Mój przydomowy sad
-
- ZBANOWANY
- Posty: 121
- Od: 14 cze 2016, o 12:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: MAZOWSZE
Re: Mój przydomowy sad
Winogrona przysypałam ziemią, nie tak grubo jak na zimę, ale parę cm puszystej ziemi będzie, mam nadzieję że to wystarczy. Starsze krzewy jeszcze dodatkowo gałązkami sosny. . Przykrywałam jeszcze młodziutki szczepiony orzech włoski. Reszta musi radzić sobie sama. Niestety z owocami moreli to się raczej mogę pożegnać - a drzewka po raz pierwszy tak obficie kwitły i w lany poniedziałek załatwił sprawę mróz. Pozostałe drzewka mają jeszcze stulone pąki kwiatowe
Re: Mój przydomowy sad
Ja też w ostatniej chwili przysypałem ponownie winogrona.
Tylko, że ja uzywam piasku zamiast ziemi - lepiej jest i łatwiej potem delikatnie je odgrzebać (piasek się sypie nawet jak jest mokry), dzięki czemu zmniejsza się ryzyko ułamania młodych pąków.
Poza tym w nocy z wtorku na środę spało u mnie ok 30cm śniegu - więc były pod pierzynką.
To tyle z plusów pozytywnych
- są jescze negatywne. Ciężki śnieg połamał gałęzie na trzech szczepionych agrestach (a już się cieszyłem, że się tak ładnie rozrosły) - ale to pół problemu bo przynajmniej podkładki całe i niektóre gałązki zostały więc się odbuduje - natomiast jednego ułamał mi na podkładce 
No a o owocach też pewnie można zapomnieć - co prawda brzoskwinie to w zimie pąki mrozy załatwiły ale nektaryna miała sporo kwiatów - pewni nic z tego nie będzie (choć i tak pewnie potrzebowała zapylacza).
A co do zapylania to też słabo - śliwy azjatyckie całe w kwiatach - jeśli mrozy ich nie wykończą - to podobno mokre kwiaty się nie zapylą bo jest mokry pyłek. A po śniegu zapowiadają deszcze.
Jak na razie nie zobserwowałem strat na aktinidiach (w zeszłym roku mi młode listki wymroziło) ale to było po pierwszej nocy - po dzisiejszej, gdzie było -1 jeszcze nie sprawdzałem.
Tylko, że ja uzywam piasku zamiast ziemi - lepiej jest i łatwiej potem delikatnie je odgrzebać (piasek się sypie nawet jak jest mokry), dzięki czemu zmniejsza się ryzyko ułamania młodych pąków.
Poza tym w nocy z wtorku na środę spało u mnie ok 30cm śniegu - więc były pod pierzynką.
To tyle z plusów pozytywnych


No a o owocach też pewnie można zapomnieć - co prawda brzoskwinie to w zimie pąki mrozy załatwiły ale nektaryna miała sporo kwiatów - pewni nic z tego nie będzie (choć i tak pewnie potrzebowała zapylacza).
A co do zapylania to też słabo - śliwy azjatyckie całe w kwiatach - jeśli mrozy ich nie wykończą - to podobno mokre kwiaty się nie zapylą bo jest mokry pyłek. A po śniegu zapowiadają deszcze.
Jak na razie nie zobserwowałem strat na aktinidiach (w zeszłym roku mi młode listki wymroziło) ale to było po pierwszej nocy - po dzisiejszej, gdzie było -1 jeszcze nie sprawdzałem.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1463
- Od: 28 lut 2017, o 17:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: kilkanaście km od Radomska-207m n.p.m.
Re: Mój przydomowy sad
Chciałbym nawiązać do wcześniejszej wypowiedzi na temat moreli..., miałem przez je okolu 8-9 lat w sumie 3 odmiany z których jedną sz..g trafił (monilioza) , a z pozostałych 2 odmian raz spróbowałem kilka owoców. Jedyne pozytywny wrażenia z ich uprawiania to obfite kwitnienie, które za każdym razem przymrozki załatwiały... . Jak doczytałem w literaturze fachowej,że jeśli morela zaowocuje 4 razy w ciągu 10 lat to jest to ogromny sukces w polskich warunkach to natychmiast dostały "wilczy bilet" i teraz w ich miejsce rosną stare odmiany jabłoni, które co prawda prawdopodobnie zaowocują przemiennie, ale przynajmniej będą owoce co 2 rok.
U mnie w tym roku też mróz załatwił kwiaty brzoskwini, może będzie kilkanaście owoców na odmianach Wczesna Kijowska i Reliance, na pozostałych: Royalvee, Inka, Redhaven, Harnaś zostały tylko puste miejsca po kwiatach. Sorry taki mamy klimat... podobno ... . ;-)

