Marzy mi się ich cały szpaler. I zależy mi na ogrodowych. Mam już w swoim ogrodzie trochę bukietowych i drzewiastych, ale tak naprawdę zależy mi właśnie na ogrodowych. Tym bardziej, że chodząc po swojej okolicy, widuję naprawdę okazałe, bujnie kwitnące krzewy. Ich właściciele bezczelnie nie okrywają ich na zimę, nie kopczykują żeby ochronić korzenie, a one mimo tego co rok niezawodnie obsypują się kwiatami.
Ja już od kilku lat staram się wyhodować porządne hortensje, ale albo mam pecha, albo najwyraźniej coś robię nie tak.
Z ogrodowych posiadam np. Red Barona i King Charlesa V. Ale jak kwitną, to szału nie ma. Nie wiem,może właśnie przez to, że są okrywane przeze mnie agrowłókniną, górne pąki się łamią i wtedy jest pozamiatane. W zeszłym roku kwitły mi tylko pędy boczne, a te górne nie (tak jakby właśnie były uszkodzone). Mam chętkę, żeby wzorem sąsiadów ich nie przykrywać wcale, ale jak przychodzi pora mrozów, to ja wtedy nie wytrzymuję nerwowo i lecę po włókninę i efekt potem taki

Może w przyszłym roku już ich nie okryję, bo będzie to ich trzecia zima u mnie.
Tak czy siak, potrzebuję jakiejś odmiany, która nie będzie mi robić takich numerów i obsypie się kwieciem. Po przeczytaniu wielu wątków tu na Forum mam mętlik w głowie i wcale nie czuję się mądrzejsza.
Może powinnam kupić hortensje kwitnące również na tegorocznych pędach (Everbloom, You&Me)? Jednak czytając na ich temat doszłam do wniosku, że też nie wszyscy są z nich zadowoleni. A może jednak jest jakiś pewniak?
A może mrozoodporność jest jednak związana z wiekiem i krzewy zimujące już któryś rok są po prostu odporniejsze i powinnam po prostu uzbroić się w cierpliwość?
Będę wdzięczna za wszelkie sugestie.