Różom na zdrowie
Różom na zdrowie
Od pewnego czasu poczytuje to forum, głównie o różach Wiele wypowiadających się tu osób deklaruje, że jest ich miłośnikiem. Z drugiej jednak strony traktuje swoje róże całym mnóstwem chemicznych środków. Nie ma sensu rozwodzić się nad szkodliwością tych substancji dla ludzi, zwierząt, innych roślin. One szkodzą również różom. Stosowanie chemii nie jest wyjściem, to ciągła walka z wiatrakami. To niekończące się pryskanie, którego wszystkich konsekwencji nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Czy na prawdę myślicie, że to wszystko gdzieś znika, ulatnia się? To wszystko wprowadzamy do środowiska w którym żyjemy. Moim zdaniem stosowanie chemicznych środków "ochrony" roślin jest zwykłym brakiem świadomości, odpowiedzialności, lenistwem a przede wszystkim chciejstwem. Skoro nie jesteśmy w stanie zaopiekować się jedną różą w sposób odpowiedzialny to po co sadzić ich 100 a następnie pryskać czymkolwiek, co jest dostępne w sprzedaży? Czy kogoś kogo kochamy też potraktujemy środkiem owadobójczym, grzybobójczym, bakteriobójczym, przeciwgrzybiczym zamiast dobrze go karmić, doglądać i pielęgnować? Przyroda naprawdę kieruje się bardzo prostymi zasadami. Jeśli nie masz warunków do rozsądnego zajęcia się setką róż, to ich nie sadz.
Ostatnio natknęłam się na całkiem dobry artykuł dotyczący róż. Warto przeczytać.
http://www.sfgate.com/cgi-bin/article.c ... /green.DTL
Pozdrowienia
Ostatnio natknęłam się na całkiem dobry artykuł dotyczący róż. Warto przeczytać.
http://www.sfgate.com/cgi-bin/article.c ... /green.DTL
Pozdrowienia
Hmmm, poczułam się opieprzona
Artykuł przeczytałam, tyczy się hodowli amerykańskich róż, ciekawe, że roślin nie chcą traktować chemią a siebie i swoje dzieci traktują.
Odpowiem Ci na Twoje zarzuty, pytaniem. Czy gdybyś miała ukochane dziecko to dawałabyś mu antybiotyk gdyby było chore, czy dawała tylko leki homeopatyczne?
Czy jest możliwe żeby wszystkie dzieci od momentu urodzenia były 100% zdrowe? Czy należy może zrobić jakąś selekcję naturalną i z chorymi dać sobie spokój?
Ja mam bardzo dużo róż, bardzo je lubię, praca przy nich daje mi relaks i dużo dobrej energii. Nie przesadzam z chemią, ale nie mogę pozwolić na to aby skoczek mi je wszystkie zniszczył? A może powinnam pozwolić mu działać? Atakuje on prawie wszystkie róże niezależnie od tego czy są uprawiane ekologicznie czy nie.
A co mam zrobić z sąsiadem, który na drogę obok mojej działki cały sezon wysypuje szlakę z pieca, a od wiosny chwasty na niej truje jakimś kwasem? Myślisz, ze nie truje moich roślin?
Dbam o ekologię, a Twoje rozważania, lub raczej streszczenie w paru słowach artykułu traktuję trochę jako atak. Napisz jak Ty dbasz o swoje rośliny. Może lepiej podzielić się wiedzą niż atakować?
Artykuł przeczytałam, tyczy się hodowli amerykańskich róż, ciekawe, że roślin nie chcą traktować chemią a siebie i swoje dzieci traktują.
Odpowiem Ci na Twoje zarzuty, pytaniem. Czy gdybyś miała ukochane dziecko to dawałabyś mu antybiotyk gdyby było chore, czy dawała tylko leki homeopatyczne?
Czy jest możliwe żeby wszystkie dzieci od momentu urodzenia były 100% zdrowe? Czy należy może zrobić jakąś selekcję naturalną i z chorymi dać sobie spokój?
Ja mam bardzo dużo róż, bardzo je lubię, praca przy nich daje mi relaks i dużo dobrej energii. Nie przesadzam z chemią, ale nie mogę pozwolić na to aby skoczek mi je wszystkie zniszczył? A może powinnam pozwolić mu działać? Atakuje on prawie wszystkie róże niezależnie od tego czy są uprawiane ekologicznie czy nie.