Re: Mój przydomowy sad
O morelach też podobnie słyszałem - ale z brzoskwiniami podobno nie jest tak źle (okaże się).
Miałem kilkunastuletnią brzoskwinię nieznanej odmiany, któa rosła samotnie (bez zapylaczy), bez żadnej opieki i bez chorób (nawet śladu kędzierzawości).
Dawała co roku sporo owoców - do roku 2015 - kiedy to dała ogromną ilość owoców - nigdy do tej pory tyle nie miała. Po czym po prostu sobie zmarniała, uschła i było po niej.
Nie wiem - z czego to wynikało - ale pomijając jej koniec - to była przykładem, że brzoskwinie się udają. Ja mam teraz kilka i jeszcze poświęce im trochę czasu, pracy i opieki - mam nadzieję, że coś z tego będzie. W zeszłym roku zjadłem cały jeden owoc - ale był puszny (nie to co sklepowe) - wiec miałem nadzieję na więcej.
W tym roku zima była trudna - pozostaje próbować je utrzymać przy życiu, dbać i liczyć, że się odwdzięczą.
Miałem kilkunastuletnią brzoskwinię nieznanej odmiany, któa rosła samotnie (bez zapylaczy), bez żadnej opieki i bez chorób (nawet śladu kędzierzawości).
Dawała co roku sporo owoców - do roku 2015 - kiedy to dała ogromną ilość owoców - nigdy do tej pory tyle nie miała. Po czym po prostu sobie zmarniała, uschła i było po niej.
Nie wiem - z czego to wynikało - ale pomijając jej koniec - to była przykładem, że brzoskwinie się udają. Ja mam teraz kilka i jeszcze poświęce im trochę czasu, pracy i opieki - mam nadzieję, że coś z tego będzie. W zeszłym roku zjadłem cały jeden owoc - ale był puszny (nie to co sklepowe) - wiec miałem nadzieję na więcej.
W tym roku zima była trudna - pozostaje próbować je utrzymać przy życiu, dbać i liczyć, że się odwdzięczą.
Re: Mój przydomowy sad
Ja mam koło domu brzoskwinię, która chyba jest niezniszczalna 
Ma już kilkanaście lat i już 2 razy całkowicie została ścięta przez mróz ( i 2 razy opuściła się od korzenia). Rośnie sobie sama, bez żadnych zapylaczy. Jednego roku wydawała tyle owoców, że konary trzeba było wiązać i robić podpory bo się łamały pod ich ciężarem ;) A tak to różnie bywa z Nią: albo kilka owoców, albo kilkanaście albo nic, no albo kilkadziesiat jak wtedy jednego razu ;)
W tym roku ładnie się zregenerowała po zimie, ale pech chciał że obok niej mam ogromne świerki, których czubki musiałem ścinać zwyżką w marcu - w efekcie czego jeden "czubek" świerka tak spadł że złamał moją dzielną brzoskwinkę w połowie. Biedne drzewko jednak się nie poddaje. Wygląda teraz trochę jak "bocianie gniazdo", ale wypuszcza co raz więcej bocznych gałązek tym samym mówiąc, że będzie żyło dalej !

