piszę po raz trzeci bo coś mi wcięło posta.
O moim Reksie pisałam wcześniej, też jest ze schroniska ma ok.3 lat, po przejściach jak ja to określam mocno pokiereszowany nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Jak pamietam od zawsze przy mnie był pies, ale były to kundelki podrzutki, nie miałam doświadczenia z psami pochodzącymi ze schroniska po stracie 17-letniego ukochanego psa nie chciałam więcej żadnego to nasza forumkowa Stasia przekonała mnie, że najlepszym lekarstwem na rozpacz jest wzięcie właśnie takiego psa.
Kiedy przyjechaliśmy ze schroniska do domu bał się wszystkiego, miski, nas, trząsł się jak galareta, leżał pod drzwiami, nie reagował na dzwonek, na polecenia, myśleliśmy no głuchy, Miskę metalową zamieniłam na jasny talerz, karmiłam go z ręki powolutku, powolutku zaczął jeść sam, nie jest żarłokiem. Pierwsze 2-3 dni wychodziliśmy chyba co godzinę na dwór, nawet w nocy i tak zrobił kupę ze dwa razy za fotelem, nie karaliśmy: Reksiu nie wolno, chodz idziemy na dworek............. potulnie szedł. Wydłużaliśmy czas między wychodzeniem na dwór, rzadko ale jak teraz chce to staje przed drzwiami i problem się rozwiązał z potrzebami fizjologicznymi. Nie pamiętam ale chyba na drugi dzień rozpoczął lizanie nas po rękach, powolutku już oduczamy go ale to mu pozostało choć już nie tak nagminnie. Nie je do dzisiaj suchej karmy, gotowych puszek gotuje mu jedzenie najlepiej lubi kaszę pęczak z warzywami, mięskiem i smażoną wątróbkę.
Był ogromny problem z puszczeniem go wolno, nie reagował na wołanie, gwizd, zaszczekał dopiero po ok.dwóch tygodniach.
Byliśmy u weterynarza który zalecił cierpliwość i delikatność, nic na siłę i to prawda od ok.3 tygodni Reksio juz sam wychodzi z domu, biega, biegnie do samochodu a uwielbia z panem jezdzić, reaguje : wróć, idziemy do domku, no i jedziemy to skacze jak koszykarz!!!!!!!!!!!
Pisałam na forum bo od ok.miesiąca powstał problem z jedzeniem ale tez już wróciło wszystko do normy, być może pogoda bo wet.nie znalazł nic, może jedynie wrócił do zachęcania poprzez dawanie z ręki a potem już je,
on bał się sam dojść do talerza bo w jak widziałam w schronisku był wśród czterech dużych psów, nie było to widać dla niego łatwe.
Jeszcze jedna prawa o której pisałam też tu na forum kilka razy zawarczał na wnuczkę, syna - nie mieszkają z nami, daje się pogłaskać dwa razy na trzecim warczy, ja i mąż możemy go przytulać ile się da ale zazdrosny czy pilnuje kiedy np.wnuczka wzięła moja poduszkę, siada mi na kolana, dziwne bo to ona jego wybrała.
Moje obserwacje Reksa psa schroniskowego są takie: potrzebują czasu, miłości, przytulania, zero agresji - nie wiemy co przeszli, co może im się kojarzyć z ich dramatem, nie żałuję że jest z nami, jest przyjazny dla sąsiadów ale nie ufny, toleruje, przywita na podwórku podbiegnie, pomacha ogonem ale w zasięgu oka musi być mąż lub ja.
Na działce nie broi a tego się obawiałam, jestem szczęśliwa że jest z nami, mogliśmy dać mu poczucie bezpieczeństwa i przyjazny dom.
a to Reksio na działce
