Andrzejku, oj aksamitki porosnąć potrafią, chyba im pasują nawozu od róż

Ale to chyba najwdzięczniejsze jednoroczne jakie znam...
Reniu, a róże też ściółkujesz trawą? Bo różnie o tym mówią. U mnie najbardziej zachwaszony jest skalniak... A żeby to dziadostwo wyrwać, to chyba musiałabym najpierw granatem tam rzucić. Istny beton. No i prym wiedzie dziki powój, perz oraz inne wstrętne dzikie trawy....
Jagienko, wyszukam i cień u siebie w ogrodzie (najwyżej sama będę im robić, bo daję go coraz więcej...

Ja bym tam chciała żeby mi taki ogrodnik, tylko wspomniany powyżej skalniak ogarnął. Bo już mam obrzydzenie, patrząc na to co tam rośnie, ale z drugiej strony, łapię się na tym, że coraz częściej plewię wszędzie, tylko nie tam.
Chyba jednak muszę go rozburzyć i postawić na nowe, ale z głową i chyba jednak nie granatem, bo to by mi oczko wodne wyszło

Skoro tak mówicie, to już nie będę leczyć moich róż... nie taplają się w mączniakach i pleśniach... nooo może im prysnę jakim ziółkiem tylko, tak dla świętego spokoju...

Pogoda taka piękna, a ja usmarkana do granic możliwości, nawet na zewnątrz nie mam sił wywlec się. Katar to jednak upierdliwa choroba.

Znacie titonię? Kiedyś ją miała, jesienią zebrałam nasiona i kolejny wiosny wysiewać próbowałam, ale nie wzeszłą. W tym roku wyrzuciłam resztkę nasion, ale do ziemi, stwierdzając, że jak ma ochotę to wzejdzie, a jak nie to płakać nie będę.
I nie płaczę, a ona sobie jak gdyby nigdy nic wzeszła, wyrosła i to na pierwszym planie ... tworząc kolejny busz.

Ma niesamowity kolor - wściekła czerwień, wpadająca w pomarańcz:


Augusta Luisa ponawia kwitnienie:

Stokroteczki:


Cino de Mayo - na tym zdjęciu oddany jest jego kolor, prześwietlony porannym słoneczkiem, to naprawdę piękna i zdrowa róża:
