Nie uciekają nawet z odkrytego wiadra (w tym roku część miałam w kotłowni na zimę, tak na wszelki wypadek, bo zawsze sie stresuję, że zmarzną). One mają inne zwyczaje po prostu. Siedzą tam, gdzie im dobrze - aha - część zawędrowała jakimś cudem do worka z obornikiem, który leżał nieopodal. Bo lubią
Na efekty ich działania czekałam kilka dobrych miesięcy - dżdżownice kupiłam wiosną, a w drugiej połowie lata zawartość kompostownika zaczęła dużo szybciej opadać - to znak, że porządnie już przerabiały (wcześniej musiały się namnożyć). Podoba mi się, że taki kompostownik zasiedlony przez dżdżownice jest praktycznie bezobsługowy - ja tylko podlewam od czasu do czasu w czasie upałów, no i okrywam na zimę. Nie trzeba sypać żadnych preparatów, pilnować odpowiedniego układania, mieszać zawartości (to co na górze na dół), bo dżdżownice pracują od dołu, a po przerobieniu tej warstwy idą wyżej. Generalnie jestem z nich bardzo, bardzo zadowolona. Czytałam też, że wermikompost ma dużo więcej pożytecznych mikroorganizmów, niż np. sam obornik.