
Po obfitych zbiorach fasolki, jedzeniu jej i w zupie i z bułeczką, powoli ich wydajność spada. Wczoraj jeszcze były zebrane dwa wiadra z głównego poletka ale nadal będzie co zbierać, bo na innych, choć mniejszych albo już jest coś do zebrania albo zaczyna kwitnąć, a ostatni rzut wysadzałem wczoraj, po długim przetrzymaniu w doniczkach. Ah, ten ciągły brak czasu. W dodatku ziemia na poletku po kapuście tak się zbiła, że już nie patrzyłem by rządki były równe ale by łopatki nie połamać.

To był ciężki bój, a z efektu śmiali się i moi kuzyni i siostra.


Jako że kabaczki i fasolka spowolniły, to nastąpił pierwszy zbiór buraka. Porosły straszne kolosy i jest ich cała masa.


Zebrałem też dwie reklamówki cebuli, która jednak nie urosła tak duża, jak się zapowiadała.
Do domu przyjechały też cztery arbuzy odmiany Złoto wolicy. Jednego odrazu przekazałem znajomemu, reszta będzie czekać do weekendu.
Pomidory na poletku pod lasem, fajnie się zapowiadały, do ostatnich kilku dni, gdzie przyszły chłodne noce z rosą i zaraz weszła na nie zaraza. Jeśli będe miał za rok tam poletko do warzyw również, to zamiast pomidorów będzie cebula i ogórki.