A co mam zrobić z sąsiadem, który na drogę obok mojej działki cały sezon wysypuje szlakę z pieca, a od wiosny chwasty na niej truje jakimś kwasem? Myślisz, ze nie truje moich roślin?
Dbam o ekologię, a Twoje rozważania, lub raczej streszczenie w paru słowach artykułu traktuję trochę jako atak. Napisz jak Ty dbasz o swoje rośliny. Może lepiej podzielić się wiedzą niż atakować?
Ewa,
przyznaję, że po Twoim poście jeszcze raz przeczytałam ten, napisany przeze mnie Nie miałam zamiaru nikogo opieprzać a tym bardziej atakować. Moja wypowiedź nie jest też streszczeniem artykułu, który zresztą nie dotyczy hodowli wyłącznie róż amerykańskich. Moim zdaniem jest całkiem uniwersalny. Zresztą bohaterka wymienia choroby, które atakują róże w rejonie gdzie mieszka. To te same dolegliwości dokuczają naszym.
Stąd zresztą moja wypowiedź. Chciałam się z Wami podzielić paroma uwagami. Osobiście uważam, że stosowanie chemicznych środków nie jest rozwiązaniem, jest tylko nawarstwianiem się problemu. Pojawia się coraz więcej szkodników, zaraz, które atakują coraz to nowe gatunki roślin. Jest takie pytanie, które warto sobie zadać gdy masz wątpliwości: I co dalej?
Jeśli nie pogadam z sąsiadem, to co dalej?
Jeśli opryskam teraz róże chemią, to co dalej? Skoczek zniknie raz na zawsze? A co dalej z tym środkiem, który wprowadziłam do środowiska? Zauważ, że do produkcji danego środka używa się różnego rodzaju surowców. Powstają przy tym odpady. Ten chemiczny oprysk to nie tylko owa buteleczka, którą trzymasz w ręce.
Dbać o ekologię, to przede wszystkim być świadomym i nie być biernym.
Bardzo lubię róże. Ostatnio zajmuję się działką, na której rośnie kilkanaście krzaczków. Niestety zupelnie zaniedbanych. Obsiadły je mszyce. Pomógł wyciąg czosnkowy. Pryskałam tylko dwa razy parę tygodni temu a mszyc ani widu ani słychu do tej pory. Problem jest też z plamistością (róże są niedożywione). Na jesieni planuję je przesadzić. Dać im dobrego jedzonka. Obecnie stosuję czosnek. Podsypałam je również kompostem. Muszę przyznać, że wyglądają lepiej. Jeszcze rok temu nie miałam większego pojęcia o zajmowaniu się roślinami. Konieczność sprawiła, że w tym roku moja wiedza się poszerzyła i ciągle szukam informacji. Postanowiłam sobie przede wszystkim nie stosować żadnych sztucznych środków, w tym nawozów. Chcę aby moje rośliny żyły a nie były podtrzymywane przy życiu. Ziemia jest gliniasta, niezbyt przyjazna dla roślin. Obecnie wysuszona i twarda jak głaz. Niestety nie mam dostępu do obornika ale kto wie co jeszcze wydarzy się do jesieni...
Aha, obecnie zamierzam zakopać przy każdej z róż po jednym łebku rybim.
przyznaję, że po Twoim poście jeszcze raz przeczytałam ten, napisany przeze mnie Nie miałam zamiaru nikogo opieprzać a tym bardziej atakować. Moja wypowiedź nie jest też streszczeniem artykułu, który zresztą nie dotyczy hodowli wyłącznie róż amerykańskich. Moim zdaniem jest całkiem uniwersalny. Zresztą bohaterka wymienia choroby, które atakują róże w rejonie gdzie mieszka. To te same dolegliwości dokuczają naszym.
Temat rzeka i nie na to forum. Przez tak powszechne zażywanie antybiotyków wyrządziliśmy sobie więcej zła niż pożytku. My stajemy się słabsi a bakterie, wirusy, grzby silniejsze...Daisy pisze:Czy gdybyś miała ukochane dziecko to dawałabyś mu antybiotyk gdyby było chore, czy dawała tylko leki homeopatyczne
Skoro już porównujemy do dzieci - co byś robiła gdyby Twoje dziecko obłaziły co jakieś czas robale? Opryskiwałabyś je środkiem owadobójczym?Daisy pisze:Nie przesadzam z chemią, ale nie mogę pozwolić na to aby skoczek mi je wszystkie zniszczył? A może powinnam pozwolić mu działać? Atakuje on prawie wszystkie róże niezależnie od tego czy są uprawiane ekologicznie czy nie.
