Nie taka mysz straszna Ja w ogóle lubię większość fauny i jej się nie boję.
Jak byłam dzieckiem w podstawówce, dostałam myszkę, rzekomo z hodowli. Okazało się, że to była zwykła mała dzika mysz domowa. Była milutka i oswojona póki nie wydostała się z klatki, potem już niestety była nadal milutka, ale już nie oswojona . Szczurki też miałam (hodowlane) a ich przywiązanie równało się psiemu . No i jak tiu się bać takich kudłaczy?
Poprawię się , powinno być szóstym zmysłem , siódmy to ponoć sumienie .
Lucyna , jak czytałam to w środku piszczałam i miałam gęsią skórę .
Nawet myślałam by coś z tym lękiem zrobić , niestety z tego się nie wyrasła .
Z futrzaków tylko psy uwielbiam , z kotami nie umiem się dogadać .
A miałabym jeden problem z głowy . To dziwne , przychodzą do nas koty , bo mam ciągle
obszczane dzrzwi , ale z gryzoni działki nie czyszczą .
U mnie mysz była w domu i zrobiła niezłą rozróbę w kuchni... Złapała się w żywołapkę dopiero kiedy wyszliśmy na koncert. Mąż wyniósł ją zbyt blisko za płotem i mysz chciała wrócić. Tam spotkał ją nasz szczeniak i zabawił się nią na śmierć... Ale ewidentnie czuł ją już wcześniej zanim sama ją zobaczyłam jak wyskakiwała spośród makaronów. Jak tylko dostawał się do domu to strasznie obszczekiwał szafki w kuchni. Obecnie tego nie robi.
W garażu niestety gryzonie nie są chyba do wytępienia. Pakuję co się da i jest bardziej wartościowe w plastikowe pudła. Mam nadzieję, że tego nie zjedzą. Nasiona też mam schowana w plastikowe pudło bo rok temu zjadły całkiem wybrane nasionka - co ciekawe nie wszystkie.