No i chyba się załamię!!!
Kolejny storczyk padł ofiarą mojej wnikliwej obserwacji. Podczas rytuału podlewania zwróciłem uwagę na pomarszczone pseudobulwy Oncidium. Nie było dla niego ucieczki, moja ciekawość była niezaspokojona i dobrałem się do niego. Wytarmosiłem gada z doniczki i oczom moim ukazał się przerażający widok ;:99
Wnętrze doniczki wypełnione było plątaniną martwych, pustych korzonków....
Podłoże w centrum doniczki tuż pod głównym korzeniem było
bardzo wilgotne (
nie mokre) - mimo, że od ostatniego podlewania minęło 10 dni.
Wiedziałem, że jeśli nie wkroczę do akcji Oncidium długo tak nie pociągnie.... ;:103
Zaopatrzony w ostry nóż i nożyczki przystąpiłem do dzieła

Wyciąłem sporą część martwych korzonków, pozostałe przepłukałem w roztworze mydlano - alkoholowym i po paru godzinach suszenia posadziłem w świeżym podłożu z chipsów kokosowych i drobnej kory (w proporcjach 4:1).
Teraz stało się jasne, że zrulowane na całej długości dwa młode listki na nowej pseudobulwie były sygnałem odwodnienia. Dlatego tak zaopatrzone Oncidium powędrowało do prowizorycznego domku z foliowego worka - takie mini orchidarium. Liczę, że zwiększy to wilgotność powietrza wokół delikwenta.
Trzymajcie kciuki i ślijcie wszelkie cenne porady
P.S. Zaczynam myśleć, że błędem jest pozostawianie nowych nabytków w podłożu, w którym do mnie przywędrowały. Kiedy po zakupie wykona się przeprowadzkę do nowego podłoża jest przynajmniej wiadomo co i jak. W przeciwnym razie nie wiem co jest przyczyną problemów - czy zły stan w momencie zakupu, czy błędy w pielęgnacji.
