Uwaga, uwaga: donoszę, że
prawie zakończyłam przedwakacyjną działalność zawodową; jeszcze tylko jutro drobny wyjazd, ale to się prawie nie liczy - M mnie wiezie jako kierowca, rano wyjeżdżamy, a po południu wracamy.
Zastałam po powrocie miłą ilość i jakość wpisów w moim wątku

Cieszę się, że moje róże wabią tak piękne motyle
Moniko - Rozeto, dziękuję za rewelacyjny dla mnie pomysł na New Dawn! Spróbuję ją tak poprowadzić, bo właśnie mam na to miejsce, a za to nie bardzo pasuje mi tam wkopywanie jakiejś kratki czy pergoli; mam nadzieję że mi się to uda - nie mam w takim formowaniu zbyt dużej wprawy...
Ewo-maj - mam też taką nadzieję, że polubię ND...bo na razie wciąż się do niej przekonuję....i być może ten pomysł podrzucony przez Monikę na poprowadzenie jej jako krzewu u mnie się sprawdzi. A na Prince'a poczekaj...u mnie w tym roku postęp - ma już 2 kwiaty
Jaga...nie lubisz czerwonych róż?...Czysto czerwone róże nie należą, prawdę mówiąc, również do moich najulubieńszych, ale trzy takie kupiłam razem z ogrodem, więc trzeba było je jakoś zagospodarować i w ten sposób wyszła rabata biało-czerwono-różowa, którą zresztą bardzo lubię.
Stasiu - czas mam właśnie teraz i muszę jak najwięcej zrobić podczas wakacji, chociaż niestety przesadzanie trzeba zostawić na jesień
Monika - dzięki! A co do
Mon Petit Chou to rozważam kupienie drugiej - oprócz oryginalnych kwiatów ma też bardzo ładny pokrój krzewu - łodygi grube, proste i sztywne, nie pokładają się, a kwiaty mimo wielkości i ciężaru też trzymają się prosto i nie śmiecą.
Mataforgana - witam Cię w moim ogrodzie! Gdzieś tam wiedziałam (chociaż nie znam francuskiego i stąd tez mały błąd), co znaczy
mon petit chou...to, zdaje się, jest też pieszczotliwa forma zwracania się do ukochanej osoby?
Tesia - no bardzo miło Cię widzieć!
Augustę Louise też bardzo lubię, a jak pachnie

; za to do Mozarta jakoś mam mniej serca - nie potrafię powiedzieć, czemu...W ogóle z różami jest zdecydowanie jak z ludźmi...jednych kochamy, innych lubimy mniej lub bardziej i to nie jest obiektywne

na szczęście
Majka - do
kapusty zdecydowanie zachęcam
Pat - wizja 10-metrowego dębu na drodze mnie powaliła

I być może nawet M za bardzo by nie oponował, bo bardzo lubi dęby
Ewa, dziękuję! I Tobie,
Aniu, również
Dzisiaj rano zostałam pod drodze dostarczona na wieś przez M-a (jadącego do pracy) i tak sobie na razie jeszcze się rozkręcam do działania...na razie pozałatwiałam jakieś maile, telefony, zrobiłam obchód ogrodu - na czereśni są do zerwania ostatnie owoce; w tym roku M założył siatkę, która skutecznie uniemożliwiła szpakom korzystanie z tego dobrodziejstwa

Komary niestety znowu żrą nieprzytomnie, więc będę się chyba musiała uperfumować...
Podczas mojej nieobecności M zrobił z resztek płyt tarasowych taki placyk pod pod wiśnią - pod stolik i krzesełka. Stolik muszę jak najszybciej pomalować, bo jest bardzo odrapany, a z kolei krzesełka (do kompletu) stoją jeszcze w domu, bo maja miękkie obicia, więc trzeba je koniecznie zmienić na jakieś nieprzemakalne.
No i niestety poranny obchód ujawnił pewien różany problem - jedna Pastella zdecydowanie zaczyna tak jakby więdnąć...nie mam pojęcia, co to może być, nie pasuje to do opisu żadnej ze znanych mi chorób; nie wszystkich pędów to dotyczy, ale tak jakby się rozszerza (bo początki zauważyłam parę dni temu). Może ktoś wie?