Ma już kilkanaście lat i już 2 razy całkowicie została ścięta przez mróz ( i 2 razy opuściła się od korzenia). Rośnie sobie sama, bez żadnych zapylaczy. Jednego roku wydawała tyle owoców, że konary trzeba było wiązać i robić podpory bo się łamały pod ich ciężarem ;) A tak to różnie bywa z Nią: albo kilka owoców, albo kilkanaście albo nic, no albo kilkadziesiat jak wtedy jednego razu ;)
W tym roku ładnie się zregenerowała po zimie, ale pech chciał że obok niej mam ogromne świerki, których czubki musiałem ścinać zwyżką w marcu - w efekcie czego jeden "czubek" świerka tak spadł że złamał moją dzielną brzoskwinkę w połowie. Biedne drzewko jednak się nie poddaje. Wygląda teraz trochę jak "bocianie gniazdo", ale wypuszcza co raz więcej bocznych gałązek tym samym mówiąc, że będzie żyło dalej !
-
- ZBANOWANY
- Posty: 121
- Od: 14 cze 2016, o 12:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: MAZOWSZE
Re: Mój przydomowy sad
Nie mogę usunąć zdublowanego posta
-
- ZBANOWANY
- Posty: 121
- Od: 14 cze 2016, o 12:00
- Opryskiwacze MAROLEX: 0 szt.
- Lokalizacja: MAZOWSZE
Re: Mój przydomowy sad
Najstarsze z moich drzewek były posadzone na wiosnę 2014. W 2015 zaowocowała brzoskwinia Redhaven, była oblepiona dość drobnymi owocami (powinnam zredukować ) W 2016 ta sama brzoskwinia miała mniej owoców ale waga pojedynczego dochodziła do 180 g, w sumie ze 3kg. Owocowała też jedna z moreli - 8 szt okazałych owoców. Czyli jak na mazowiecki klimat to nie było najgorzej, na pewno nie pójdą pod szpadel z powodu jednego nieudanego sezonu
Winogrona obsypywałam tym co miałam - szybka akcja ratunkowa. Zdobycie w Wielką Niedzielę wieczorem piasku do przykrycia 40 krzewów raczej mało prawdopodobne
Winogrona obsypywałam tym co miałam - szybka akcja ratunkowa. Zdobycie w Wielką Niedzielę wieczorem piasku do przykrycia 40 krzewów raczej mało prawdopodobne

Re: Mój przydomowy sad
Ja na szczęście miałem obsypane piaskiem na zimę i przynajmniej teraz okazało się, że mój wieczny brak czasu na coś się przydał.elma27 pisze:Najst Zdobycie w Wielką Niedzielę wieczorem piasku do przykrycia 40 krzewów raczej mało prawdopodobne
Gdybym miał wystarczająco dużo czasu to kilka tygodni temu uprzątnąłbym piasek. Jednak czasu nie było to go tylko rozgarnąłem z zamiarem zrobienia tego "kiedyś później" - no i w lany poniedziałek był na miejscu jak znalazł

A do tego jeszcze przydałą się pierzynka ze sniegu więc o winorośle jakoś się nie martwię za mocno.
Re: Mój przydomowy sad
Wczoraj jeszcze aktinidie się dobrze trzymały a dziś wszystkie liście czarne czyli powtórka z zeszłego roku. Było sporo pąków to już nie będzie. Oby tylko tak jak rok temu mimo wszystko odbiły z pąków zapasowych.
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1463
- Od: 28 lut 2017, o 17:56
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: kilkanaście km od Radomska-207m n.p.m.
Re: Mój przydomowy sad
Z mojego kilkunastoletniego doświadczenia uprawy aktinidii Issai wynika,że spokojnie przetrwa nawet większe mrozy (większe niż -3),ale niestety owoców wtedy raczej nie ma ( jednostkowe przypadki). A nawet po takim zmarznięciu mocniej odbudowywuje koronę (pewnie jako ekwiwalent utraconych owoców). 

