Ufff, wstrętny dzień wczoraj był, bo a) trzeba było pracować i b) prawie nie byłam w ogrodzie....straszne rzeczy zycie na wsi ze mną robi, zamiast się cieszyć, że jest praca, to zawsze mam nadzieję, że może zlecenie nie z mojej tematyki, może termin niewykonalny....wszystko byle mnie robota zawodowa od prac ogrodowo-domowych nie odrywała
wyskoczyłam wczoraj na moment wsadzić resztę roślinek od Ewy i Joli, które nieprzyzwoicie długo na tymczasach przebywały i nieco zredukowałam populację szczawiu końskiego na grządkach... perz już prawie mam w ryzach, ale tego dziadostwa pozbyć się nie mogę

Roundup działa bardzo pobieżnie, bo chyba nie dociera do całego korzenia i szczaw po miesiącu od pryskania zaczyna dziarsko odrastać, wykopywanie nie wchodzi w rachubę, bo trzeba by studnie głębinowe wiercić żeby cały korzeń wykopać...pozostaje przycinanie go przy ziemi (nie celem rozkrzewienia

).
dziś podobnie roboczy dzień, więc tylko wyskoczę zlać odchwaszczaczem obrzeża rabat i fragment pod trawnik, bo podobno ma w końcu nie padać, choć kolor nieba sugeruje, że niekoniecznie prognozy się sprawdzą... Zdjęcia w przerwie roboczej...chyba odkryłam w końcu, gdzie mam Reine des Violletes, której szukam od wiosny
Jagodo, dzięki za dedykację, potem wpadnę do Ciebie oficjalnie skomentować, ale cudne miejsce pokazałaś...raj dla błękitoholika

A wczoraj w ogrodzie myślałam o Tobie, choć kontekst Ci się nie spodoba...wyrwałam zabłąkany na rabacie mlecz i przez moment ręka mi zadrżała, bo pomyślałam: a może zostawić, zeby Jagoda nie czuła się zawiedziona, jak wpadnie, ze żadnych mleczy na zdjęciach?
Justynko, dzięki za informację o PHM...muszę w takim razie jeszcze raz przemyśleć,bo mogłabym na któreś drzewo puścić w sadzie...
Ewo-mewo, ależ dziewczynki nie pomagają mi w ogrodzie...Flo, albo znajdzie sobie jakieś miejsce do zabawy (do momentu aż przypomni sobie że w ogrodzie są robale) albo siedzi naburmuszona i co 30 sekund pyta, czy możemy już wracać.... czekam dnia, kiedy przestanie być takim tchórzykiem i nie będzie się bała sama zostawać w domu, skoro do ogrodu i tak się nie nadaje

A Sarulek zajmuje się głównie kaskaderką, a to ze zjeżdżalni zjeżdżać głową do przodu się uczy, a to na ławkę się wdrapie i próbuje stanąć na niej na rękach. Więc za wiele przy niej nie porobię, bo muszę być w pełnej gotowości do łapania spadającego skądś dziecka...no chyba, że dam jej wodę i ziemię do zabawy....wtedy jest święty spokój i dużo mycia po powrocie do domu
Małgosiu, ta roślinka (bo nie pytasz, jak sądzę o pokrzywę z lewej strony?

) to firletka - kwiecista chyba - takie wściekle fuksjowe kwiatki ma.
A reszcie gości dziękuję za komplementy
