Lucynko, wczoraj był taki cudowny dzień, że nawet kolorowe rabatki nie były mi potrzebne. Jeszcze ciągle wiało, ale cieplutkie promienie słonka towarzyszyły mi calutki dzień. Wieczorem byłam padnięta okropnie, ale i tak było miło. Czułam wiosnę w każdej chwili, były nawet motyle, ale jeszcze nieuchwytne. Jeden taki bardzo cytrynowy, może to i był zwykły cytrynek, ale niezwykle mocno wybarwiony, świecił mi jak żarówka

Coraz więcej różnorakich kiełków wychodzi z ziemi, dając przynajmniej nadzieję na kolorowe lato. Sporo będzie kwitnących hiacyntów, ale chyba już się wyrodziły, bo tylko kilka widzę z dużymi kwiatami, pozostałe jakieś takie bardziej skromne, ale jak najbardziej też dają barwne plamy na rabatkach.
Słonecznego weekendu
Anido, dzieje się, oj dzieje

Każdego dnia widać jakieś zmiany. jak się jest na działce codziennie, to może mało uchwytne, ale wystarczy zrobić sobie kilkudniową przerwę, a oczy otwierają się ze zdumienia, jak rośliny wykorzystują każdy promień słońca i czerpią z niego energię

Wystarczy spuścić je na chwilę z oka, a one w tym czasie szybciutko nabierają masy i prężą się czekając pochwał. A ja im ich nie szczędzę. Czasami łapię się na tym, że na głos z nimi rozmawiam i tylko wtedy rozgladam się z niepokojem, czy mnie ktoś na tym nie przyłapał, bo pomyślą sobie, że wariatka

Ale niech myślą, co mi tam....Czekałam cały zimowy sezon na takie dni i szczęście mnie rozpiera
Jadziu, nic się w tym miejscu, gdzie powinna być koperkowa, niestety w dalszym ciągu nie dzieje. Ale ponieważ nigdzie się nie wybieram, to spokojnie czekam, mając jeszcze nadzieję, ale już coraz niklejszą

W tej chwili jeszcze nic nie sadzę, wszystko czeka sobie na balkonie, dając właśnie czas takim maruderom. Na wiosnę nigdy się nie spieszę z sadzeniem. nie lubię pośpiechu, który może skończyć się uszkodzeniem roślin. W sezonie też jest ciężko coś posadzić, bo wiosenne już zniknęły, niby mam znaczniki, ale już właśnie odkryłam, że różową margerytka posadziłam zbyt blisko irysa bucharskiego i mus będzie ją przesadzić.
Jaszczurka jak na razie pokazuje się tylko jedna i na dodatek biedna jest już po przejściach i brak jej sporego kawałka ogonka. Usadowiła się tuż pod domkiem dla murarek, a ja tam ciągle gnana ciekawością zaglądam i muszę skradać się na paluszkach, żeby jej nie wystraszyć
Małgosiu, niestety nie zapisałam nazwy irysów. Mam kłopot z nazwami, jeśli cebulki sprzedawane są w zwykłych papierowych torebkach na sztuki. Co prawda zazwyczaj proszę ekspedientkę o podpisywanie torebek, ale później wrzucam ją do ognia, zanim zdążę pomyśleć o przepisaniu nazwy

Jednak zarówno w tamtym roku, jak i w tym pokazały się zaledwie dwa z dziesięciu sztuk
Cherry Brandy po raz pierwszy przetrwała zimę, a nawet w jej pobliżu odkryłam siewki, posadziłam osobno i zobaczymy co z nich wyrośnie. Albo i nie, bo to, że ich teraz nie usunęłam przy pieleniu, nie oznacza, że nie zrobię tego następnym razem. Chyba, że mnie przechytrzą i szybciutko wyrosną do stanu widzialnego i rozpoznawalnego

O powojnikach napiszę Ci na pw, bo nie wiem czy tutaj mogę zamieszczać takie treści, chociaż na pewno nie byłaby to reklama, chyba, że anty. Szkółka nie warta polecenia, tym bardziej, że nie odpowiadają na maile, a rośliny dostałam dopiero po przypomnieniu się.
Aniu, murarek pokazuje się coraz więcej, jeszcze nie robią tłoku, ale są już zdecydowanie widoczne. Z przyjemnością na nie spoglądam, bardzo lubię te maleńkie pszczółki