Porozmawiałabym z nim. Być może nie zdaje sobie sprawy z tego co robi.Daisy pisze:A co mam zrobić z sąsiadem, który na drogę obok mojej działki cały sezon wysypuje szlakę z pieca, a od wiosny chwasty na niej truje jakimś kwasem? Myślisz, ze nie truje moich roślin?
Stąd zresztą moja wypowiedź. Chciałam się z Wami podzielić paroma uwagami. Osobiście uważam, że stosowanie chemicznych środków nie jest rozwiązaniem, jest tylko nawarstwianiem się problemu. Pojawia się coraz więcej szkodników, zaraz, które atakują coraz to nowe gatunki roślin. Jest takie pytanie, które warto sobie zadać gdy masz wątpliwości: I co dalej?
Jeśli nie pogadam z sąsiadem, to co dalej?
Jeśli opryskam teraz róże chemią, to co dalej? Skoczek zniknie raz na zawsze? A co dalej z tym środkiem, który wprowadziłam do środowiska? Zauważ, że do produkcji danego środka używa się różnego rodzaju surowców. Powstają przy tym odpady. Ten chemiczny oprysk to nie tylko owa buteleczka, którą trzymasz w ręce.
Dbać o ekologię, to przede wszystkim być świadomym i nie być biernym.
Bardzo lubię róże. Ostatnio zajmuję się działką, na której rośnie kilkanaście krzaczków. Niestety zupelnie zaniedbanych. Obsiadły je mszyce. Pomógł wyciąg czosnkowy. Pryskałam tylko dwa razy parę tygodni temu a mszyc ani widu ani słychu do tej pory. Problem jest też z plamistością (róże są niedożywione). Na jesieni planuję je przesadzić. Dać im dobrego jedzonka. Obecnie stosuję czosnek. Podsypałam je również kompostem. Muszę przyznać, że wyglądają lepiej. Jeszcze rok temu nie miałam większego pojęcia o zajmowaniu się roślinami. Konieczność sprawiła, że w tym roku moja wiedza się poszerzyła i ciągle szukam informacji. Postanowiłam sobie przede wszystkim nie stosować żadnych sztucznych środków, w tym nawozów. Chcę aby moje rośliny żyły a nie były podtrzymywane przy życiu. Ziemia jest gliniasta, niezbyt przyjazna dla roślin. Obecnie wysuszona i twarda jak głaz. Niestety nie mam dostępu do obornika ale kto wie co jeszcze wydarzy się do jesieni...
Aha, obecnie zamierzam zakopać przy każdej z róż po jednym łebku rybim.
- dtlissa
- 200p
- Posty: 384
- Od: 29 mar 2007, o 22:23
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Wroclaw
Witam Tamau,Aha, obecnie zamierzam zakopać przy każdej z róż po jednym łebku rybim.
a co za dzialanie ma rybia glowka? Na co dobrze wplywa?? Prosze o wyjasnienia i dziekuje!
Pozdrawiam
Witam w ogrodzie... (NL1)
Przeczytałam o tym w artykule, do którego link podałam wcześniej. Postanowiłam sprawdzić no i trochę więcej poczytać na ten temat. Często spotykałam się z informacjami, że naturalne odżywki typu fishmeal czyli mączka rybna, algi, oraz fish emulsion są bardzo dobrymi nawozami dla róż, między innymi ze względu na odpowiedni stosunek pierwiastków NPK. U nas te nawozy są raczej niedostępne, zresztą rybie głowy a także odpadki, rozkładając się, powoli uwalniają to co róży potrzebne Nie zamierzam stosować żadnych nawozów sztucznych. Liczę, że rybie głowy posmakują moim różom Póki co jedna z nich rozkwitła jak nigdy ale na pełny efekt trzeba poczekać do przyszłego sezonu.
Aha, jeśli zakopie się odpowiednio głęboko, nic nie czuć, no może jedynie słodki zapach kwiatów
Aha, jeśli zakopie się odpowiednio głęboko, nic nie czuć, no może jedynie słodki zapach kwiatów
-
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 7499
- Od: 17 kwie 2008, o 11:49
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: Okolice Dębicy
no to moje różyczki będą co jakiś czas mój M.dostarcza mi pełan zestaw świeżych rybek
Mój Ogród...zaniedbałam ...