Re: Mój przydomowy sad
Ja mam to "szczęście" że mieszkam na wschodzie i u mnie Issai na dzień dzisiejszy ma tylko malutkie pączki, zero liści i ostatnie mrozy nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.
Re: Mój przydomowy sad
Dziś była ładna pogoda i postanowiłem poswięcić trochę czasu na prace w sadzie.
Zrobiłem dodatkową komorę kopostownika - tym razem 2x większą.
Przerzuciłem do niej zawartość jednej z komór (tej z jesieni) a na dno dałem trochę gałązek pociętych.
Na wierzch wrzuciłem chwasty, które wyplewiłem spod drzewek (nie obawiam się kompostować chwastów zwłaszcza, że były bez nasion).
Pod ładnie wyplewione drzewka dałem po dużej łopacie przerobionego kompostu z drugiej komory - ten już miał niemal idealną próchniczną strukturę (i setki czerwonych dżdżownic, które bez problemu przetrwały zimę).
W tym długim weekendzie czeka mnie jeszcze koszenie trawy - ale to chyba w czwartek dopiero.
Przy dokładniejszych oględzinach widać, że zmarznięte aktinidie zaczynają nieśmiało wypuszczać nowe pąki.
Odkryłem też winorośle - ale jeszcze za wcześnie by się cieszyć - około połowa ma wyraźne pąki ale około połowa niekoniecznie - więc jest ryzyko, że oberwały od mrozu.
Aha - i jeszcze najlepsza informacja - w końcu mogłem pooglądać pszczółki uwijające się tu i tam - conajmniej kilka samiczek widziałem. Mam nadzieję, że będzie ich więcej - ciągle sporo kokonów nie jest wygryzionych.
Zrobiłem dodatkową komorę kopostownika - tym razem 2x większą.
Przerzuciłem do niej zawartość jednej z komór (tej z jesieni) a na dno dałem trochę gałązek pociętych.
Na wierzch wrzuciłem chwasty, które wyplewiłem spod drzewek (nie obawiam się kompostować chwastów zwłaszcza, że były bez nasion).
Pod ładnie wyplewione drzewka dałem po dużej łopacie przerobionego kompostu z drugiej komory - ten już miał niemal idealną próchniczną strukturę (i setki czerwonych dżdżownic, które bez problemu przetrwały zimę).
W tym długim weekendzie czeka mnie jeszcze koszenie trawy - ale to chyba w czwartek dopiero.
Przy dokładniejszych oględzinach widać, że zmarznięte aktinidie zaczynają nieśmiało wypuszczać nowe pąki.
Odkryłem też winorośle - ale jeszcze za wcześnie by się cieszyć - około połowa ma wyraźne pąki ale około połowa niekoniecznie - więc jest ryzyko, że oberwały od mrozu.
Aha - i jeszcze najlepsza informacja - w końcu mogłem pooglądać pszczółki uwijające się tu i tam - conajmniej kilka samiczek widziałem. Mam nadzieję, że będzie ich więcej - ciągle sporo kokonów nie jest wygryzionych.
Re: Mój przydomowy sad
Wczoraj i w sobotę była u mnie ładna pogoda - w końcu murarki zaczęłu pracować pełną parą. Pierwsze rurki zalepione.
Poniżej kilka zdjęć - ale to głównie samczyki bo zdjęcie robione jeszcze tydzień temu jak zaczęły się pierwsze wyloty samiczek.
No może poza jednym zdjęciem na którym ewidentnie jest samiczka bardzo "zajęta"



Poniżej kilka zdjęć - ale to głównie samczyki bo zdjęcie robione jeszcze tydzień temu jak zaczęły się pierwsze wyloty samiczek.
No może poza jednym zdjęciem na którym ewidentnie jest samiczka bardzo "zajęta"




