Jadziu, tym razem robiłam tylko obiad, ostatni dzień w domu spędziłam na błogim nicnierobieniu, czytaniu książek- jednym słowem miałam dzień dla siebie. Ale za to Ty się nie nudziłaś, kurczak wyszedł boski, ale jakbym dorwała taki wiosenny kapelusz, to dopiero wzbudziłabym sensację. Piękny wyszedł
Wandziu, hortensję wyniosłam, bo już poszła w zielone. Szkoda, żeby dalej się dusiła w pomieszczeniu. Jednak na noc zabieramy ją do domu, bo temperatury są jeszcze nieprzewidywalne. Mam ją tylko jedną, to i nie za wielki z nią ambaras

Agapanty kiedyś miałam, ale nie chciały kwitnąć i w końcu dałam sobie z nimi spokój, ale mama ma białe i kwitną, aż miło
Aniu, niby i harówka nas czeka, ale przecież czekamy na nią całą zimę, to może damy jakoś radę? Narobimy się, nie przeczę, ale sprawia nam to przyjemność. Czasami umordujemy się, mamy dość, padamy ledwo żywe do łóżek, ale gdyby ktoś chciał nam to odebrać, to byśmy nie oddały za nic w świecie
Twoja Majesty już ładnie wyrośnięta, tylko za wcześnie nie wynoś jej na zewnątrz, bo ona zdecydowanie nie lubi chłodu.
Właściwie jestem już zdrowa, jeszcze czasami coś mnie podrapie po gardle, ale mówię już normalnie i mam nadzieję, że nie będzie powtórki. Dziękuję
Beatko, to przecież moja kwestia:
wybacz, ale nie nadążam za forum i ciągle mam zaległości nie tylko u Was ale i w swoim wątku, bo jak zajrzę gdzie indziej to już nie mam czasu dla swojego tematu i odwrotnie. A ja lubię sobie na spokojnie poczytać , pooglądać. Ja nie wiem jak Wy to robicie, że dajecie radę -

To ja zawsze się zastanawiam, co ze mną nie tak, że się nie wyrabiam

Może nie jestem mistrzem klawiatury, ale i wydaje mi się , że się nad nią nie ślamazarzę, ale chyba jednak tak, bo zanim coś napiszę, to mijają wieki. A przecież wcześniej trzeba też przeczytać, żebym wiedziała co napisać
Teraz miałam więcej czasu, bo siedziałam w domu, ale normalnie to czas przecieka mi między palcami. Właśnie wracam do codziennego kieratu, to już nie będzie mi szło to tak składnie i będziemy mogły sobie rękę podać

Majesty jest już ze mną od trzech lat i nie wyobrażam sobie mojego ogrodu bez niej. To już taki mój stały element krajobrazu jak aksamitka Fantasic. Bez nich, to byłby inny ogród.
Niestety pogoda będzie do kitu, a przynajmniej wszystko na to wskazuje, to chyba nieprędko wybiorę się na działkę. Naprawdę nie wiem, czy za takie życzenia powinnam Ci podziękować

Ale ponieważ to w trosce o moje zdrowie, to niech będzie: Dziękuję
Dorotko, na szczęście od przybytku głowa nie boli

Swoich jeszcze nie siałam, ale chyba zabiorę się za to w sobotę, bo potem mogę nie mieć kiedy. I cynie też już wysieję, niech sobie już leżą w ziemi i kiełkują.
Ze mnie delikatna kobietka, do łopaty też się nie rwę. Nie mogę dopuścić, żeby moje chłopaki zardzewiały z dala od działki i w takich momentach, chętnie sobie nie radzę

Czasami mus jest po nią sięgnąć, ale bynajmniej się przed nimi nie chwalę, że sobie pokopałam.Kosić też potrafię ale wiadomo, że jest to zadanie Filipa i bez oporów przyjeżdża i działeczkę kosi. Nie powiem, że nie narzeka, bo i owszem, ale tylko na to, że nasadziłam chabazi, a on musi między nimi lawirować i jeszcze wysłuchiwać, żeby niczego nie połamał, bo wtedy to ja mu połamię, albo powyrywam...W każdym razie jakoś tak
Agnieszko, dlatego Majesty trzeba siać bardzo wcześnie, żeby zdążyła wyrosnąć. Nigdy nie miałam z nią problemów, ja siałam, ona kiełkowała, a tym razem po prostu zupełny brak współpracy. Dobrze, że miałam zapas nasion, bo inaczej nic by mi z tego nie wyszło. Pierwsze nasiona też dostałam od Soni, to u niej zakochałam się w tej urodziwej pannie
Marysiu, pójdę na pewno, bo już od dłuższego czasu nie choruję na nic innego. Najmniejsza infekcja zawsze kończy się zapaleniem krtani. Ostatnie lata szczepiłam się przeciwko grypie i mimo iż to zupełnie inna choroba, to wtedy nie chorowałam. A ostatniej jesieni zupełnie o tym zapomniałam, sezon był taki długi i ciepły, że nawet coś takiego jak szczepienie nie przyszło mi do głowy

Już mi tęskno za ciepłem, za słońcem, za rowerem i wiatrem we włosach....Ach, rozmarzyłam się
A o kosmosie pomyślałam sobie tak samo
Liczę na to, że to już moje ostatnie takie wyskoki i teraz będzie już tylko lepiej. Dziękuję
Lucynko, wysiedziałam w domu tak długo, jak tylko mogłam, wzięłam jeszcze dodatkowe dwa dni wolnego i mam nadzieję, że to będzie koniec chorowania. Bo ileż można? Chociaż nawet nie było tak źle, nudzić się w każdym razie nie nudziłam, a pogoda nie pozwalała nawet na marzenia o działce. Może podczas pierwszej tury choroby udałoby się wyskoczyć i coś zrobić, ale było, minęło- nie warto w tej chwili drzeć o to szat

Luźniejszą mam końcówkę marca, tam znalazłabym ze dwa dni, żeby móc pojechać na działkę, ale jak pogodynki nie namieszają czegoś w pogodzie, to niestety nie ma bata, nie pojadę. Dzisiaj zapowiedziałam szefowi w dodatkowej robocie, że nie będę się zarzynać w kwietniu, żeby kogoś zatrudnił. Zobaczymy co zrobi z tym tematem, jak odpuści, to może wtedy uda mi się coś wyrwać. Uprzedzony jest, żeby potem nie było, że on nic nie wiedział. Złościć się na razie nie będę, bo przecież wiadomo, że złość szkodzi piękności, a przy moim peselu, już muszę uważać

Dobrze by już było nie tylko wspominać, ale i widzieć na co dzień, ale
jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma Dziękuję
Iwonko, dzisiaj był całkiem przyjemny dzień, chociaż taki pokręcony, jak to w marcu. Na przemian padał deszcz i świeciło słońce, a w przerwach zawiewał zimny wiatr. Miałam 1.5 godziny przerwy w pracy i jak wyszłam na zakupy, to akurat trafiłam na tę cześć słonkiem
Majesty rośnie, ale co się ode mnie nasłuchała, to jej

Już jestem prawie zdrowa, dziękuję
Ewuniu, wróciłaś na dłużej? Zaraz do Ciebie zajrzę, a na razie rozsiądź się wygodnie , zapraszam
Pomidorki zaczęły kiełkować, ale na razie są takie maleńkie, że ledwo je widać. Najważniejsze jednak, że cokolwiek się ruszyło, bo w moim przypadku, to już duży sukces
I koniec laby, nieodwołanie wracam do pracy i znowu będę miała dla Was mniej czasu. Ale na pewno będę zaglądać