Jeśli do następnego roku postawicie im jakiś domek, to z przyjemnością podzielę się kokonami, oczywiście jeżeli tak się popiszą jak w ubiegłym roku.
Cieszynianka jest maleńka, przynajmniej na razie. Zupełnie nie znam tej roślinki, bo to jej pierwszy sezon u mnie.
I kto tu nazywa mnie pracusiem

? Mało mam czasu na działkę, a i poleżeć
bykiem tez na niej lubię, dlatego nie przesadzam z pracami. Co prawda w tym roku jeszcze nie miałam czasu na leżenie, ale sezon dopiero się zaczął. Wszystko jest do nadrobienia
Marysiu, przecież wiadomo, że ja mam dużo mniej do zrobienia niż Ty i dużo mniej mi się chce, to i ból dużo mniejszy

Z sanatorium nie powinnaś rezygnować, bo tam by Cię troszkę ponaprawiali, naoliwili i wróciłabyś jak po odnowie biologicznej. To dobrodziejstwo nie każdemu dane, korzystaj póki masz takie możliwości.
Cesarskie korony nie zawsze kwitną, w tamtym roku miałam ich mniej, chociaż i w tym niczego znanego mi nie urwą
U rodziców zawsze kwitną spektakularnie, ale nie chcą się przyznać, co im sypią, bo zawsze słyszę odpowiedź, że nic
Może muszę swoim przemówić do rozumu, skoro po dobroci nic do nic nie dociera?
Danusiu, ależ ja mam takie okulary, kupiłam sobie w Krakowie
Dalie do donic sadzę już od kilku lat i to zdecydowanie przyspiesza ich kwitnienie. Do gruntu idą dopiero w drugiej połowie maja i często się zdarza, że kilka ma już wtedy pączki. Na razie mieszkają sobie na balkonie, bacznie przeze mnie obserwowane, bo jak wiadomo, pańskie oko dalię tuczy
Remont małymi kroczkami posuwa się do przodu i jak na razie najbardziej mnie denerwuje, że wszystkiego muszę szukać. Szafki są już tylko szczątkowe, nie wszystko się w nich mieści i reszta rzeczy jest poroznoszona po wszystkich pokojach. Jest to jednak nie do uniknięcia i nie narzekam. Codziennie ścieram kurze, ale dzisiaj zauważyłam, że pod meblami też już zalega gruba warstwa budowlanego pyłu.
Zuziu, o porządeczku nie może być jeszcze mowy

Posuwam się pomału do przodu, ale ciągle przede mną moc roboty. Dzisiaj nie pojechałam i jestem jeden dzień w plecy i pewno pewno do świąt się z tym nie uwinę. Nie ma jednak pośpiechu i tak wiadomo, że praca na działce nigdy się nie kończy. Ale dzięki temu nie ma czasu na nudę, albo na wymyślanie bzdur, człowiek ma zajęcie i głupie myśli nie chodzą mu po głowie.
Murarki ta bardzo milusie pszczółki i od biedy poradzą sobie same. Nie każdy, kto je ma bawi się w budowanie domków dla nich, bo one i bez tego sobie poradzą. ja jednak bardzo lubię je obserwować i dzięki temu mam taka możliwość. Wyloty dopiero się zaczynają i jeszcze niedużo kokonów jest wygryzionych
Iwonko, sezon już się zaczął, to i z pracami na działce trzeba przyspieszyć. Moja działeczka niewielka, ale uporządkowanie jej zawsze zajmuje mi sporo czasu. Może za mało się przykładam i dlatego tak jest? Ale z drugiej strony, czy mnie kto goni, żebym musiała się tak spieszyć? Działka ma sprawiać mi przyjemność, to ona jest dla mnie, a nie ja dla niej. Korzyść jest obupólna, działka rozkwita dzięki mojej pracy, a ja znajduję tam spokój i radość

Lubisz zakwasy? To się chyba nazywa masochizm

?
Do końca remontu jeszcze daleko, eM robi właściwie tylko w weekendy, ale co nieco już nawet widać
Zapraszam do nowego wątku, który znajdziecie
TUTAJ