Re: Mój przydomowy sad
a tak ogólnie jak sytuacja po zimie i wiosennych przymrozkach ?
Re: Mój przydomowy sad
Jakoś nie było czasu wcześniej robić zdjęcia i aktualizaować a trochę się działo więc postanowiłem lekko nadrobić.
W ten weekend pierwszy raz wykorzystałem tzw. Aktywnie Napowietrzaną Herbatkę Kompostową (ANHK).
Zrobiłem ją w wannie bo mam spore potrzeby ( a też nie chciało mi się za pierwszym razem bawić z opryskiwaczem i lałem konewką). Musiało to poczekać do momentu sklejenia wanny, którą po zimie mróz rozerwał.
Tak to wyglądało:

Tutaj jeszcze pełna wanna z bulgotającymi bombelkami.
Herbatka bulgotała 2 dni pod przykryciem. Do zrobienia wykorzystałem swój przerobiony bogaty kompost w rajstopach (będzie widać na kolejnych zdjęciach) i melasę. Woda ze studni (bez chemii i chloru). Kolor wyszedł ładny, brązowy, zapach całkiem całkiem - nic tylko lać.
Do napędzenia użyłem pompki zasilającej dwa kamienie napowietrzające:

Całość poszła jednego dnia pod drzewka i w ich korony (tam gdzie sięgnąłem konewką). Na kolejnym zdjęciu widać zaczyn w pończochach:

A obok już sie robi gnojówka z pokrzyw - ale tą już w zeszłym roku robiłem z powodzeniem i bardzo dobrymi efektami.

Wyciągnąłem tylko taką naczukę - rok temu robiłem to w wannie i nie miałem za bardzo gdzie rozrabiać (przelwanie do beczek i sporo z tym zabawy było). Teraz zrobiłem w beczce i będę rozrabiał w wannie (gdy akurat - jak teraz będzie pusta bo nie będę robił herbatki).
Planuję podlewać gnojówką w najbliższy weekend a później znów ANHK - ale tym razem tylko opryskiwacz - łącznie z trawnikiem (na zdjęciach jest trochę sfatygowany ale to skutek zbyt niskiego koszenia w upał).
Z innych rzeczy - ale o których już mówiłem - to krótka relacja z mojej pierwszej przygody z murarkami.
Prosty domek stanął na środku sadu:

I mimo problematycznej wiosny - jednak coś się wygryzło i sporo pszczółek latało. Już większość rurek i otworów zamurowana. Dodałem plastikowych - też sporo zamurowane ale zaobserwowałem też spadek liczby sami - albo to ich koniec albo znalazły sobie lepsze miejsca - czyli rurki po napojach nie są ich ulubionym miejscem:

Za to jak na razie dużym zainteresowaniem cieszyła się moja eksperymentalna formatka z płyt i jeśli okaże się równie wygodna przy rozbiórce to muszę zrobić tego więcej.
Natomiast jeśli chodzi o drzewa i zimę to cyba jak wszędzie. Nie będzie owoców brzoskwiń ale na szczęście same brzoskwinie przetrwały (bo też miałem co do tego obawy dość długo) i - co lepsze - nia mam śladu jak na razie kędzierzawki (ale był miedzian jesienią i syllit wiosną).
Zmarzło sporo owoców agrestu - ale sporo zostało.


Śliwy japońskie były obsypane kwiatem, który trafił akurat w przymrozki - owoce były też zawiązane ale wszystko opadło.
Porzeczki też trochę ucierpiały ale będzie co popróbować.
Maliny mają się bardzo dobrze i widzę, że będzie sporo owoców:


Czeređnie ładnie rosną le bez owoców jeszcze:

Za to jabłonki mają owoców "od groma":


Kiwi odbijają po przymrozkach:

A winorośle chyba zgodnie z planem i bez problemów. Wszystkim zostawiam docelowo po jednym najmocniejszym pędzie. Na razie mająsporo gron zawiązanych - zostawię również po jednym na próbę.


