urokliwe.
No i zakupiłam sobie poziomkę
