Zimno jak cholera... Rano na termometrze zobaczyłam zero, więc odczułam ulgę, choć widok oszronionych okolicznych łąk wstrzymał oddech w piersi.
Jak na razie nie widzę szkód w roślinach, opady śniegu szczęśliwie ominęły naszą okolicę. Widziałam fotki ośnieżonych ogrodów... taki ciężki śnieg na liściach to masakra dla roślin.
Goś - na doniczce widniał napis chryzantema wiosenna. Nie zgłębiałam tematu... tyle się dzieje, że zdążę przestudiować co to za dziwactwo.
Grażynko - ciągnij dalej ponad zero... Nie mogę patrzeć na te katastroficzne zdjęcia, bo jęczę straszliwie, co źle wpływa na domowników... Damy radę
Czarodziejko - ten mój bobrek to jakiś wytrwały, bo też ciężkie ma ze mną życie... i mocno o nie walczy. Przebudowa oczka jeszcze przed nim. Kurdybanek wlazł w dzwonek poszarskiego i tak dzielą pospołu starą makutrę. Psidełka mi ją rozwaliły... zadrutuję ją, bo mam do niej sentyment.
Kamienie niestety w większości kupowane. Parę przywiezionych jako pamiątka z wycieczek. Ale w tym roku jakieś ceny zaporowe... Trzeba będzie podjechać do jakiejś żwirowni, tam zawsze taniej. Kiedyś pan za 30 zł pozwolił zapakować niezłą stertę

A jeszcze dużo by się przydało do oczka.
Życzenia temperaturowe u mnie spełniły się
Ewo- maj rozpoczął się fatalnie, ale pomyśl co by się działo gdyby te mrozy i śnieżyce dopadły rośliny za dwa tygodnie, kiedy byłyby bardziej rozwinięte...