Pozostałe dodam później jak znajdę trochę czasu.
W ten weekend pierwszy raz wykorzystałem tzw. Aktywnie Napowietrzaną Herbatkę Kompostową (ANHK).
Zrobiłem ją w wannie bo mam spore potrzeby ( a też nie chciało mi się za pierwszym razem bawić z opryskiwaczem i lałem konewką). Musiało to poczekać do momentu sklejenia wanny, którą po zimie mróz rozerwał.
Tak to wyglądało:

Tutaj jeszcze pełna wanna z bulgotającymi bombelkami.
Herbatka bulgotała 2 dni pod przykryciem. Do zrobienia wykorzystałem swój przerobiony bogaty kompost w rajstopach (będzie widać na kolejnych zdjęciach) i melasę. Woda ze studni (bez chemii i chloru). Kolor wyszedł ładny, brązowy, zapach całkiem całkiem - nic tylko lać.
Do napędzenia użyłem pompki zasilającej dwa kamienie napowietrzające:

Całość poszła jednego dnia pod drzewka i w ich korony (tam gdzie sięgnąłem konewką). Na kolejnym zdjęciu widać zaczyn w pończochach:

A obok już sie robi gnojówka z pokrzyw - ale tą już w zeszłym roku robiłem z powodzeniem i bardzo dobrymi efektami.

Wyciągnąłem tylko taką naczukę - rok temu robiłem to w wannie i nie miałem za bardzo gdzie rozrabiać (przelwanie do beczek i sporo z tym zabawy było). Teraz zrobiłem w beczce i będę rozrabiał w wannie (gdy akurat - jak teraz będzie pusta bo nie będę robił herbatki).
Planuję podlewać gnojówką w najbliższy weekend a później znów ANHK - ale tym razem tylko opryskiwacz - łącznie z trawnikiem (na zdjęciach jest trochę sfatygowany ale to skutek zbyt niskiego koszenia w upał).
Z innych rzeczy - ale o których już mówiłem - to krótka relacja z mojej pierwszej przygody z murarkami.
Prosty domek stanął na środku sadu:

I mimo problematycznej wiosny - jednak coś się wygryzło i sporo pszczółek latało. Już większość rurek i otworów zamurowana. Dodałem plastikowych - też sporo zamurowane ale zaobserwowałem też spadek liczby sami - albo to ich koniec albo znalazły sobie lepsze miejsca - czyli rurki po napojach nie są ich ulubionym miejscem:

Za to jak na razie dużym zainteresowaniem cieszyła się moja eksperymentalna formatka z płyt i jeśli okaże się równie wygodna przy rozbiórce to muszę zrobić tego więcej.
Natomiast jeśli chodzi o drzewa i zimę to cyba jak wszędzie. Nie będzie owoców brzoskwiń ale na szczęście same brzoskwinie przetrwały (bo też miałem co do tego obawy dość długo) i - co lepsze - nia mam śladu jak na razie kędzierzawki (ale był miedzian jesienią i syllit wiosną).
Zmarzło sporo owoców agrestu - ale sporo zostało.


Śliwy japońskie były obsypane kwiatem, który trafił akurat w przymrozki - owoce były też zawiązane ale wszystko opadło.
Porzeczki też trochę ucierpiały ale będzie co popróbować.
Maliny mają się bardzo dobrze i widzę, że będzie sporo owoców:


Czeređnie ładnie rosną le bez owoców jeszcze:

Za to jabłonki mają owoców "od groma":


Kiwi odbijają po przymrozkach:

A winorośle chyba zgodnie z planem i bez problemów. Wszystkim zostawiam docelowo po jednym najmocniejszym pędzie. Na razie mająsporo gron zawiązanych - zostawię również po jednym na próbę.


Pozostałe dodam później jak znajdę trochę czasu.